Strony

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 24 - Bo do tanga trzeba dwojga

Witajcie! Znowu trochę się spóźniłam, ale było tak gorąco, że nic się nie chciało. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Trochę się zdziwiłam dosyć małą ilością komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Więc ogłoszę: mile widziane komentarze pod każdym postem.
W sumie nie mam dużo do gadania. Ten rozdział dedykuję mojej siostrze ciotecznej Emilce, która ciągle mi pisała: Kiedy rozdział? Kiedy rozdział? Kiedy rozdział?, co motywowało mnie do działanie. Dzięki.
I tak jak obiecałam są tu piosenki przy których pisałam ten rozdział.
Zapraszam o czytania!

Michael Jackson - Dirty Diana 

Ed Sheeran - Give me love


Po odejściu Draco od stolika, Blaise ruszył w stronę sceny by ogłosić zasady konkursu.
Po drodze śmiał się pod nosem z przyjaciela, który nawet nie wiedział na co się porwał. Oj Smoku, Smoku... Ty nie posiadający niczego co choćby przypominało mózg bałwanie...Zerknął przelotnie na wyżej wspomnianego gada, który właśnie pochylał się nad stolikiem z listą, zapisując jego i Granger na niechybną śmierć i porażkę. Ledwo powstrzymał się od wybuchu szyderczego śmiechu i wspiął się po schodkach na podwyższenie. Wyciągnął z kieszeni swoją różdżkę i przytknął ją sobie do szyi, która na szczęście nie była już pokryta tonami falbaniastego materiału. Jak to dobrze, że Severia okazała mu łaskę i zdjęła zaklęcie. Co prawda stało się to po wielu obietnicach (oczywiście bez pokrycia), jękach i błaganiu na kolanach, ale w końcu osiągnął zamierzony cel czyli pozbycie się tego cholerstwa.
Wziął głęboki wdech i z lekkim uśmiechem na ustach przemówił do zgromadzonych:
-Uwaga!-wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę, a muzyka ucichła.-Za chwilę rozpocznie się konkurs tańca, więc muszę ogłosić zasady: Po pierwsze można, a nawet trzeba używać różdżek.-w tym momencie po sali przeszedł zbiorowy pomruk zdziwienia.-A to dlatego, że to nie będzie zwyczajna rywalizacja. Czekają na was cztery wyzwania podczas których nie możecie przestać tańczyć, bo zostaniecie zdyskwalifikowani. Jeśli któryś z partnerów się przewróci para odpada. Proste, prawda? W takim razie Smoku podaj mi listę.
-A czy ja wyglądam na skrzata domowego?!-po sali rozszedł się oburzony głos arystokraty.
-Po prostu daj ten pergamin!-Zabini spojrzał na niego karcąco, a ten wręczył mu z ociąganie kartkę, wywracając oczami i krzywiąc się teatralnie.-Dziękuję. Zobaczmy kogo tu mamy... Do konkursu zgłosiły się następujące pary: Tracey Davis i Dean Thomas, Hanna Abott i Ron Wesley, Ginny Wesley i Theodor Nott, Luna Lovegood i Adrian Pucey, Levander Brown i Ernie McMillan, Hermiona Granger i Draco Malfoy-uczniowie zaczęli szeptać do siebie z niedowierzaniem. No, bo jak to? Wielki Dracon Malfoy, arystokrata czystej krwi będzie tańczyć ze szlamą Granger?-oraz Astoria Greengrass i Vincent Crabbe. Te siedem par prosimy teraz na środek sali.
Hermiona z cichym westchnięciem podniosła się z wygodnej kanapy i ruszyła w stronę czekającego na nią na parkiecie Dracona. W myślach pytała się ze zrezygnowaniem w co ona się wpakowała. Przecież nawet nie umie tańczyć! Ale zaraz... To Malfoy ją w to wciągnął! To on chciał brać udział w tym głupim konkursie i zakładać się z Blaise'em! To wszystko jego wina!
