niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 22 - Co z nimi?

Witajcie! Oto pierwszy rozdział po przerwie, który dedykuję mojej koleżance Marcie, która była moją główną inspiracją do tego rozdziału. Dziękuję Ci! Zapraszam Was do odwiedzenia strony "Kącik muzyczny" są tam wszystkie piosenki które są albo moją inspiracją, albo przy nich piszę. Są one ułożone w kolejności przypadkowej. Dziękuję wszystkim za prawie 11 000 wyświetleń i mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście. Tak czy siak zapraszam na kolejny rozdział:

Pozdrawiam
E.L.


TRACH!!!
Hermiona otworzyła gwałtownie oczy i usiadła szybko na łóżku, pośród rozkopanej pościeli. Potoczyła zaspanym wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu źródła hałasu, który wyrwał ją ze snu. Nie zauważając niczego podejrzanego ziewnęła przeciągle, podrapała się po jeszcze większej szopie skołtunionych loków niż zwykle i ułożyła głowę z powrotem na poduszce, zamykając oczy. Już była na granicy rzeczywistości i snu kiedy...
ŁUP! HAHAHAHAHA!!!
Zacisnęła szczęki ze złości i zmarszczyła brwi. Z rządzą mordu w czekoladowych oczach wyskoczyła z łóżka w samej, różowej piżamie w białe serduszka i chwyciła różdżkę, leżącą na szafce nocnej obok budzika (który, tak na marginesie, wskazywał czwartą nad ranem). Wkurzona na maksa ruszyła do drzwi. Z gniazdem na głowie wyglądała jak prawdziwa czarownica... i to taka niezbyt dobra.
Chwyciła za klamkę i otworzyła je, prawie nie rozwalając ściany. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, powiedzieć lub chociaż zorientować się w sytuacji coś rozbiło się z hukiem, połączonym z plaśnięciem na ścianę tuż obok niej. Po chwili stała w progu cała mokra od stóp do czubka głowy.
-Ups...-usłyszała cichy, rozbawiony głos.
Teraz ogarnęła ją prawdziwa furia. Zazgrzytała zębami i powoli podniosła powieki. To co ujrzała przeszło jej najśmielsze wyobrażenia. Cały salon wyglądał jakby przeszedł przez niego huragan, tornado i tsunami w jednym. Meble były poprzewracane, a dookoła walały się kawałki rozbitych wazonów oraz fragmenty kwiatów, które na dodatek były tak rozdeptane, że nie można było odróżnić co jeszcze niedawno było łodygą, a co płatkami. Egzemplarze "Proroka Codziennego" zaścielały chyba wszystko, włączając w to biedną sorbet, która wyglądała jak zmokły szczur. Jednak nie to wszystko przeraziło ją najbardziej. Na środku tego całego bajzlu stali... tak... jak zwykle... Blaise i Severia...
Byli cali mokrzy, a na twarze mieli przyklejone głupkowate uśmiechy. Byli zziajani, a Zabini w jednej ręce trzymał balon z wodą. Wszystko jasne... Ci wariaci urządzili sobie w dormitorium bitwę wodną. Westchnęła z rezygnacją i podeszła do przerażonej Sorbet, która kuliła się pod gazetą. Wzięła ją ostrożnie na ręce i przytuliła do siebie. Z kamiennym wyrazem twarzy odwróciła się do przyjaciół i... nie powiedziała nic, bo po prostu ręce jej opadały na ich widok. Ruszyła w stronę swojego pokoju, ale zanim zamknęła drzwi, rzuciła:
-Tylko macie tu posprzątać...
Na moje słowa równocześnie wywrócili oczami i spojrzeli na nią wzrokiem mówiącym: "Chyba cię coś boli..." po czym od nowa zaczęli obrzucać się balonami.
Pokręciła ze zrezygnowaniem głową i zostawiła ich samych.
Idąc w stronę łóżka uśmiechnęła się pod nosem. Oni zawsze będą jak takie upierdliwe dzieci, które włażą wszystkim pod nogi i mają w nosie co się do nich mówi. Nigdy się nie zmienią...
Odstawiła Sorbet na miękką pościel i wysuszyła jej futerko oraz siebie jednym machnięciem różdżki. Usiadła na posłaniu i zerknęła na zegarek. Wskazywał w pół do piątej rano. Pomyślała, że i tak już nie zaśnie, więc podniosła się i skierowała swoje kroki w stronę biurka, zawalonego różnego rodzaju podręcznikami i książkami prawie pod sam sufit. Mijając zawieszony na drzwiach szafy pokrowiec z garniturem dla Malfoy'a uśmiechnęła się szyderczo. Nie mogła się doczekać jego miny, jak zobaczy to w czym ma spędzić cały dzisiejszy wieczór i noc.
Siedziała przy biurku z lekkim uśmiechem na twarzy, czytając już chyba po raz setny "Historię Hogwartu". Mimo, że znała ją już praktycznie na pamięć, ciągle znajdowała coraz to nowsze i ciekawsze szczegóły. Z wypiekami na twarzy śledziła losy założycieli szkoły magii. Tak była zaczytana, że nie zauważyła nawet, jak ktoś po cichutku wślizgnął się do jej pokoju. Po chwili poczuła jakieś zimne dłonie, które delikatnie zakryły jej oczy. Uśmiechnęła się szerze i zapytała:
-Kto to?-odpowiedział jej cichy śmiech i nienaturalnie piskliwy głos:
-Zgadnij.
-Severia?-spytała niepewnie.
-Jeszcze czego...
-To może... Blaise?-spróbowała ponownie.
-Slytherinie! Co to za pomysł?! Oczywiście, że nie!-usłyszała, że tajemniczy ktosiek strasznie się oburzył na jej słowa i już wiedziała kto stoi za jej plecami. Jednak to o dziwo nie zepsuło jej humoru...
-Malfoy...
-No nareszcie!-ręce blondyna zniknęły sprzed jej narządu wzrok, a ona odwróciła się w jego stronę.
Stał przed nią ubrany w szkolne szaty, a na ramieniu miał wypełnioną książkami, czarną torbę z małymi inicjałami: D.L.M. wyszywanymi srebrną nitką. Jego włosy były w totalnym nieładzie, co mu się nigdy nie zdarzało. Był perfekcjonistą, jeśli chodzi o swój wygląd. Oczy błyszczały mu jak dwie stalowe gwiazdy, a na ustach gościł, o dziwo, szczery, szeroki uśmiech. Nie, to nie był zwykły uśmiech... Draco stojąc tak przed Mioną szczerzył się jak głupi od ucha do ucha i gapił się na nią jakby była co najmniej... nie umiała tego określić. Po krótkiej chwili milczenia Smok zapytał:

