Strony

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 19 - Pech

Witajcie!!! Na początek chciałaby zaznaczyć, że jak napisaliście pod kilkoma postami komentarz, to nie znaczy, że potem już nie musicie pisać. Oczywiście rozumiem, że macie swoje zajęcia. Jednak ogłaszam to tak na jakby co. A teraz przejdźmy do konkretów.
Ten rozdział dedykuję mojej niezastąpionej Rabelle Qere (przepraszam Cię, ale nie mam na klawiaturze "e" z kreseczką na górze). Ona jako jedyna pisze nawet po kilka komentarzy pod każdym postem. Dziękuję Ci za to Rabelle!!! Dziękuję też za wszystkie inne komentarze i za to, że tu wciąż jesteście!
Następny rozdział pokaże się pewnie za dwa tygodnie, ponieważ mam przez najbliższe dni nawał konkursów. Tak czy siak... ZAPRASZAM NA ROZDZIAŁ!!!

Hermiona patrzyła z uniesioną brwią na Malfoy'a, który szczerzył się jak idiota. Wzrok wlepiał w krzaki przed sobą i wyglądał jakby się zaciął. Dobrze, że nikt oprócz niej tego nie widział, bo od razu wysłano by go do wariatkowa. Przekrzywiła zabawnie głowę, przyglądając mu się uważnie, ale nie drgnął nawet o milimetr.Z wahaniem wyciągnęła rękę, by pomachać mu nią przed oczami, ale nagle wybudził się z transu i potrząsnął głową. Hermiona odskoczyła do tyłu, przestraszona reakcją chłopaka i popatrzyła na niego, marszcząc brwi. Draco ponownie spojrzał w ten niewidoczny dla Herm punkt i wrzasnął odkrywczo, jakby właśnie wymyślił sposób na podróż w czasie:
-SZMATA!!!
Malfoy wypadł z krzaków jak torpeda, potykając się po drodze i popędził przed siebie, machając rekami jak opętany. Dobiegł do zarośli i zaczął w nich grzebać. Herm wywróciła oczami i ruszyła za Ślizgonem. Było tylko jedno wyjaśnienie jego zachowania... Zwariował!!! Najpierw wlepia się w krzaczyska przed sobą, a potem leci w ich stronę jak wariat, krzycząc: szmata!!!
-Granger, zobacz!-usłyszała ożywiony głos wyżej wspomnianego szaleńca.
Spojrzała na niego i tylko westchnęła z rezygnacją. Draco szczerzył się do niej, jakby dostał pod choinkę tonę cukierków i trzymał w wyciągniętej do góry ręce kawał brudnego materiału.
-No i po co ci ten łach?-zapytała, patrząc z irytacją na szeroki uśmiech chłopaka.
-Jak to po co?-zapytał oburzony jej nastawieniem.
Sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyciągnął z niej buteleczkę z ciemnego szkła, w której był jakiś płyn. Dziewczyna popatrzyła na naczynie, a potem na szczerzącego się od ucha do ucha Dracona i uniosła brew. Ślizgon załamał ręce i aż jęknął z irytacji. A niby Granger jest taka mądra i domyślna!
-Kobieto!-krzyknął.-To jest eter! Wiesz co to jest eter?!
-Wiem, ale nie wiem po co ci on teraz, skoro kilkanaście metrów stąd jest wielka sklątka.-odparła.
Smok westchnął ciężko i pokręcił głową z rezygnacją.
-A jak myślisz... Po co mi ta szmata?-spytał, unosząc wyżej materiał.
-Żeby mieć w co się ubrać?
-Nie! Nasączę szmatę eterem!
-No i po co?
-Ty jesteś taka głupia czy tylko udajesz?!-wykrzyknął, czerwieniejąc na twarzy i zaciskając pięści ze złości.-Eter to silny środek odurzający! Jeśli chwilę będę trzymać tę tkaninę przy... przy tym, czym ten potwór oddycha, to on zaśnie! Straci przytomność!-zaczął machać rękami, wrzeszcząc na całą puszczę.
-No dobra! Rozumiem! Tylko skąd ty wytrzasnąłeś ten eter?!
-Buchnąłem siostrze. Ona ma w domu zamiast pokoju bazę pancerną! Diabeł ma na nią zły wpływ...
-Okej... To jak ten swój "genialny" plany wprowadzisz w życie, geniuszu?
-Wlezę na drzewo i zeskoczę na grzbiet tego obrzydlistwa!-uniósł dumnie podbródek.
-A jak to tu zwabisz?-uniosła pytająco brew.
-Do tego właśnie ty mi będziesz potrzebna...-uśmiechnął się do niej krzywo, zacierając ręce.
Miona spojrzała na niego z niezrozumieniem, które chwilę później zamieniło się w przerażenie.
-O nie! Nie zrobię tego! Nie ma mowy!-krzyknęła.
-A właśnie, że zrobisz!-odparł Draco, wspinając się na rosnące obok drzewo.
Ale ja nie chcę!-jęknęła, patrząc za nim w górę.
-I tak nie masz wyboru!-dobiegła ją odpowiedź siedzącego pośród gałęzi Smoka.
-Jak ja cię nienawidzę...-warknęła przez zaciśnięte zęby i ruszyła na poszukiwanie wielkiej sklątki tylnowybuchowej.