Z nietęga miną stanęła obok Dracona i spojrzała do góry na jego twarz, nie wyrażającą żadnych emocji. Z cichym prychnięciem zwróciła głowę w stronę sceny, na której stał Zabini.
-Po krótkim zastanowieniu wprowadzam jeszcze jedną zasadę. Można użyć zaklęcia, by nauczyć się tańczyć, ale nie można zaczarować nóg, by same to robiły. Sami musicie je kontrolować. Wszystko jasne? No to super! DJ! Muzyka! Start!
Draco i Hermiona spojrzeli z lekkim przestrachem po sobie i wyciągnęli różdżki. Miona rzuciła na siebie zaklęcie uczące i razem z Draco zaczęli poruszać się w rytm walca. Nie patrzyli na swoje twarze, tylko oglądali się za tymi wyzwaniami, o których wspominał Diabeł. Bo przecież nie gadał o tym na darmo.
W którymś momencie Smok poczuł, że coś łazi mu po stopie. Spojrzał zaskoczony w dół i ujrzał czarnego pająka wielkości pięści na swoim bucie.
Skrzywił twarz w grymasie obrzydzenia na widok włochatego obrzydlistwa. Nachylił się dyskretnie do ucha Hermiony i wyszeptał:
-Pająki...
Herm spojrzała na niego z niezrozumieniem, które zaraz zamieniło się w przerażenie, gdy zobaczyła czarne kreatury, wypełzające ze szpar w posadzce.
-Oto pierwsze wyzwanie.-ogłosił Blaise.-Przy tańcu nie możecie rozdeptać ani jednego pająka. Ruszcie głową, a tego dokonacie.
Ślizgon i Gryfonka wbili wzrok w podłogę, by przypadkiem nie pozbawić życia żadnego z tych potworów. W pewnej chwili usłyszeli jakieś bardzo dziwne odgłosy dochodzące od strony pary tańczącej obok nich. To były jakby drżące jęki obrzydzenia i strachu w jednym. Jednak niezbyt się tym przejęli, za bardzo zamroczeni żądzą wygranej. Pierwszy raz coś tak mocno ich połączyło. No, bo przecież żadne z nich nie chciało znaleźć się w ciele drugiego.
-Granger, wymyśl coś...-syknął ze zniecierpliwieniem Draco do swojej partnerki.
-No myślę, nie to co ty... Malfoy?-warknęła w odpowiedzi na końcu przybierając pytający i lekko zirytowany ton.
-Czego?-zapytał, ledwo unikając rozdeptania jednego z pająków, który według niego zupełnie niepotrzebnie przypałętał się pod jego różowy lakierek.
-Hmm... Zdaje mi się, że moja talia jest nieco wyżej...-spojrzała na niego wymownie. Kiedy Smok z lekkim ociąganiem i wywróceniem oczami umieścił swoje dłonie na właściwym miejscu powiedziała z podekscytowaniem w głosie.-Mam już pomysł jak wygrać tę rundę...
-Jaki?-zapytał z ożywionym zaciekawieniem blondyn.
-Nie mów nic, tylko trzymaj się mocno... Vingardium Leviosa!
Po chwili unieśli się jakiś metr nad ziemię, co zostało nagrodzone oklaskami i gwizdami ze strony publiczność. Kiedy już tańczyli  spokojnie w powietrzu zauważyli, że to przerażony Wesley wydawał te dziwne odgłosy. Hermionie przypomniało się, jak on boi się pająków i zaśmiała się cicho. Dracon spojrzał na nią pytająco.
-Co jest?
-Ron boi się pająków.
Chłopak nie zdążył nawet zareagować w jakikolwiek sposób na tę informację, ponieważ nagle rozległ się przeraźliwy wrzask i mogli zobaczyć jedynie ryżą czuprynę, znikającą za drzwiami Wielkiej Sali. "Widocznie Wieprzlej nie wytrzymał tego psychicznie."-pomyślał z zadowoleniem Draco, bo zmniejszyła im się konkurencja o jedną parę.