-Pokażesz mi ten garnitur czy cokolwiek to jest?
Herm pokręciła przecząco głową i powiedziała:
-Zobaczysz go dopiero wieczorem, przed balem.
-Ale dlaczego?-zrobił minę skrzywdzonego szczeniaka, który tylko poobgryzał dla zabawy czubki butów domowników.
-Bo to ma być niespodzianka!-udała, że jest zdenerwowana.-A teraz wynocha!
-No co to za maniery...-zacmokał z niezadowoleniem.-Ja tu specjalnie się fatyguję, by zabrać jaśnie pannę na śniadanie, a ty mnie wypędzasz! To już szczyt wszystkiego!-zrobił obrażoną minę wkurzonego pięciolatka, któremu zabrano samochodzik i splótł ręce na piersi.
-Ż-że co? Ty przyszedłeś, by zabrać mnie na śniadanie?-Hermiona była tak zszokowana, że nie wiedziała co mówiła, co mówi i co ma powiedzieć.
-Zacięłaś się? Haloo...-dopiero po chwili zorientowała się, że wgapia się od kilku minut w jeden punkt przed sobą jak sroka w gnat, a Malfoy z lekkim, rozbawionym uśmiechem machał jej przed oczami ręką.
-Co jest?-zapytała nieprzytomnie.
-Zakochałaś się czy co? No ja wiem, że jestem przystojny, ale nie wiedziałem, że aż tak na mnie reagujesz... To idziesz w końcu na to śniadanie?-zapytał te śmiechem i wesołymi iskierkami w oczach.
-Ja?-zapytała głupawo i od razu trzasnęła się z całej siły dłonią w czoło.
-Nie, ściana za tobą...-zironizował Draco.
-No to poczekaj chwilę, to się przebiorę.-powiedziała, zdając sobie sprawę, że ciągle jest w samej piżamie.
Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej swój szkolny mundurek. Chwyciła rogi góry od piżamy, by ją ściągnąć, ale nagle znieruchomiała. Puściła koszulkę i odwróciła się w stronę Smoka, który rozsiadł się (a raczej rozwalił) na jej łóżku i przyglądał się jej poczynaniom z ożywionym zaciekawieniem w oczach. Herm chrząknęła znacząco, na co on rzucił jej pytające spojrzenie. Westchnęła ciężko. Do tego człowieka nic nie dociera...
-Mówiąc "poczekaj" miałam na myśli to, żebyś poczekał za drzwiami...
-Ale mi tu dobrze...-wyjęczał, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
-Ale mnie to nie obchodzi! Wynocha!-wskazała ręką drzwi i tupnęła w przypływie irytacji nogą.
-Nie chcę..-mruknął, kładąc się na pościeli.
-Przecież nie będziesz się patrzył, jak się przebieram!-Mionę wyprowadziło z równowagi jego zachowanie, ale kiedy już otwierała usta, by się na niego wydrzeć, Draco z westchnieniem podniósł się z łóżka i po prostu wyszedł. Herm stała jak wryta i patrzyła się na drzwi, jak krowa na malowane wrota. Malfoy wykonał jej prośbę, a raczej rozkaz z własnej, nieprzymuszonej woli? Nie, to jest zbyt piękne, by było prawdziwe... A jednak... Dzisiaj w ogóle jest taki dziwny, taki... miły. Może porwali go kosmici z marsa i podstawili na jego miejsce ulepszoną wersję?
Jak w transie ubrała się w szkolne szaty i chwyciła torbę, która wręcz pękała w szwach od książek. Podeszła do misek Sorbet i nałożyła jej jedzenie do nich, po czym pogłaskała kotkę po głowie i wyszła z dormitorium, delikatnie zamykając drzwi.