***
Dlaczego to akurat ona ma robić za przynętę?! Niech sobie sam zwabia ta bestię!!! Jego plan, jego problem! Że niby ona musi się poświęcać, bo szanowny pan arystokrata nie chce narażać swojego świętego tyłka! Niedoczekanie!
Szła szybko przed siebie, w myślach wyzywając Malfoy'a od najgorszych. Nawet nie patrzyła w którą stronę zmierza było jej wszystko jedno. Nagle coś złapało ją za nogę i straciła równowagę. Upadła akurat w wielką kałużę, mocząc sobie wszystko. Zerknęła na swoją kostkę i warknęła zirytowana.
-Niech cię szlag Malfoy...-wysyczała przez zęby, spoglądając na kolczaste pnącze, które owinęło się wokół jej nogi. Usiadła i odplątała roślinę, przy okazji ją rozrywając. Spojrzała na swoją poszkodowaną kończynę i zmarszczyła brwi. To zielsko zostawiło na jej skórze małe, ale głębokie rany.Z niektórych sączyła się wolno krew, plamiąc jej skarpetkę. Poczuła czyjąś obecność za plecami i westchnęła z irytacją.
-Co Malfoy? Przyszedłeś patrzeć na moje nieszczęście, zamiast siedzieć na tym drzewie?-spytała, odwracając głowę.
To co zobaczyła sprawiło, że wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta, z których wydobył się histeryczny wrzask. Nie był to zwykły krzyk, ale pisk naprawdę przerażonej dziewczyny. Czemu ona musi mieć takiego pecha?!
Nad nią stałą wielka, obrzydliwa sklątka.
Hermionie zachciało się płakać. Przez głupiego Malfoy'a teraz leży pod ogromnym robalem i ryczy ze strachu.
Nagle kątem oka zauważyła coś dziwnego. Ta sklątka kulała! Biedna bestyjka miała złamana nogę! Herm spojrzała na potwora i uśmiechnęła się do niego. Wyciągnęła ostrożnie rękę i delikatnie dotknęła grubego pancerza kończyny stworzenia. Nie zareagowało. Nie odsunęło się ani nie zaatakowało. Powoli podniosła się z ziemi, podpierając się rekami. Może ta bestia nie była bestią? Kiedy stanęła na nogach, sklątka ciągle trwała w tej samej pozycji. Po chwili zrobiła coś, co kompletnie ją zaskoczyło. Potwór zgiął tylne nogi jakby chciał, by go dosiadła. Najpierw się wahała, zastanawiając się, czy to bezpieczne, ale w końcu po dłuższej chwili niepewnie przerzuciła jedną nogę przez ciało sklątki. Ostrożnie usiadła na jej grzbiecie, a ona się wyprostowała. Miona uczepiła się mocno pleców stworzenia, a ono powoli ruszyło. Po kilku krokach jednak wystrzeliło do przodu. Siła z jaką poleciały w przód sprawiła, że Herm prawie spadła ze swojego "wierzchowca". Za nim się obejrzała były już na miejscu, z którego wyruszyła.
-Malfoy!-zawołała, wypatrując pośród liści platynowej czupryny chłopaka.
Nagle coś ciężkiego spadło na nią z góry i zaczęło ją dusić. Szarpała się, próbując zrzucić napastnika, jednak nic to nie dawało. Po kilku sekundach walki uścisk na jej szyi się rozluźnił i usłyszała zdumiony do granic możliwości głos:
-Granger?!
-Tak! Granger, baranie!-zawołała z irytacją w głosie.
-Na czym ty do cholery siedzisz?!-Draco zadał najgłupsze pytanie z możliwych.
-Na sklątce tylnowybuchowej.-odparła przesłodzonym głosem, patrząc na niego przez ramię.
-Że co?!-wydarł się.
-Ty jesteś głuchy czy jak?!
-Nie głuchy, tylko zszokowany!
-Dobra.-skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy to możemy wracać.-uśmiechnęła się do niego chytrze przez ramię.
-Zaraz, zaraz... Ty chcesz wracać na tym czymś?!-wytrzeszczył na nią oczy.
-Oczywiście. Wiesz jaki to ma odrzut?
-Coś mi się wydaje, że zaraz poleci do przodu ten nasz "pojazd".-wyjąkał, czując jak sklątka przygotowuje się do odpalenia.
-Połóż ręce na mojej talii.-powiedziała, a widząc minę chłopaka dodała.-No już! Zrób to!
Draco objął Gryfonkę i przylgnął do jej pleców jak bluszcz.
-Malfoy! nie przylepiaj się tak!-usłyszał rozzłoszczony głos dziewczyny, ale nie zdążył powiedzieć, bo już po chwili leciał z prędkością rakiety pomiędzy drzewami. Ten robal miał naprawdę niezły odpał!
Po kilku wybuchach i cienkich piskach Dracona byli już na skraju lasu, przed chatką Hagrida.
Smok zszedł z ich nietypowego środku transportu na drżących jak galareta nogach. Po kilku krokach nogi się pod nim ugięły i padł na trawę.
-Nigdy więcej...-wysapał.
Obrócił głowę na bok, by zobaczyć jeszcze jak Hermiona zeskakuje z tego diabła wcielonego z uśmiechem na twarzy i pędzi w stronę czekającego na nich gajowego. Wypuścił ze świstem powietrze z płuc. Spojrzał na niebo i zmarszczył brwi. Czyżby byli w tym zakichanym lesie całą noc? Kolory chmur i słońca świadczyły o tym, że zbliża się świt. A skoro jest już ranek to...
-Granger! śniadanie!-krzyknął, zrywając się na nogi.
Hermiona spojrzała na niego i również oprzytomniałą. Równocześnie rzucili się w stronę szkoły.