-Ron! Wracaj tutaj!-kolejny wrzask należał do wściekłej Hanny, którą Wesley zostawił na środku parkietu pełnego pająków.
Panna Abott pokręciła z dezaprobatą głową i pobiegła szukać swojego partnera.
Miona trochę martwiła się o rudzielca, ale szybko przestała, bo zauważyła coś co ją zdenerwowało. Wszystkie pozostałe pary również tańczyły w powietrzu! Przecież to był jej pomysł!
-Uwaga!-rozległ się głos Blaise'a.-Koniec rundy pierwszej! Możecie zejść na ziemię!-Draco i Herm powoli opadli na kamienną posadzkę, na której na szczęście nie było już pająków.-Zostało sześć par. Więc zaczynamy etap drugi! Start!
W jednej chwili podłoga pokryła się bujną, zieloną trawą. Wszyscy wznowili taniec i jednocześnie zachodzili w głowę o co tym razem chodzi. Kilkanaście sekund potem dowiedzieli się. Rozległ się przeszywający pisk Astorii i wszyscy zobaczyli jakieś grube pnącze, które chwyciło ją za stopę.
-W tej rundzie wystarczy, że się nie wywalicie.-oznajmił Zabini. Jednak zrobił to trochę za późno, bo panna Greengras już leżała na ziemi z nadąsanym wyrazem twarzy.-Wygląda na to, że zostało już tylko pięć par, ponieważ Astoria Greengras i Vincent Crabbe właśnie odpadli! Gramy dalej!
-Granger...-syknął Draco.
-Co?
-Zabierz to zielsko z mojej nogi...
Miona wychyliła się trochę w bok i wycelowała w pnącze, oplatające kostkę arystokraty.
-Diffendo!-krzyknęła, a zaklęcie przecięło łodygę chwastu.
Czym prędzej odsunęli się od tamtego miejsca w obawie, że jest tam więcej tego rodzaju roślinności.
Dookoła nich błyskały zaklęcia i co chwila było słychać: "Diffendo! Diffendo!". Malfoy zauważył kątem oka, że Tracey i Dean próbowali unieść się w powietrze, tak jak w pierwszym etapie, co niestety nie udało im się, bo pnącza złapały ich w pasie i ściągnęły z powrotem na ziemię. Po chwili wyglądali jak dwie, wiercące się mumie, leżące na trawie.
Hermiona podczas tańca mogła przyjrzeć się bliżej Draconowi. Dopiero teraz zobaczyła jakie on ma niezwykłe oczy. Mimo, że miały kolor zimnej, nieprzyjemnej stali, to posiadały w sobie coś nadzwyczajnie wyjątkowego. Coś, co przyciągało ją jak ćmę do światła.
-Granger...
W jednej chwili wybudziła się z tego przedziwnego transu i spojrzała już normalnie na jego twarz.
-Co?-zapytała głupawo.
-Ja mam świadomość, ze jestem piękny, ale to nie znaczy, że musisz się we mnie wgapiać jak w jakiś święty obrazek.
Na te słowa Herm prychnęła jak rozjuszona kotka i odwróciła głowę w drugą stronę.
-Stop!-Diabeł ogłosił koniec mini apokalipsy irytujących pnączy.-Kolejne wyzwanie będzie trudniejsze, więc przygotujcie się na to psychicznie... Już? Dobra, to zaczynamy!
W jednej chwili trawa zamieniła się w małe, ale głębokie jezioro, na którym znajdowały się drewniane pomosty.
-Aha, czyli mamy po prostu nie wpaść do wody... Łatwizna.-skwitował Malfoy.
-Nie słyszałeś co powiedział Diabeł? Ten etap ma być trudniejszy.
Jej słowa potwierdził przeraźliwy pisk paniki i dezorientacji oraz głośny krzyk:
-Lovegood!!!