***
Hermiona schodziła po schodach do lochów na ostatnią tego dnia i najmniej lubianą lekcję... eliksiry. Stary nietoperz pewnie znowu odejmie jej punkty za nic. Przyzwyczaiła się do tego, że jak coś robi dobrze, bez żadnego błędu to on automatycznie kipi ze złości. No ale musi być na tym świecie równowaga.  Skoro wszyscy nauczyciele (nie wliczając w to tej świrniętej Trelavney) uwielbiają ją i podziwiają jej zdolności to oczywiście musi być taki jeden stary zgred, który robi wszystko by miała jak najniższe stopnie. Zresztą Snape jest tak naprawdę taki dla wszystkich Gryfonów. Na przykład jak ostatnio Seamus się zapomniał i położył nogi na ławce to od razu oberwał minusowymi punktami, których wcale nie otrzymał tak mało, bo aż trzydzieści. Za to Malfoy wszystkie lekcje siedzi, a raczej leży rozwalony jak jakiś król na krześle z tymi swoimi krzywymi, dolnymi kończynami wywalonymi w całej okazałości na stół i mistrz eliksirów nawet na niego nie spojrzy. I gdzie tutaj jest sprawiedliwość? No tak... równość w karaniu Ślizgonów i Gryfonów w wykonaniu przerośniętego nietoperza już daaaawno temu uciekła z wrzaskiem.
Zastanawiając się tak nie zauważyła, że doszła pod klasę. Nagle poczuła jak gwałtownie na kogoś wpada, co wyrwało ją z zamyślenia. Na szczęście nie upadła, bo byłaby przez tydzień pośmiewiskiem Slytherinu, którego uczniowie stali pod salą, podpierając ściany. Jedynie niebezpiecznie się zachwiała. 
-Uważaj jak leziesz, szlamo!-usłyszała zimny, ostry jak brzytwa głos.
Podniosła głowę i ujrzała twarz Malfoy'a, wykrzywioną w grymasie pogardy i wstrętu. Kiedy zajrzała w jego oczy zobaczyła w nich tylko lód i wielką obrazę majestatu. Dracon prychnął z pogardą i odszedł dumnym krokiem. "Co mu się stało?"-pomyślała zdziwiona Herm.-"Przecież rano był taki miły...". Nie wiedziała o co chodzi. Czemu tak nagle zmienił nastawienie do niej, a potem na powrót stał się aroganckim dupkiem? Nagle ją olśniło... Weszła do klasy, mając w głowie jedną myśl: "Nie chce sobie głupek zepsuć reputacji..."