***
Wpadli przez drzwi do holu i podparli się rękami o kolana. Oddychali ciężko, włosy mieli zlepione od potu, a nogi bolały ich niemiłosiernie. Byli zdyszani jak nie wiadomo co, ponieważ jak głupi pędzili przez całe błonia, nie zwalniając nawet na chwilę. Popatrzyli po sobie i parsknęli krótkim śmiechem, po którym nastąpił długi atak kaszlu. Kiedy się w końcu uspokoili, ruszyli zgodnie do Wielkiej Sali, nie zważając kompletnie na swój wygląd.
Wlekli się jak ślimaki, co chwila wpadając na ściany, albo co gorsze na siebie. Takim zderzeniom towarzyszyły warknięcia: "Uważaj Malfoy!" albo "Jak leziesz Granger?!". Po dłuższym czasie jednak doszli, a raczej doczołgali się do wrót docelowej sali i otworzyli je z wielkim trudem na oścież. Kiedy wkroczyli do środka wszystkie spojrzenia zwróciły się na nich. Zapadła cisza, którą przerwał jedynie dźwięk tłukącego się szkła. Nikt się nie odzywał, tylko wszyscy wpatrywali się jak zahipnotyzowani w dwie postacie stojące w progu Wielkiej Sali. Niezręczne milczenie przerwała McGonagall, która podeszła szybkim krokiem do dwóch ofiar losu.
-Malfoy! Granger! Jak wy wyglądacie?!
-Jakbyśmy się pół nocy szlajali po Zakazanym Lesie, zwiedzając wszystkie napotkane kałuże, co chwila się wywalając i wpadając do bagna.-odparł usłużnie Draco.
-Proszę mi tu takich bzdur nie opowiadać, panie Malfoy!-profesor od transmutacji zmarszczyła brwi.
-Ale on mówi prawdę...-wychrypiała Hermiona, podpierając się na barku Dracona.
Malfoy schylił się lekko i zdjął jeden z butów.
--Mamy nawet trochę tego mokradła na dowód...-powiedział, chytrze się uśmiechając i wylał zawartość swojego obuwia na posadzkę.
-Dobrze... Wierzę panu, panie Malfoy...-westchnęła ciężko McGonagall i oczyściła ich ubrania zaklęciem.-Proszę siadać. Za chwilę odbędzie się losowanie.
Ślizgon i Gryfonka zgodnie jęknęli i skierowali się do swoich stołów.
-Miona!
Herm zobaczyła machającą do niej Ginny i po chwili już siedziała koło niej.
-Gdzie ty byłaś?-zapytała ruda, podczas gdy Hermiona ładowała sobie na talerz wszystko, co było w zasięgu jej ręki.
-Na szlabanie z Malfoy'em.-wymruczała z pełnymi ustami.
-Co?!
-Czemu się dziwisz? Nie poszłam z tym durniem do Zakazanego Lasu tylko dlatego, że mi się nudziło!-spojrzała na przyjaciółkę jak na wariatkę.
-Uwaga!-po sali rozniósł się głos Blaise'a.-Zaczynamy losowanie! Proszę o podejście tutaj Draco Malfoy'a i Hermionę Granger!
Obydwoje uczniów jęknęło z niezadowoleniem. Nawet nie zdążyli się najeść! Ruszyli powoli w stronę podwyższenia, a Zabini mówił dalej:
-Może najpierw wyjaśnię resztę zasad... Otóż losowanie odbędzie się w następujący sposób: nasza niezastąpiona Miona będzie losować imię dziewczyny, a zawodowy zrzęda roku, czyli Smok jej...
-Ja ci dam zrzędę...-warknął Draco.
-Też cię kocham.-mruknął Blaise-Kontynuując. Smoczek będzie losował imię partnera danej niewiasty. Każda para będzie musiała iść w niedzielę do Hogsmeade i kupić sobie nawzajem kreację na zabawę. Stroju nie będzie można zdjąć do końca imprezy! Jeśli ktoś jednak w czasie balu zdejmie swój ubiór to zostanie wywalony z sali bez prawa powrotu! Podczas wybierania partnerowi kreacji wszystkie chwyty są dozwolone! I jeszcze jedno! Trzeba podczas zabawy trzymać się razem z partnerem! No dobrze... Już dosyć tych regułek. Czas zacząć losowanie!
Jego przemówienie spotkało się z wielkim entuzjazmem ze strony uczniów. Słychać było wszędzie gwar ożywionych rozmów i krzyków. 
Draco i Hermiona stanęli przy dwóch kartonach, wypełnionych karteczkami. Herm obok różowego, a Malfoy niebieskiego.
Wszyscy ucichli, kiedy Herm zanurzyła rękę w pudełku. Wyciągnęła jeden świstek papieru i rozłożyła go. Każdy śledził jej nawet najdrobniejszy ruch.
-Millicenta Buldstore!-krzyknęła po chwili.
Teraz Draco wyciągnął karteczkę i odczytał imię chłopaka:
-Graham Montegue!
Wylosowani popatrzyli na siebie i uśmiechnęli się.
-Tracey Davis!
-Dean Thomas!
Obydwoje zmierzyli się wzrokiem i skrzywili się.
-Pansy Parkinson!
Pansy wytężyła słuch. Może będzie w parze z Draconem?
-Harry Potter!
Na twarz mopsicy wypłynął wyraz zawiedzenia i odrazy.
-Astoria Greengrass!
-Vincent Crabbe!
Teraz nawet Malfoy popatrzył na Astorię ze współczuciem.
-Ginny Wesley!
-Theodor Nott!
Theo popatrzył na ruda i mrugnął do niej zalotnie, przez co został spiorunowany wzrokiem przez Diabła.
-Luna Lovegood!
-Adrian Pucey!
Ślizgon tylko zrobił zbolałą minę i zaczął walić głową o stół.
-Hanna Abott!
-Ron Wesley!
Tu padły z ust rudego słowa, które nie nadają się do druku.
-Penelopa Clearwater!
-Gregory Goyle!
Smok i Miona spojrzeli po sobie i unieśli brwi. Kolejna poszkodowana dziewczyna...
-Severia Malfoy!
Draco tym razem dłuższy czas grzebał w pudełku. Chciał, by jego siostra miała godnego jej partnera. Dobrze, że Crabbe i Goyle już są zajęci. W końcu wyciągnął z kartonu kawałek pergaminu.
-Blaise Zabini!-odczytał, z szczęka spadła mu z hukiem na podłogę.
-Levander Brown!-Herm się tą sytuacją w ogóle nie przejęła. Przecież Zabini zajmie się dobrze Sevką.
Malfoy w końcu otrząsnął się z szoku i wyczytał kolejne nazwisko:
-Ernie MacMillan!
I tak pop kolei każdy dostawał swojego partnera. Były różne reakcje: niektórzy się cieszyli, inni wykrzywiali twarze, a jeszcze inni nie wiedzieli jak zareagować. 
Kilkanaście karteczek później Miona wyjęła z pudełka jeden naderwany świstek pergaminu i odczytała:
-Hermiona Granger! O, to ja!
-No brawo Granger!-powiedział złośliwie Smok.
On również sięgnął po kolejny los.
-Draco Malfoy!
Przez chwilę wpatrywał się w kawałek pergaminu z otwartymi ustami. Spojrzał na Hermionę, która również była w głębokim szoku. Przeniósł wzrok na oniemiałego Blaise'a, a potem na resztę uczniów, jakby szukając ratunku. Poczuł, że robi mu się słabo. Złapał się za czoło i przymknął oczy. Świat wokół niego zawirował i po chwili rozległ się huk ciała uderzającego o podłogę.


sobota, 21 marca 2015

Miniaturka 2 - Pustka

Witajcie! Oto moja druga mini twórczość. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Piasałam ją słuchając Adele-Someone like you. Jest trochę smutna, ale to dlatego, że... że taki miałam kaprys. Nie wiem czy rozdział ukaże się w ten weekend, ale przygotujcie się na być może duże spóźnienie, bo nie mam czasu pisać. 
Miłego czytania!!!


Siedziała na dużym głazie, patrząc w lśniącą taflę jeziora. Czuła dokładnie każdy milimetr chropowatej faktury kamienia na skórze. Jednak jej to nie obchodziło...
Tępo wbijała wzrok w wodę, próbując przebić ją samym spojrzeniem. Miała w sobie tę złudną nadzieję, że wszystko się ułoży... Że wszystko będzie dobrze... Tak jak dawniej... Westchnęła cicho. Ale to nigdy nie wróci... Oparła twarz na dłoniach, patrząc nieobecnym wzrokiem w swoje kolana. Jak ma teraz żyć i normalnie funkcjonować?
Odkąd ją zostawił nie jadła, bo jedzenie nie przechodziło jej przez gardło. Była chuda jak kościotrup i z każdym dniem bladła jak jakieś widmo. Po nocach płakała w poduszkę zamiast spać. W jego poduszkę. Ciągle był na niej jego zapach, chociaż on już odszedł. Pokręciła przecząco głową. To nie mogło być prawdą! To nie mogło się tak szybko i tragicznie skończyć! Tak krótko byli razem... Po połowie roku, która po brzegi była wypełniona miłością nie zostało nic... Chociaż nie... Wszystko było na swoim miejscu, ale doszła dławiąca tęsknota i łzy, a odeszła osoba bez której nic nie mogło mieć wzajemności...
Z jej gardła wydobył się krótki, urywany szloch. Po policzku spłynęła jej jedna kryształowa kropla, a po niej po jej gładkiej skórze potoczyło się ich tysiące. Moczyły jej czarną suknię do ziemi, ale nie zważała na to. Nie liczyło się już nic... Nic już nie miało sensu...


"Stała na środku placu. Wokoło było pełno martwych ciał uczniów, nauczycieli i jej przyjaciół, ale także Śmierciożerców. Mury zamku waliły się jak domki z kart, a wielkie kamienie spadały na dziedziniec, nieraz miażdżąc ludzi.
Nie wierzyła, że to nadeszło tak szybko.
-Hermiona!!!
Usłyszała krzyk i odwróciła się. Przed nią stał Śmierciożerca w czarnym, długim płaszczu i mierzył do niej różdżką. Stała jak spetryfikowana, czekając na najgorsze. Nie drgnęła nawet wtedy, kiedy poplecznik Czarnego Pana wypowiedział zdecydowanym głosem te dwa śmiercionośne słowa. Jedyne co zobaczyła to wskakującego między nią, a przeciwnika swojego ukochanego. Zanim zdążyła zareagować, zaklęcie trafiło w jego klatkę piersiową, a chłopak padł bez życia na zimny bruk. 
-NIE!!!
Krzyknęła histerycznie i rzuciła się na kolana obok miłości swojego życia. Jego platynowe włosy rozsypały się dookoła głowy jak aureola, a skóra wydawała się być jeszcze bledsza niż zazwyczaj. Usta miał sine, a ciało zimne jak lód. Najgorsze były jednak oczy. Były puste jak szklane gałki oczne lalki i otworzone szeroko wpatrywały się w przestrzeń. Stalowe tęczówki zamarły na wieki i już nigdy miały się nie błysnąć szczęściem. 
Nigdy... Co za okropne słowo...
Podniosła wzrok na stojącego kilka metrów dalej Śmierciożercę, który śmiał sięszyderczo z jej nieszczęścia. Wstała z ziemi z determinacją w czekoladowych oczach. Uniosła różdżkę i bez wachania rzuciła śmiertelne zaklęcie. Ciało wroga spadło głucho na dziedziniec. Nogi się pod nią ugięły i opadła z powrotem na kolana. Zagryzła wargę aby nie płakać, jednak nic to nie dało. Po chwili miała mokre od łez całe policzki. Nie ocierała ich... Nie miała nawet siły by podnieść rękę. Bezwiednie opadła na ukochanego, przytulając się do jego nieżywego ciała. On już nigdy się nie poruszy. Nie zaśmieje się, nawet szyderczo. Pozostała po nim tylko pustka w jej sercu.."