Kiedy odwrócili się zobaczyli jedynie Pucey'a, pochylającego się nad taflą wody, pod którą przed chwilą zniknęła Luna.
-Co... To było?-zapytał zszokowany Smok.
-Zdaje mi się, że to były druzgotki.
-Dru... Co?
-Druzgotki. To wodne stworzenia przypominające trochę kałamarnicę. Były w drugim wyzwaniu Turnieju Trójmagicznego w czwartej klasie.
-Aha.-mruknął Draco, okręcając Hermionę.
Kiedy z powrotem przyciągnął ją do siebie usłyszeli plaśnięcie, połączone z chrupotem.
-Ugh..-jęknęła z odrazą Miona.-Chyba właśnie rozdeptałam jednemu głowę... Obrzydliwe...
-Tylko nie wycieraj się o mnie.-wymruczał blondyn i odsunęli się od martwego stwora, balansując na niezbyt szerokich pomostach.
W pewnym momencie Herm odgięła do tyłu głowę, bo tego wymagała figura, a Draco pochylił się nad nią i zaciągnął jej perfumami. Przymknął powieki, ledwo powstrzymując się, by nie pocałować delikatnej, napiętej skóry jej szyi.
Na szczęście lub nieszczęście szybko wrócili do tańca.
Miona zauważyła, że niedaleko nich tańczy Ginny z Theodorem. Chciała do nich pomachać, ale kiedy zauważyła jak są do siebie przyklejeni zrezygnowała. Blaise na pewno nie jest z tego zadowolony...
-Koniec rundy trzeciej! Zostały trzy pary, które będą teraz rywalizować o pierwsze miejsce i tym samym wyjście na cały dzień do Londynu! W tej konkurencji macie się nie wywalić, bo przegracie. Start!
W jednej chwili woda i pomosty zniknęły, a na ich miejscu pojawił się lód.
Herm od razu skojarzyła to z mugolskim lodowiskiem i stworzyła sobie i Malfoy'owi łyżwy.
-Granger, co to jest! Ja nie umiem na tym jeździć!-wydarł się Draco w panice.
-To się naucz, baranie!-warknęła i rzuciła na niego zaklęcie uczące.
-O! Ja umiem na tym jeździć!-zawołał uradowany, robiąc piruet.
-No brawo...-syknęła Miona.
Powoli z gracją zaczęli tańczyć na śliskim lodzie. Herm czuła się trochę jak uczestniczka mugolskiego programu "Gwiazdy tańczą na lodzie", ale wszystko co dobre kiedyś się kończy...
Nagle zostali przygnieceni przez Erniego i Levander, którzy stracili kontrolę nad swoimi nogami i wpakowali się w nich z wrzaskiem. Oczywiście nie obyło się bez obrażeń.
Miona dostała łokciem Levander w brzuch, a ona jej łyżwą w piszczel. Draco bezskutecznie próbował się podnieść, po tym jak zderzył się głowami z McMillanem. Kiedy dotarło do niego, że to nic nie da zaczął się drzeć:
-Ty...(pi, pii, pi, piii)...jak mogłeś...(piiii)...odebrać nam to...(pi, pii)... zwycięstwo! Ty...(piiii, pii)...!!!
-Malfoy! Przestań tak przeklinać! Całą sala słucha!-Herm próbowała go uspokoić, ale bez powodzenia. Smok dalej wrzeszczał jak opętany.
-Teraz Zabini wygrał ten...(piiii)...zakład!!!
-Proszę nie zwracać uwagi na Smoka...-odezwał się Blaise.-Trochę zdenerwował się przegraną...
-Ja ci dam...(pi, piii)... trochę!!!
-A więc zwyciężyła Ginny Wesley z Theodorem Nottem!-Diabeł nic sobie nie robił z wrzasków przyjaciela.-Brawa dla nich!