***
Wyszła z sali wściekła jak osa. Ten stary... bałwan znowu odjął jej dziesięć punktów, a to tylko dlatego, że chciała opowiedzieć o eliksirze wielosokowym! Jak można być tak wrednym?! Ona tego po prostu nie ogarniała! 
Już była przy wyjściu z lochów, kiedy poczuła jak ktoś ją łapie za ramię i krzyczy:
-Miona!
Odwróciła się z zamiarem wygarnięcia temu komuś co sądzi o wrzeszczeniu do ucha, ale zmieniła zdanie, gdy zobaczyła Pansy.
-O co chodzi?-zapytała spokojnie.
-Dzisiaj po kolacji przyjdź do mojego dormitorium.
-Po co?-Mionę zdziwiło to co powiedziała czarnowłosa.
-No jak to po co? Muszę cię zrobić na bóstwo przed dzisiejszym balem!-wykrzyknęła uradowana.
-Wiesz...-westchnęła Herm.-Ja chyba nie pójdę...
-Cooo?! Musisz iść! Jesteś współorganizatorką!-oburzyła się Parkinon.
-Ale ja nie chcę całą noc użerać się z Malfoy'em...-jęknęła z rozpaczą.
-Nie martw się. Ja cię obronię!-powiedziała dumnie, unosząc podbródek.
-No nie wiem...-Miona dalej nie była zbytnio przekonana.
-Na Salazara!-Pansy się chyba trochę zirytowała.-Co ty jesteś zegar z wahadłem, że się tak ciągle wahasz?! Masz być u mnie od razu po kolacji z suknią i nie da się tego odwołać!
-Ale Malfoy ma mój strój...-wyjęczała z bezsilnością.
-Mnie to nie obchodzi!-krzyknęła przez ramię Ślizgonka, odchodząc.
Świetnie... Teraz będzie musiała zniżyć się do poziomu odezwania się do tego barana...

***
Draco stał, oparty o barierkę na wierzy astronomicznej i patrzył na mieniące się w słońcu wody Hogwarckiego jeziora. To tutaj był świadkiem śmierci Dumbledora. Pamiętał to tak dobrze, jakby wydarzyło się wczoraj... "Muszę cię zabić! Inaczej on zabije mnie...", Snape, "Avada Kedavra!", zielony błysk, ciało profesora spadające na dziedziniec, okropny rechot Bellatriks...
W pewnej chwili usłyszał łopot skrzydeł i obok niego na poręczy usiadła sowa z przyczepioną do nóżki wiadomością. Zmarszczył brwi i odwiązał karteczkę, a ptak od razu odleciał. Patrzył przez chwilę za nim, a potem spuścił wzrok na list, który trzymał w ręce. Rozwinął go i zobaczył piękne, równiukie pismo:

Przyjdź do mojego dormitorium z sukienką.
Teraz!
H.G.