Załkała cicho. Tak za nim tęskniła... Na pogrzebie musiano ją powstrzymywać siłą, by nie rozokopała grobu i nie wyciągnęła z trumny ciała chłopaka. Wydawało się, że już nie ma nawet czym płakać, ale z jej oczu ciągle leciało coraz więcej nowych łez.
Westchnęła cichutko i wyciągnęła różdżkę z kieszeni czarnego płaszczyka. Obróciła ją w palcach, badając dokładnie jej kształt. Zamknęła oczy i przytknęła ją sobie do skroni i ostatni raz odetchnęła świerzym powietrzem.
-Avada Kedavra.
Błysnęło zielone światło, a martwe ciało dziewczyny bezgłośnie opało na wilotną trawę.
Wyruszyła na poszukiwanie...
Poszukiwanie swojej miłości po drugiej stronie...

piątek, 20 marca 2015

Nominacja do Libster Blog Award!!! - Rabelle Qere

Dziękuuuuję za nominację do Libster Award!!! Nominowała mnie Rabellé Qèré z bloga: zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com
To jest ogółem dla mnie wielki szok, bo gdyby ktoś mi powiedział jak zaczynałam pisać opowiadanie, że będę nominowana to najpierw zdzieliłabym go patelnią przez łeb, a następnie wysłała do najbliższego domku bez klamek.
Ale, ale... Pewnie niektórzy z Was nie wiedzą co to za nagroda to Libster Blog Award!
Otóż jest to nagroda, którą przyznaje się osobie, która bardzo starannie, ciekawie i ogółem najlepiej prowadzi swojego bloga. Ten, kto został nominowany musi odpowiedzieć na 11 pytań, które zadaje nominujący. Odpowiada się na te pytania na swoim blogu. Potem nominowany może nominować kolejne 11 osób i zadać im 11 pytań.
Taak... Wiem, wyszło masło maślane...


Odpowiedzi:
1. Od kiedy zaczęłaś pisać bloga?
-Tak to 6 grudnia pojawił się na moim blogu pierwszy post pt. "Witam!". Wtedy miałam tysiąc jeden pomysłów na śmieszne momenty, jednak brakowało mi ludzi, którzy by moją pracę przeczytali i ocenili.

2. Czym się inspirujesz przy pisaniu?
To rozległy temat, więc też rozlegle go opiszę...
Moją główną inpiracją są moje koleżanki ze szkoły. One mi dają pomysły na niektóre śmieszne momenty w rozdziałach. Wystarczy, że powiedzą jakieś dowolne słowo, a ja już je z czymś kojarzę i kolejna zabawna scena rodzi mi się w głowie. Na przykład w kolejnym rozdziale większość tekstu będzie opisanych na podstawie wszystkich moich skojarzeń ze słowem: SZMATA. Tak, wiem, że jesem walnięta... Czasem też inspiracją są piosenki, albo mój humor. Ogółem różne rzeczy mają na to wpływ. W znacznej większości różne dziwne rzeczy.
Wracając do moich koleżanek i wiążącej się z nimi weny... Jedna z nich (Marta Sz.) nie lubi Malfoy'a i ciągle wymyśla mu jakieś zwykle przesadzone, bolesne sytuacje. Dzięki niej pojawił się pomysł na Draco z długim warkoczem. Marta też ma małą obsesję na punkcie ładunków wybuchowych w opowiadaniu. To dzięki niej w torbie Severii zagościła nitrogliceryna i... a to już w kolejnym rozdziale...

3. Co wolałabyś: życie samotnie czy śmierć w samotności?
Moim zdaniem lepsze jest życie w samotności, bo to znaczy, (wnioskuję z pytania) że ktoś jednak będzie przy mnie podczas śmierci. Życie w samotności nie byłoby takie złe, gdybym miała przy sobie psa i Bloggera na komputerze.

4. Skąd wziął się ponysł na opowianie?
Musiałabum streścić tutaj pół roku...
Moja przygoda ze światem Harrego Potera zaczęł się pod koniec września 2014 roku. Wedy musiałam przeczytać pierwszą część na jakiśtam konkurs. I przeczytałam oraz obejrzałam film. Tak mi się spodobało, że zabrałam się za oglądnie reszty serii. Oczywiście strasznie mi się spdobał Draco i zaczęłam szukać jego zdjęć w galerii google. Okazało się, że jedno z nich prowadzi do bloga dramione. Z ciekawości zaczęłam go czytać i tak to się zaczęło. Około dwa miesiące później postanowiłam założyć bloga i pokazać moje fantazje i wymysły światu. Jest to jedną z najlepszych decyzji jakie podjęłam i teraz obecnie mam czytelników na prawie całym świecie.

5. Twój ulubiony kolor?
Zależy czy chodzi o kolor ubrań, obrazów, samochodów czy kojarzący mi się z czymś. Ale wymienię wszystkie kategorie.
Czarny-ubrania
Granatowy lub błękitny-obrazy
Mlecznobiały-samochody
Ciemny zielony-kojarzący się ze Slytherin'em

6. Zdarzyło ci się myśleć o usunięciu bloga?
Nie no, broń Boże! Wszystko, cała praca poszłaby na marne!!!

7. Jakie książki czytasz?
Hmm... Naprawdę różne... Jestem typowym molem książkowym...
Ostatnio mam fazę na książki Macieja Frączyka (Niekrytego Krytyka)-"Zeznnia Niekrytego Krytyka", "Nigdy nie przejdziemy do historii" i "Na południe od nieba".
Zakochałam się też w serii Coleen Houck pt. "Klątwa tygrysa".
Ubóstwiam też książki Katarzyny Bereniki Miszczuk- trylogię: "Ja diablica", "Ja anielica" i "Ja potępiona" oraz dwie części opowieści o wilkołakach: "Wilk" i "Wilczyca".

8. Wierzysz w prawdziwą miłość?
Oczywiście! Świat nie mógłby istnieć bez prawdziwej miłości!

9. Twoja ulubiona piosenka?
Trochę tego jest...
Szaleję za zespołem Imagine Dragons, a zwłaszcza za ich piosenkami: "Demons", "Gold" i "Radioactive". Lubię też Hozier-"Take me to church".

