środa, 25 lutego 2015

Rozdział 16 - Plany i układ

Obudził ją trzask gwałtownie otwieranych drzwi. Jęknęła przeciągle i zakryła sobie głowę poduszką. Czy ona już nawet wyspać się nie może?! Zawsze ktoś przylezie i jej przerwie. Najchętniej ukatrupiłaby teraz sprawcę nieprzyjemnej pobudki. Poczuła, jak jej puchowa osłona na uszy została brutalnie zerwana.
-Miona, wstawaj!
-Diaaable...-mruknęła z niezadowoleniem.
-Słucham?-nachylił się ku niej z uśmiechem.
-Ooodwaal się...-wyjęczała, odpychając dłonią jego twarz.
Zabini parsknął krótkim śmiechem.
-Ja wiem, że ty nie chcesz wstać.-przysiadł na brzegu łóżka.-Ale nie chcę cię martwić...
-Czego ty jeszcze chcesz?!-warknęła zirytowana spod kołdry.
-...śniadanie zaczęło się dziesięć minut temu.
-Co?!-krzyknęła i wyskoczyła z łóżka.
Blaise zaśmiał się głośno i rozwalił na jej posłaniu, obserwując krzątającą się nerwowo dziewczynę. Herm była teraz w samej szarej, luźnej koszulce na ramiączkach i króciutkich, czarnych szortach, więc Diabeł mógł napatrzeć się na zwykle ukryte pod workowatymi ubraniami, kształty Gryfonki. Jednak po chwili znikła mu z oczu, wchodząc do łazienki. Po kilku minutach weszła do sypialni, ubrana w szkolny mundurek i narzuciła szkolną szatę.
-Chodź!-krzyknęła i wybiegła na korytarz.
Zabini podniósł się i popędził za nią.

***
Gnali przez puste korytarze, a echo ich kroków odbijało się od ścian zamku. Już z daleka widzieli wrota Wielkiej Sali. Dobiegli do nich i zatrzymali się gwałtownie. Z sali wyszła profesor McGonagall i spojrzała na nich ze stoickim spokojem.
-Jak to dobrze, że jesteście. Mam do was prośbę.-powiedziała i podeszła do nich bliżej.
-Słuchamy.-odpowiedziała Hermiona.
-Jak wiecie, zbliża się Halloween.-zaczęła, przerzucając różdżkę z ręki do ręki.-Chciałabym, byście zajęli się przygotowaniem imprezy z tej okazji.
-W sensie dyskoteki?-zapytał ożywiony Diabeł i mrugnął porozumiewawczo do Miony.
-Można to tak ująć, panie Zabini.-odparła zimno, nie zaszczycając go spojrzeniem i odwróciła się z zamiarem odejścia.
-Są jakieś wymagania specjalne, czy coś?-spytała Herm.
-Macie wolną rękę i wszystkie środki dozwolone. Tylko to ma być na Halloween, a nie na Boże Narodzenie.-rzuciła przez ramię.-A, i bez alkoholu.
Ślizgon i Gryfonka spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się szeroko. Już oni się postarają, by ten bal był wyjątkowy.
-Sami nie damy rady wszystkiego zrobić na czas.-stwierdziła Hermiona.
-Poproszę Smoka i Sevkę. Na pewno się zgodzą.
-A ja zapytam Harrego!-Miona podchwyciła zapał chłopaka.-I może jeszcze Ginny!
Z takimi postanowieniami ruszyli na lekcje, ponieważ śniadanie już dawno się skończyło.

***
-Ginny! Harry!-Hermiona przepychała się na korytarzu między uczniami, by jak najszybciej dotrzeć do celu.
-Miona, co się stało?-zapytał Wybraniec.
Mam do was prośbę, a raczej pewną propozycję... Chociaż to może jednak prośba?-Herm była tak podekscytowana, że sama nie wiedziała co mówi.
-Hermi, o co chodzi?-spytała w końcu Ginny.-Wysłów się wreszcie!
-Pomożecie mi przygotować Wielką Salę na imprezę Halloweenową?-wypaliła.
Złoty Chłopiec i ruda stali przez chwilę nieruchomo, ale zaraz potem uśmiechy wpłynęły na ich twarze.
-Super!
-Wchodzimy w to!
-Kiedy zaczynamy?
-Macie już jakiś plan?
Zaczęli się nawzajem przekrzykiwać.
-Spokojnie. Zaczniemy pojutrze. Zarezerwuję Wielką Salę. Najpierw musimy tam wszystko przygotować i przynieść pudła z ozdobami od Filcha. W dodatku trzeba jeszcze zaczarować kościotrupy...
-Nom, pełno roboty...-przyznał Harry.
-To o której możecie? Tak dokładnie?
-Pojutrze jest sobota, tak?-zapytała Ginny.
-Tak.
-Okej, ja mogę. Ale może zacznijmy już od rana? Może o dwunastej?-zaproponowała.
-A co z obiadem?-zapytał Chłopiec, Który Przeżył, By Zadawać Głupie Pytania.
-Poprosi się McGonagall, by odbył się w innej sali.-wyjaśniła Hermiona.
-Fajnie!-krzyknęła ruda.-To w sobotę o dwunastej przed Wielką Salą!
Ginny wzięła za rękę Wybrańca i pociągnęła go wśród uczniów.
-Hej!-odwróciła się w stronę wołającego ją Blaise'a.
-O co chodzi Diable?-podeszła do niego.
-Kiedy i o której będziemy dekorować tę salę?-zapytał.
-Pojutrze spotykamy się o dwunastej, przed Wielką Salą.
-Aha, okej...-mruknął.-To ja idę im powiedzieć!
-A zgodzili się?
-Taa... Jeszcze muszę dać coś w zamian Severii, ale Smok chętnie się zgodził, więc może coś jej zafunduje...
-To powodzenia!
-Myhm...-westchnął-Przyda  mi się...