Westchnął ciężko i chcąc, nie chcąc zaczął schodzić po schodach, kierując się do lochów.  Wolał nie narażać się Granger. Nie to, że jej się bał, nic z tych rzeczy... Ona nic by mu nie mogła zrobić, bo jest za słaba. Po prostu nie chciało mu się słuchać jej marudzenia, jęków i wyrzutów, które miał tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
***
Wszedł do pokoju Hermiony z pokrowcem na suknię, przewieszonym przez ramię. Przywitał ją karcący wzrok Miony i jej słowa:
-A pukać to cię w domu nie uczyli?!
-Nie.-mruknął i rozwalił się na jej łóżku.
Dziewczyna jedynie spojrzała na niego krzywo i zdjęła z drzwi szafy szary worek. Rzuciła nim w Ślizgona, a sama zabrała swoją kreację.
Smok na razie nie patrzył na swój strój, tylko obserwował reakcję Gryfonki. Herm powoli rozpięła suwak i wytrzeszczyła oczy. Otworzyła usta i szepnęła cichutko, delikatnie gładząc materiał sukienki:
-Merlinie...-zerknęła na Dracona, który szczerzył się do niej. 
Malfoy był dziwnie szczęśliwy, widząc niemy zachwyt w jej oczach, kiedy patrzyła na swoją kreację. Zwykle był usatysfakcjonowany jak kogoś torturował, a teraz czuł się uszczęśliwiony nie dlatego, że ktoś cierpiał, tylko właśnie się cieszył. "Co się ze mną dzieje?"-pomyślał.
Herm spojrzała na Draco i powiedziała:
-Dziękuję... Jest piękna...-chłopak spojrzał na nią jak na jakąś kosmitkę.
"Granger mi dziękuje? Nie, to na pewno jest sen..."-przez głowę przeszła mu pełna niedowierzania myśl.
-Malfoy! Teraz ty obejrzyj swój strój!-usłyszał ożywiony głos, połączony z chichotem.
Oprzytomniał i spojrzał na nią podejrzliwie, mrużąc oczy. Co ta mała szczota kombinuje? Wolno sięgnął po swój pokrowiec i otworzył go. Kiedy ujrzał to co było w środku wydał z siebie przeraźliwy wrzask:
-CO TO JEST?!
Hermiona nie mogła już wytrzymać i wybuchnęła głośnym, niekontrolowanym rechotem, który było słychać w całym Hogwarcie. Malfoy wyglądał komicznie, trzymając w ręce wieszak ze swoim garniturem, który był w całości koloru pudrowego różu. Dołączona była do niego była do niego biała koszula i różowa mucha z wyszywanymi na niej srebrną nitką kwiatuszkami. Draco miał minę, która wyrażała ogromne zdziwienie, irytację, niedowierzanie, wściekłość i trochę rozbawienia. Wydawało się, że jego gałki oczne zaraz potoczą się po podłodze, prosto pod stopy Gryfonki, a szczęka wypadnie z zawiasów. Jednym słowem wyglądał jak zdziwione zombie. Dosłownie!
-Ja mam to założyć?!-zapytał, a raczej wydarł się Smok.
-Tak.-odparła, krztusząc się ze śmiechu. 
Po tych słowach zabrała swoją kreację i wyszła z pokoju, zostawiają osłupiałego Dracona samemu sobie. A nie... Zostawiła go z różowiutkim garniturem.