10. Masz rodzeństwo lub zwierzaka?
Nie nam rodzeństwa. Jestem jedynaczką. Ale za to mam psa, trzy rybki welonki i dwa koty. Pies nazywa się Czarodziejka, jest pręgowana i rasy Dog Niemiecki. Koty to Lord-Meincune, (nie wiem czy dobrze nazwę napisałam) rudy, długowłosy. I Tiger, który jest szarym dachowcem w czarne prążki na ciemnoszarym tle.

11. Co sądzisz o moim opowiadaniu?
Sądzę, że jest naaaprawdę dobre, tylko musisz się trochę rokręcić. Mi rozkręcenie się zajęło 17 rozdziałów.


Blogi nominownie przeze mnie:

1. dramione-story.blogspot.com
2. dramione-legendarna-nienawisc.blogspot.com
3. wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com
4. dramione-wymiana.blogspot.com
5. dracohermionaundomyheart.blogspot.com
6. dramione-dzis-jutro-na-zawsze.blogspot.com
7. milosny-skandal.blogspot.com
8. szlak-bez-granic.blogspot.com
9. bezdefinicji.blogspot.com
10. dramione-dwa-swiaty.blogspot.com
11. drk-family.blogspot.com


Pytania dla nominownych:
1. Kogo najbariej lubisz ze świata Harrego Pottera i dlaczego?
2. Co Cię inspiruje do pisania?
3. Jak się zaczęła Twoja przygoda z Dramione?
4. Jaki lubisz kolor?
5. Jakie filmy oglądasz?
6. Wzorujesz się na kimś, pisząc bloga?
7. Jak swoim zdaniem oceniasz swoje opowiaanie/opowiadnia?
8. Zawsze masz nowe pomysły w głowie czy wszystko wymyślasz spontanicznie?
9. Myślałaś o wydaniu książki?
10. Wolałabyś żyć w świecie któregoś opowiadania Dramione, czy w tym wykreowanym przez J.K. Rowling?
11. Co sądzisz o moim blogu?

To tyle. Jeszcze raz dziękuję za nominację!






niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 18 - Uważaj na każdym kroku...

Stali z Hagridem na skraju Zakazanego Lasu. Malfoy miał nietęgą minę i co chwila nerwowo spoglądał na kępę krzaków, w których co chwila coś szeleściło. Za to Hermiona miała spokojną twarz i z uwagą słuchała poleceń półolbrzyma.
-A teraz posłuchajcie mnie uważnie, bo to będzie wasze zadanie.
Herm nadstawiła uszu, a Draco niechętnie oderwał wzrok od niepokojących zarośli i wywrócił oczami.
-Otóż musicie znaleźć moją maleńką sklątkę tylnowybuchową. Ona jest tam taka zagubiona w tej puszczy... Taka bezbronna...
Smok wzniósł oczy ku niebu, a z jego gardła wydobył się przeciągły jęk. Pociągnął za rękaw Mionę, która już otwierała usta, by pocieszyć Hagrida.
-Dobraa...-westchnął Dracon.-Znajdziemy tego twojego robala... O ile to "maleństwo" wcześniej tyłków na nie spali...
-Malfoy!
-Granger, ty sie nie rozczulaj, tylko chodź!
Chwycił ją za ramię i wbiegł do ciemnego lasu. Nie zwracał uwagi na wrzaski dziewczyny, tylko pędził przed siebie na oślep. Po kilku minutach szaleńczego biegu zatrzymał się i oparł o pień drzewa, dysząc ze zmęczenia. Hermiona usiadła na ziemi, by odpocząć, ale zaraz się z niej zerwała, uświadamiając sobie ile robactwa jet między zgniłymi liśćmi.
-Oszalałeś?!-wydarła się.
-Słuchaj, gdybym ci pozwolił pocieszać tego olbrzyma, to byśmy za trzy miesiące dopiero weszli do tej puszczy!
-On potrzebował wsparcia!-krzyknęła tupiąc nogą ze złością.
-Niby dlaczego?! Bo zgubił obrzydliwą sklątkę?! Powaliło cię?!!!-Dracon był już naprawdę zirytowany.
-Ty w ogóle nie masz uczuć! To przecież żywe stworzenie!-Herm miała łzy w oczach, ale i tak wrzeszczała na całe gardło.
-I co z tego?! Znajdźmy to coś jak najszybciej i wracajmy!-powiedział i ruszył między drzewa. Herm wzniosła oczy ku niebu i powlekła się za nim.