Rozległy się gromkie oklaski, które i tak nie zagłuszyły awanturującego się Smoka. Kiedy jednak trochę ochłonął (czyt. zaczął się drzeć o pół tonu ciszej) Podszedł nagle do Hermiony i ni stąd, ni zowąd przerzucił ją sobie przez ramię, po czym odszedł w kierunku ich stolika.
-Zostaw mnie ty przerośnięta fretko!!!-krzyczała Miona, ale on dalej szedł niewzruszony do kanapy.
Nie przeszkadzały mu nawet pięści Gryfonki, które z niemałą siłą okładały jego plecy.
-Cicho siedź...-warknął przez ramię i rzucił ją na sofę obok Severii.
Nawet na nią nie spojrzał i usadowił się obok niej udając, że nie czuje na sobie jej palącego wzroku, pełnego wyrzutów.
-Haha! Przegraliście!-wykrzyknęła z radością Severia.
Już nie mogła się doczekać zamiany ciałami tej dwójki. Będzie miała niezły ubaw.
-Tak, wiemy o tym. Nie musisz nam tego uświadamiać, siostrzyczko...-odpowiedział wkurzony Smok i popatrzył spod byka na Sevię, która z kolei pokazała mu język.Herm mimo, że była wściekła na Malfoy'a i załamana tym, że będzie musiała spędzić cały dzień w jego ciele musiała przyznać, że rodzeństwo arystokratów wygląda teraz uroczo.
-Jak śmiesz pokazywać mi język?!-oburzył się Draco.
-Jak widać śmiem.
-Kto cię tak wychował?!
-Ty.
-Nie.
-A kto spędzał ze mną najwięcej czasu i uczył jak sprzątać pokój zaklęciami?
-Na pewno nie ja...
-A właśnie, że ty!
-Kłamiesz!
-To ty kłamiesz!
-Nie, bo ty!
-Nie, bo TY!
-Ty!
-Ty!
Nie tylko Herm miała z nich ubaw. Harry i Pansy również zaśmiewali się prawie do nieprzytomności, a Blaise, który właśnie do nich podszedł z zaciekawienie oglądał ten kabaret za darmo.
W pewnym momencie Smok przerwał tę beznadziejną kłótnię i zwrócił swoje stalowe spojrzenie, które obecnie strzelało błyskawicami na Hermionę. Ona spojrzała na niego z niezrozumieniem, bo skąd niby miała wiedzieć o co mu chodzi, a Draco zmarszczył brwi.
-To przez ciebie!-warknął.
-Co przeze mnie?-zapytałą zdezorientowana Miona.
-To przez ciebie przegraliśmy!
-CO?! To ty wpadłeś na ten chory pomysł, nie ja! To twoja wina!!!
-Wmawiaj to sobie dalej, skoro jesteś taka mądra!!!
Kiedy sprzeczka (czyt. bezsensowne darcie mordy) przeniosła się z Draco i Sevki na Draco i Herm Zabini zawiedziony taki obrotem sprawy postanowił przejść się przewietrzyć, bo kłócących się Smoka i Mionę widział i będzie widzieć jeszcze co najmniej tysiąc razy. Kiedy odszedł Malfoy i Granger przestali skakać sobie nawzajem do oczu i naburmuszeni siedzieli na dwóch końcach kanapy, patrząc z wysoko uniesioną głową w przeciwne strony.
Po kilku minutach Potter i Parkinson poszli tańczyć, a Severia, nie chcą zostać z nimi sama uciekła gdzieś pod pretekstem przyniesienia soku. Miona, nie mogąc usiedzieć dłużej w towarzystwie blondyna wstała powoli i ruszyła do wyjścia.
-Ej, a ty gdzie leziesz?-zatrzymał ją głos Smoka.
-A co cię to obchodzi?-odpyskowała i wyszła na dwór.
W drzwiach na dziedziniec minął ją Blaise, który kryjąc twarz w dłoniach biegł na oślep przed siebie.