***
-Serio? Na serio Malfoy kupił ci to cudo? Z własnej woli?-Pansy zachwycała się suknią już od piętnastu minut, a Miona ciągle odpowiadała tak samo na wszystkie pytania:
-Tak.
-Naprawdę?-Ślizgonka dalej nie dowierzała.
-Tak, ale teraz ty pokaż mi swoją kreację.
-Okej.
Czarnowłosa podeszła do szafy wyjęła z niej przepiękną, czarną suknię. Jej dolna część była utrzymywana w całości na drucianej konstrukcji, a u góry był gorset z delikatnymi koronkami. Kreacja nie miała ramiączek i była wręcz boska. Miona zauważyła jeszcze, że z tyłu była zawiązana wielka kokarda, obszyta srebrną tasiemką.
-Wow...-wydusiła w końcu.-Harry się postarał...
-No... To prawda...-westchnęła Pansy.-Wiesz, nie wiedziałam, że on jest taki fajny. Na pierwszy rzut oka to taka trochę z niego ciapa, ale jak się spojrzy głębiej...
-Tylko mi się tu nie zakochaj.-przerwała jej ze śmiechem Gryfonka.
-Chciałabyś...
-Dobra, ja już nic nie mówię... Może w końcu zaczniesz robić ze mnie bóstwo, chociaż wątpię, by ci się udało...
-A tak, oczywiście!-ożywiła się Ślizgonka i poprowadziła Mionę do krzesła.
-Tylko nie zrób ze mnie...
-Tak, tak wiem... Tylko lekki makijaż...
Herm szczerze trochę bała się efektów pracy czarnowłosej, ale jak już się zgodziła to tego nie odwoła, bo zrobi jej przykrość. Wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy. Cienie do oczu, szminki, pudry, podkłady przybywajcie!

13 komentarzy:

  1. Nareszcie! Ile można. A nie sorry, miałaś egzamin zdałaś? Na czym grasz? Ja na gitarze i wiem , że jak się ma egzamin albo konkurs, to trzeba dużo ćwiczyć.
    Pisz szybko następny rozdział
    America

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja gram na skrzypcach i jestem na piątym roku na pierwszym stopniu szkoły muzyczej (jest sześć lat). Tak, zdałam egzamin i dostałam piątkę. Dziękuję, że komentujesz!

      Pozdrawiam
      E.L.

      Usuń
  2. Jej wróciłaś. Rozdział jak zwykle super i juz się nie mogę doczekać nn. Malfoy w różowym garniturze <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Malfoy mi się trochę za miły wydaje... mimo wszystko. Garnitur Blondaska najlepszy!!! A kwiatuszki tozwalają... już go sobie wyobrażam... uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Po prostu wspaniałe!! Czekam na następny :**
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny rozdział! Uśmiałam się jak nie wiem co!! Ale najlepszy tekst, to ten i zdania nie zmienię! :DD ---> "Co ty jesteś zegar z wahadłem, ze tak się ciągle wahasz?"
    Genialne!!
    Pozdrawiam!
    Charlotte Petrova

    Zapraszam do siebie na drabble:
    http://dramione-wymiana.blogspot.com/2015/06/na-przeproszenie.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Superowy rozdział pisz tak dalej!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie, że zdałaś egzamin!!! ;)
    Świetny rozdział!! :)
    Ale się pośmiałam!!!:)
    Czekam z niecierpliwością na next!!! :)
    R.Q.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo :) czekam na next :)
    Rosenatorka

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka! Całą noc zerwałam żeby twojego bloga przeczytać . Każdy kolejny rozdział był jak narkotyk... nie mogłam się powstrzymać od następnego. Szukałam dramione, które było by ciekawe, a zarazem z humorem , ponieważ niektóre są bardzo poważne. Cieszę się że znalazłam Ciebie i twoje opowiadanie, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Życzę weny :*

    ~Sarna •.~

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next? :)
    Pozdrawiam i zapraszam na miniaturkę.
    R.Q.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miniaturkę przeczytałam już dawno i komentarz jest. To chodzi o czwartą, tak?
      Rozdział być może pojawi się jeszcze w tym tygodniu, ale niczego nie obiecuję. Nie chcę po prostu wstawiać czegoś niedopracowanego tylko aby było, więc proszę o jeszcze trochę cierpliwości. Wiem, że już miesiąc czekacie, ale byłam przez ponad dwa tygodnie na koloniach i rozdział to na razie ruiny.

      Pozdrawiam
      E.L.

      Usuń