***
Szedł dziarsko przez las, chociaż w środku cały trząsł się ze strachu. Jak on nienawidził ciemnych puszczy! Co chwila spoglądał na mijane krzaki w obawie1, że zaraz zza jednego z nich wyskoczy jakiś hipogryf. Hermiona nic nie mówiąc podążała za nim. Była bardzo niezadowolona z karygodnego zachowania Dracona. Jak on w ogóle mógł tak mówić o Hagridzie?!
Rozglądała się co jakiś czas i za każdym zerknięciem widziała coraz więcej drzew i zarośli. 
-Eee... Malfoy?-zapytała w końcu, by przerwać jakoś tę dziwną ciszę.
-Hm?
-Czy ty wiesz gdzie idziesz?
-Nie.-odpowiedział Smok zgodnie z prawdą.
Miona przejechała sobie dłonią po twarzy i westchnęła z rezygnacją. Co za kretyn!
-To może ja poprowadzę?
Draco odwrócił w jej stronę głowę i dalej szedł przed siebie.
-A po co?
-Bo ty nie wiesz gdzie iść.-wyjaśniła, jakby to było dla niego coś oczywistego.
-A ty wiesz?-zapytał z chytrym uśmieszkiem.
Herm momentalnie pokryła się szkarłatnym rumieńcem i zaczęła się bawić swoimi palcami ze zdenerwowania. Dobrze, że było ciemno...
-Noo... Nie.
-No widzisz? I tak to obrzydlistwo może być wszędzie, więc co za różnica?
Draco było niewygodnie patrzeć przez ramię na dziewczynę, więc zmienił pozycję i szedł teraz przodem do niej, a tyłem do kierunku w którym zmierzali.
-Lepiej nie idź tak, bo jeszcze na coś wpadniesz...-powiedziała Herm.
-Od kiedy ty się tak o mnie troszczysz?-zapytał, unosząc brew i szczerząc zęby w ironicznym uśmiechu.
-Odkąd wlazłeś po kolana w bagno...
-CO???!!!
Malfoy spojrzał pod nogi i pisnął przeraźliwie głośno. Rzeczywiście! Połowa jego nóg była zanurzona w mokradle, a w butach mu aż chlupotało. Zaczął panicznie wrzeszczeć i podskakiwać, przez co pogrążał się jeszcze bardziej. 
-Granger! Ratuj!
-Nie.-odpowiedziała, patrząc z rozbawieniem na jego bezskuteczne próby wydostania się.
-Ratunku!!! Pomocy!!!
-Nie drzyj się tak, bo zwierzęta spłoszysz!
-Niech ktoś mi pomoże!!!
-Zamknij się wreszcie!!!
-RATUNKU!!!
Hermiona wywróciła oczami. "No dobra... Już mu pomogę..."-pomyślała z niezadowoleniem i zaczęła się rozglądać za jakąś grubszą gałęzią. Nie zważając na wrzaski Dracona odeszła kilka kroków na poszukiwanie wielkiego badyla.
-Granger, nie zostawiaj mnie!-usłyszała zrozpaczony krzyk.
-No przecież nigdzie nie idę!
Zauważyła w krzakach długi kij i podeszła do niego. Chwyciła za koniec i jednym szybkim ruchem wyciągnęła go z zarośli. Był obłocony i niestety w połowie lekko nadłamany. Wyrzuciła go czym prędzej i szukała dalej.
-Granger!
-Czego ty ode mnie chcesz?!
-Długi kij leży przy brzegu, mądralo!
-Ooo... Serio?-zapytała szczerze zdziwiona.
Odwróciła się w stronę brzegu i zauważyła wielką gałąź. Podeszła do niej i wyciągnęła z mułu, z głuchym mlaśnięciem. Następnie podała jeden koniec Draconowi, który był już zanurzony ponad pas. Smok chwycił się go kurczowo, a Miona zaczęła ciągnąć. Na początku nie miała oparcia na śliskim podłożu, ale już po chwili Draco zaczął powolutku wychodzić z mokradła. Kilka minut i jęków później stał już cały i zdrowy a brzegu. Połowę ciała miał obłoconą, przez co wyglądał, jakby miał na sobie za wysoko podciągnięte, zielono-brązowe spodnie. Smok popatrzył po sobie i warknął:
-To wszystko twoja wina...
-Moja wina?! To ty szedłeś tyłem!
-Ale to ty zadawałaś mi idiotyczne pytania!!!-Malfoy zacisnął zęby i pięści ze złości. 
-A co?! Nie mogę?!-Miona była naprawdę zirytowana.
Nie dość, że sam przez swoją nieuwagę wlazł w to bagno, to jeszcze zwala na nią! To szczyt bezczelności! Co za palant!
-Nie, nie możesz!-krzyknął głosem, który wręcz ociekał ironią.
-Słuchaj fretko!-Miona wyciągnęła wskazujący palec i przytknęła go do nosa Malfoy'a, który patrząc na niego musiał zezować.-Nie będziesz zwalał na mnie winy, skoro sam wlazłeś do tego mokradła! W dodatku jeszcze cię uratowałam, a ty mi tu masz jeszcze fochy! Teraz byś pewnie już gnił na dnie tego trzęsawiska, gdyby nie ja! Nie możesz chociaż trochę wdzięczności okazać?!
Popatrzyła na niego z goryczą w czekoladowych oczach i odwróciła się na pięcie. Nie oglądając się za siebie ruszyła w las, zostawiając za sobą oblepionego błotem Malfoy'a.
Draco w końcu zamknął usta i otrząsnął się z szoku. "Ale Granger ma gadane."-pomyślał i chcąc, nie chcąc podążył za nią.
Zastanawiał się czy powinien ją przeprosić. Może jednak nie miał racji? Nie! Stop! Chyba już w ogóle zwariował! To tylko szlama, a zdanie szlam się nie liczy! Powinien zastosować zasadę czystokrwistych, arystokratycznych rodów na Granger: "Szlamy i ryby głosu nie mają". Ale ona i tak by pewnie olała to z góry na dół i dalej się wymądrzała. Za jakie grzechy utknął z ta walnięta kujonką w ciemnym lesie, pełnym dziwnych, niebezpiecznych stworzeń i tych głupich bagien?! Po prostu świetnie! Wręcz cudownie!
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem i dalej wlókł się za Gryfonką w las, narzekając na swój nędzny żywot. 
Szedł i szedł, ale nigdzie nie widział Hermiony. Chyba ją zgubił w tej przeklętej puszczy... Dookoła były tylko drzewa i krzaki, które co jakiś czas złowieszczo szeleściły. Jeszcze ten mrok... Jak on bał się ciemności!
-Granger...-wyjąkał niepewnie.
-Granger?-powtórzył trochę głośniej.
-Malfoy!
Odwrócił się gwałtownie łapiąc się za serce, w stronę krzewów, z których wyłoniła się Hermiona. Kiedy zobaczył, że to tylko ona odetchnął z ulgą.
-Granger! Chcesz żebym tu zawału dostał?! Jak mogłaś mnie tak zostawić?! Ja się boję ciemności!!!
W tej chwili szybko przycisnął sobie dłoń do ust. Popatrzył na Herm oczami, w których kryła się panika. Za bardzo się rozpędził i wyznał jej swój sekret. Katastrofa!
-Serio?-zapytała, unosząc brwi.-Naprawdę boisz się ciemności?
-Uznajmy, że nic nie słyszałaś, bo jak komuś to powiesz, to wyczyszczę ci pamięć.-warknął.
-A właśnie!-twarz Miony w jednej sekundzie się rozjaśniła.-Chodź, to ci coś pokażę!
Powiedziała i zniknęła mu z oczu.
-Granger, zaczekaj!-krzyknął i ruszył za nią.
-No chodź!-usłyszał jej głos i przyspieszył.
Po kilku minutach przedzierania się przez krzaczyska i zdzierania sobie gardła, podczas wywrzaskiwania najróżniejszych przekleństw skierowanych do roślinności lasu, Malfoy zatrzymał się obok Hermiony i wytrzeszczył oczy.
-Granger, co to jest?!-wydarł się, wskazując palcem na stojące przed nimi zwierzę.
-Testral.-odpowiedziała, przyglądając się z zachwytem mrocznemu, wychudzonemu koniowi, bez źrenic i tęczówek, który właśnie wypuścił w powietrze przez nozdrza obłoczek pary.
Za to Draco patrzył na to z jawnym obrzydzeniem.
-Zachwycasz się ta kreaturą?!-zapytał z niedowierzaniem.
-Nie kreaturą, tylko pięknym, nadzwyczajnym stworzeniem!-zganiła go dziewczyna.
Nagle Testral zastrzygł uszami i zaczął niespokojnie przebierać kopytami w miejscu. Wyglądał na zaniepokojonego, co takim zwierzętom się rzadko przydarza. 
-Granger, co mu je...-Draco zaczął, ale nie dokończył, bo zwierzę stanęło dęba, prawie kopiąc go w twarz i pogalopowało ukryć się w zaroślach. 
-No widzisz co narobiłeś?! Uciekł przez ciebie!-Miona spojrzała na niego z wyrzutem i skrzyżowała ręce na piersi, wydymając usta.
-To n-nie przeze m-mnie...-powiedział drżącym głosem chłopak i wyciągnął przed siebie wskazujący palec.-T-tylko przez t-to!
Herm spojrzała na to "coś", na co wskazywał Draco i oczy jej wyzszły z orbit. Była tak przestraszona, że zapomniała jak się oddycha. Stała tak nieruchomo wpatrzona w poruszający się w ciemności kształt, który coraz bardziej się do nich zbliżał. W mroku kilka metrów przed nimi stała ogromna sklątka. Miała chyba półtora metra długości! Pełzła powoli w ich stronę, a oni cofali się krok po kroku do tyłu. 
-M-Malfoy, c-co to jest?-spytała cichutko Miona.
-Zdaje się, że to jest ten "maleńki" pupilek naszego kochanego olbrzyma...-odparł półgębkiem.-No naprawdę... I że niby ten potwór jest tutaj taki bezbronny i zagubiony...
-Hagrid casem troszkę przesadza...-wyjąkała Herm.
-Troszkę?!-Draco spojrzał na nią jak na idiotkę.
Usłyszeli bardzo dziwny i niepokojący dźwięk. Momentalnie odwrócili się w stronę sklątki, która potrząsnęła tylną częścią ciała.
-Uważaj! Będzie strzelać!-Smok wrzasnął przeraźliwie i rzucił się w najbliższe krzaki, ciągnąc za sobą zdezorientowaną Herm.
Wpadli z impetem między drapiące zarośla, którch kolce zostawiły na ich skórze krwawe zadrapania. Dracon upadł n plecy, a na niego spadła dziewczyna. Chłopak jęknął, bo Gryfonka prawie mu zmiażdżyła klatkę piersiową. Miona też stęknęła krótko, bo twarde lądowanie wycisnęło z jej płuc powietrze. Podparła się na łokciach i popatrzyła ze złością i wdzięcznością w jednym w stalowe oczy blondyna, a on uniósł lewą brew. Usłyszeli świst przelatującej obok z prędkością torpedy sklątki, którą wyrzuciło do przodu podczas wybuchu.
-Malfoy...-Smok usłyszał zrozpaczony głos dziewczyny.-Jak my ją złapiemy i w dodatku przytargamy do Hagrida? Skonfiskowali nam przecież różdżki!
-Nie mam pojęcia, Granger...-westchnął ze zrezygnowniem Draco i wyjrzał ostrożnie zza krzaka.
Nagle dostrzegł coś, co wywołało uśmiech na jego twarzy. Tak, teraz na pewno im się uda!
-Granger, mam pomysł...-oznajmił z przebiegłym uśmieszkiem, a Herm już wiedziała co ta mina oznacza...