-Diable!-zawołała za nim, bojąc się, że przywali w ścianę.
Zabini przystanął i obrócił się w jej stronę, opuszczając niepewnie ręce.
Dopiero teraz zauważyła, że Blaise ma pełne łez, zaczerwione i spuchnięte oczy. Nigdy nie podejrzewała, że Diabeł będzie przed nią płakać. Ba! w ogóle nie wyobrażała sobie, by on kiedykolwiek to robił!
-Co się stało?-zapytała ostrożnie, podchodząc do chłopaka i dotykając delikatnie jego barku.
-Bo... Bo...-Zabini nie mógł się wysłowić.
-Może usiądźmy.-zaproponowała Gryfonka, a kiedy już usadowili się wygodnie na zimnej podłodze po ścianą powiedziała:-No to teraz powiedz mi co się stało.
-Widziałem... Widziałem...-jąkał się, mając wzrok utkwiony w ścianie na przeciwko nich.
-Co widziałeś?
-Ginny całującą się z Nottem!-wybuchł w końcu po chwili ciszy zaczął szlochać.
Hermiona poczuła się jakby ją strzelił piorun. Ginny z Nottem? Nie, to na pewno nie jest prawda. A jednak... Nie mogła uwierzyć jak Ruda mogła to zrobić Diabłowi, który naprawdę kochał ją nad życie. Co? Źle jej z nim było czy jak? Przecież byli tacy zakochani w sobie... Będzie musiała poważnie z nią porozmawiać po balu, ale teraz trzeba zająć się biednym Blaise'em.
-Słuchaj, a może ci się przewidziało? Może to jakieś nieporozumienie?-spróbowała tej wątpliwej taktyki, ale Zabini widocznie nie był aż tak głupi, by w to uwierzyć.
-Tak.-prychnął ironicznie.-Przez przypadek stali tam na środku dziedzińca, obmacując się i wymieniając śliną.-zaśmiał się gorzko na to wspomnienie i wykrzywił twarz.
Hermiona uznała, że mówienie o tym w taki sposób nie było dobrym pomysłem.
-Może z nią pogadaj. Powiedz jej, że ją kochasz czy coś...
-Taa... I co to niby da?
-No nie wiem... Może zobaczymy ile dla niej znaczysz?
-Tak, a widać, że ona naprawdę bardzo się mną przejmuje.-ironizował.
-To ja już nie wiem co możesz zrobić... Ja nigdy osobiście nie byłam w takiej sytuacji.-westchnęła z rezygnacją.
-I nie chcesz, wierz mi...
-Może po prostu wrócimy do Wielkiej Sali, a dopiero później zastanowimy się co robić?-zaproponowała.
-Ech... Dobrze...
Powoli podnieśli się i ruszyli do sali.
Przed drzwiami zatrzymali się i Miona złapała chłopaka za ramiona, zmuszając go, by na nią spojrzał.
-Jesteś gotowy?-zapytała.
-Blaise szybko otarł łzy i wypuścił ze świstem powietrze z płuc.
-Tak, chodźmy...-wyszeptał, wyginając usta w lekkim, ale okropnie sztucznym uśmiechu.
Kiedy przekroczyli próg Wielkiej Sali muzyka nagle ucichła. "Co jest?"-pomyślała zdziwiona Miona.-"Coś z nami jest nie tak? Jesteśmy dziwnie ubrani? Nie, stop. Przecież każdy tutaj ma na sobie... niecodzienny strój, więc o co chodzi?"
Spojrzała na Zabiniego z nadzieją, że on jej to wyjaśni, jednak Diabeł był zajęty obserwowaniem czego innego. Herm zwróciła swój wzrok na uczniów i zauważyła, że oni nie patrzą na nich, tylko na scenę, a konkretnie na stół DJ'a. Dopiero teraz usłyszała dochodzące zza niego jęki bólu, ciężkie sapanie i krótkie, urywane warknięcia.