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 17 - Brat

Ten rozdział to taka mała odskocznia od planu. Trochę wspomnień itd... Poprzednia notka była łącznikim akcji i okazło się, że jednak potzebuję takie dwa. Ten rozdział jest krótki, bo za bardzo czasu nie miałam, ale obiecuję, że natępny będzie o wiele dłuższy. Nie jestem z niego tak o końca zadowolona, ale ocenę zostawiam Wam. Mam nadzieję, że będzie tu więcej komentary niż pod ostatnim. Kolejnej notki spodziewajcie się 14 lub 15 marca, czyli w następną sobotę lub niedzielę. A i jeszcze jedno: MIŁEJ LEKTURY!!!


Severia dogoniła ją dopiero w połowie korytarza.
-Hej!-krzyknęła.-Rozumiem twoje zirytowanie tymi dziewczynami. Zbyt dużo sobie wyobrażają.
-To jest jakaś chora obsesja!-wybuchła Herm.
-Ty to i tak masz dobrze...-mruknęła Severka.
-Jak to?-zdziwiona Gryfonka odwróciła się do przyjaciółki z wyrazem wielkiego zaskoczenia na twarzy.
-Wiesz jaki jest Draco...-westchnęła.-On nie miał dobrego dzieciństwa, o ile w ogóle je miał. Byłam jego jedyną podporą. Gdyby nie ja, skończyłby ze sobą już dawno...
Zatrzymały się i usiadły pod ścianą, a mała Malfoy'ówna mówiła dalej:
-Ojciec nie był taki jak teraz... Miły, opiekuńczy, zabawny. Był Śmierciożercą. Nie znał litości, nawet dla żony i dzieci. Nawet ja, mając cztery lata dostałam od niego Cruciatusem. To było straszne. Niewyobrażalny ból, który rozrywa od środka. Draco bardzo to przeżywał, zwłaszcza, że po tym wydarzeniu na trzy dni straciłam przytomność. Od tamtej pory zrobił się cyniczny i wredny. Zamknął się w sobie i nie dopuszczał do siebie nikogo oprócz mnie.-Westchnęła ciężko, a w jej oczach stanęły łzy.
-Nie musisz mi o tym opowiadać.-powiedziała cichutko Hermiona.
-Ale ja chcę! Muszę! Muszę wyrzucić to z siebie!
-W takim razie słucham...
-Draco w wieku szesnastu lat zaczął spraszać do siebie panienki i się z nimi zabawiać. Nawet nie wiesz jak mi się serce rwało na strzępy za każdym razem, kiedy przyprowadzał którąś do domu, a ja musiałam słuchać ich jęków zza ściany. Wtedy wiedziałam, że nawet jak się nawróci, to nie będzie już ten sam człowiek. To nie będzie ten sam blondasek bez górnych jedynek, który codziennie swojej małej siostrzyczce przynosił kwiatka, lub podwędzoną z kuchni czekoladkę.-głos jej zadrżał, a jedna z kryształowych łez spadła z rzęs dziewczynki i roztrzaskała się bezgłośnie na zimnej posadzce.-Hermiono...  Ja już dawno temu straciłam mojego kochanego braciszka...
W tym momencie otwarcie wybuchnęła głośnym płaczem. Miona troskliwie objęła ramionami jej wątłe, trzęsące się od szlochu ciałko. Severia łkała w koszulę prefekt naczelnej i moczyła ją coraz to nowymi łzami. Wyglądała teraz jak małe, zagubione dziecko. Razem ze łzami, po policzkach spływały jej wszystkie niewypowiedziane troski i zmartwienia. Gniotła swoimi drobnymi rączkami materiał szaty starszej dziewczyny.W tym czasie Herm nawet nie próbowała sobie wyobrazić bólu, jaki przetrzymywała w sobie Sevia przez te wszystkie lata.
-Severia?-Miona usłyszała zdumiony głos nad swoją głową.-Co się stało?
Spojrzała w górę i zobaczyła zatroskaną twarz Draco Malfoy'a. Smok ukucnął przed nimi i uniósł lekko brodę siostry.
-Co ci jest? Czemu płaczesz?-zapytał tak łagodnie, że Hermiona znieruchomiała z wrażenia.
Sevia podniosła na niego zaczerwienione od łez oczy i po chwili rzuciła mu się na szyję, wybuchając na nowo histerycznym szlochem. Draco objął ją opiekuńczo ramionami i zanurzył twarz w jej włosach. Uniósł na Herm swoje stalowe tęczówki i wyszeptał bezgłośnie: "Dziękuję". Hermiona skamieniała jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. W tym czasie Malfoy podniósł się z podłogi i ruszył korytarzem, trzymając siostrę, która oplotła nogami jego biodra, a rękami szyję. Miona patrzyła za nimi, dopóki nie zniknęli w ciemnościach na końcu korytarza.

***
Szedł korytarzem do wieży Gryffindoru. Na rękach ciążył mu ciężar szlochającej siostry. Zastanawiał się, co się jej stało? Czemu tak płacze?
Przygarnął ją bliżej do siebie i pokonał ostatnie schodki. Stanął przed portretem Grubej Damy i wypowiedział hasło.
Kiedy wszedł do salonu, wszystkie spojrzenia spoczęły na nim. Przecież niecodziennie widzi się wielkieo Dracona Malfoy'a, tulącego czule siostrę której ramiona trzęsą się od płaczu. Lucy Finigann od razu do nich podbiegła i zaczęła się dopytywać, co się stało. Smoka to strasznie irytowało i narażało jego nerwy i psychikę na szwank. A to dlatego, że ta dziewczynka miała okropnie wkurzający, piskliwy głos.
-Nie twoja sprawa.-warknął na nią i skierował się w stronę schodów.
-Malfoy!
-Czego chcez, Wieprzlej?!-zirytowany Dracon odwrócił się, wywracając oczami.
-Jakim prawem wchodzisz tak po prostu do naszego pokoju wspólnego?!-Ron był ze złości czerwony jak burak.
-Wesley, ja rozumiem, że jak nie masz własnego domu, to nieumiejętnie próbujesz bronić tej Gryfońskiej dziury, ale to już lekka przesada.-Darco był już bardzo wkurzony zachowaniem rudego, ale nie krzyczał, tylko lekko podniósł głos.
-Słuchaj ty śmieciu...-rudzielec nie zdąrzył dokończyć, bo przerwał mu Harry.
-Nie kłóćcie się tutaj!-krzyknął-Ron, nie widzisz co się dzieje z Severią?! Daj Malfoy'owi dojść do jej dormitorium!
-Od kiedy ty jej tak bronisz?!-wrzasnął Wesley.
-Od kiedy stała się Gryfonką!!!
-Ona jest przecież córką Śmierciożercy i tego oślizgłego, kłamliwego Ślizgona!
Wybraniec nie powiedział już nic, tylo zamachnął się i przywalił przyacielowi pięścią w twarz. Siła uderzenia zwaliła chłopaka na podłogę.
-Ona jest jedną z nas.-wysyczał Harry, a Ron spojrzał na nieo z furią w oczach, przyciskając rękę do ociekającego krwią nosa.
Złoty Chłopiec popatrzył na Smok, który uspokajał cicho siostrę i powiedział:
-Zabierz ją do dormitorium.
-Dzięki, wybawco...-prychnął Malfoy i zaczął wspinać się o schodach do pokoju Sevii.
Po chwili już otwierał właściwe drzwi i klął pod nosem na liczbę przemierzonych schodków. Kto to wymyślił, żeby mieć salon na jednym piętrze, a trzy wspinać się do własnego dormitorium?! To pewnie dlatego najczęściej Gryfoni spóźniają się na lekcje.
Wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się dookoła. Właśnie teraz sobie uświadomił, że nie wie które łóżko należy do Severii. Chciał ją zapytać, ale okazało się, że zasnęła w jego ramionach. Uśmiechnął się krzywo pod nosem i jeszcze raz przyjrzał kufrom stojącym obok posłań. W końcu zauważył na jednym z nich inicjały: S.N.M, czyli Severia Narcyza Malfoy. Podszedł do niego i położył siostrę na łóżku, przykrywając ją kołdrą. Pocałował ją w czoło i odgarnął kilka platynowyh kosmyków z twarzy. Przy ludziach, a nawet przy rodzicach nie zdobyłbh się na aż tak czuły gest. Westchął ciężko i popatrzył na jej spokojną twarz. Wyglądała tak niewinnie i słodko... Naprawdę kochał ją  bardzo mocno i chciałby ją uszczęśliwić. Pamiętał, jak miał dziewięć lat, a ona trzy, to codziennie przynosił jej jakiegoś strasznie wymiętoszonego kwiatka lub w połowie rozpuszczoną czekoladkę. Szczerzyła wtedy te swoje ząbki i klaskała w małe dłonie, a on cieszył się, że widzi jej piękny uśmiech. Jednak pewnego dnia ojciec wrócił z pracy w bardzo złym humorze, ponieważ poszedł do szefa po podwyżkę, a niedość, że jej nie otrzymał, to jeszcze obniżono mu pensję. Miał wtedy dziesięć lat...

"Siedział na puszysty dywanie w salonie i bawił się zabawką różdżką. Przy jej pomocy budował wieżę z drewnianych klocków, które w sekrecie przed ojcem kupiła mu matka. Narcyza siedziała obok w fotelu i czytała książkę małej Severii,  którą trzymała na kolanach. Wyglądali jak jedna, piękna, szczęśliwa rodzina. Jednak pozory mylą...
Drzwi w holu trzasnęły głośno i usłyszeli siarczyste przekleństwo. Po chwili do pokoju wpadł rozwścieczony Lucjuz Malfoy z różdżkę w ręku. Potoczył po swojej rodzinie wzrokiem, w którym czaił się obłęd. Jego spojrzenie zatrzymało się na Severii,  która patrzyła na niego wielkimi ze strachu oczami. Malfoy Senior uśmiechnął się do niej krzywo i w jednej chwili zabrał ją z kolan swojej żony,  która chciała zaprotestować, ale rzucił jej mordercze spojrzenie i uspokoiła się.  Ciągle jednak ledwo powstrzymywała się, by nie zacząć płakać. Mały Draco siedział na dywanie i nic nie rozumiał z tej całej sytuacji. Czemu tata zabrał mamie jego siostrę? Czemu mama nie chce mu jej dać? W tym czasie Lucjuz posadził Severię na podłodze i uniósł na nią różdżkę. Narcyza zerwała się z fotela i krzyknęła:
-Nie!!!
Ale Malfoy Senior nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi i rzucił zaklęcie.  Od razu Sevia zaczęła się wić na posadzce, a całe Malfoy Manor wypełnił jej rozdzierający,  przeraźliwy wrzask. Pani Malfoy podbiegła do męża i wyrwała mu z ręki czarodziejski patyk.
-Co ty wyprawiasz?! Przecież ona jest maleńka!!! Mogła nie przeżyć!!! 
- Po co mi druga baba w domu?!
Narcyza otworzyła usta w szoku. 
-Jak możesz tak mówić?!
Lucjusz nic nie odpowiedział,  tylko skrzywił się okropnie i teleportował się z cichym trzaskiem. 
Pani Malfoy odetchnęła z ulgą i podbiegła do skulonej na podłodze córki. Draco poszedł za nią i ukucnął obok siostry. Na jej obojczyku pojawiła się głęboką szrama,  a całe ciało trzęsło się z wycięczenia. Malfoy Junior nie wiedział, dlaczego jego ojciec tak postąpił.
Łzy pojawiły się w jego oczach i zanim się obejrzał, zaczęły wpływać cienkimi strumieniami po policzkach. Po chwili już otwarcie szlochał9, a Narcyza leczyła rany i usuwała blizny.
Jak jego ojciec mógł to zrobić?!"

No właśnie... Jak mógł to zrobić?
Draco siedział na łóżku siostry i wpatrywał się tępo w podłogę. Chciałby, żey ten dzień nigdy się nie wydarzył. Westchnął przeciągle i schował twarz w dłoniach. Jedna, jedyna łza spłynęła mu po policzku. Nawet nie wysilił się, by ją otrzeć.
-Draco...
Odwrócił głowę w stronę siedzącej na łóżku Severii.
-...zaraz zacznie się twój szlaban.
Smok zerwał się z łóżka Sevii i wybiegł z dormitorium. Pędził po schodach na złamanie karku. Na szczęście nikt nie odważył się stanąć u na drodze. Na najniższej kondygnacji potknął się o własne nogi i zleciał w przyspieszonym tępie, liniami "Malfoy 2" na sam dół.
-Malfoy?! Co ty wyprawiasz?!-usłyszał zdumionym głos i od razu rozpoznał jego właściciela.
-Leżę, Granger...
-To akurat widzę... Wstawaj i chodź na ten szlaban!
Wstał z podłogi z głośnym westchnieniem i otrzepał szatę z niewidzialnego kurzu. Spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Hemiona. Teraz już znikała za wrotami, prowadzącymi na błonia. Pokręcił ze zrezygnowaniem głową i ruszył za nią.
To będzie ciężka noc...