***
-I co mi dasz w zamian?-Severia naskoczyła na Zabiniego, od razu jak wszedł do pokoju Draco.
-Siostra, daj mu święty spokój.-mruknął, leżący na łółżku Malfoy.
-Nie ciebie się pytam!-Sevka założyła ręce na piersi i wydęła usta.
-Sevia...-westchnął ze zrezygnowaniem Zabini.-Jesteś gorsza od Dracona, kiedy ma okres...
Severia wybuchnęła głośnym śmiechem i aż opadła na łóżko Natt'a, trzymając się za brzuch. Malfoy'a zatkało. Siedził z otwartymi ustami i wpatrywał się w przestrzeń przed sobą.
-Ale ja nigdy nie miałem okresu...-wymamrotał cicho, na co odpowiedziały mu jeszcze głośniejsze salwy śmiechu.
-O matko...-mruknął Blaise, ocierając łzy rozbawienia.-Twoja mina była bezcenna!
-Prawda!-przytaknęła Severia.-Ale przejdźmy do konkretów. Już wiem, czego chcę.
-No czego?
-Skoro to będzie impreza dla szóstego i siódmego roku, to załatwcie mi na nią przepustkę!-dokończyła, dumnie unosząc podbródek..
Smok i Diabeł zastanawiali się chwilę, ale w końcu skinęli lekko głowami.
-Okej.
-Spoko. I tak nie będzie alkoholu, bo McSztywna nie pozwoliła. Tylko, że ogłosimy cię jako gościa honorowego.-Blaise mówił jak najęty, wyjaśniając wszystkie szczegóły.
-Tylko z kim ja pójdę?-Severka zmartwiła się tą myślą.
-Spokojnie.-powiedział Zabini.-Hermiona na ostatniej przerwie wymyśliła sposób, by rozwiązać ten problem. Jutro po śniadaniu odbędzie się losowanie partnerów, ale to nie wszystko! Chociaż... Nie, nie będę wam mówił. Dowiecie się w swoim czasie!-z tymi słowami wyszedł z dormitorium, trzaskając drzwiami.
Rodzeństwo Malfoy'ów popatrzyło po sobie i równocześnie uniosło lewą brew. Parsknęli krótkim śmiechem i ponownie spojrzeli sobie w oczy. Severia rozłożyła ręce i powiedziała:
-Chodź, przytul mnie braciszku...-uśmiechnęła się czarująco.
Draco zachichotał cicho. Tak umieją się uśmiechać tylko Malfoy'owie. Niewinnie, a zarazem uwodzicielsko. Podniósł się i podszedł do siostry. Kiedy był na wyciągnięcie ręki, pstryknęła go mocno w nos. Smok zamrugał kilka razy, a kiedy zorientował się w sytuacji, Sevia była już pod drzwiami.
-Jak ja cię nienawidzę...-wymruczał.
-Nie martw się. Ja ciebie też!-odkrzyknęła i już jej nie było.

***
-Mionuś...
-Czego?
-Mioneczko...
-Co?!
-Mionusiusiu...
-Czego ty chcesz?! O co ci chodzi?!
-Nic, tylko chciałem sprawdzić twoją reakcję.-uśmiechnął się wrednie.
-Merlinie, dodaj mi siły, bym go nie zamordowała...-jęknęła z rezygnacją.
-Ale ja jestem Blaise Zabini, a nie Merlin.-powiedział cicho Diabeł.
-A co to za różnica?!-Miona była już naprawdę zirytowana.-Lepiej wymyśl, co zrobić z tym głupim wejściem do Wielkiej Sali!
Siedzieli już drugą godzinę na kanapie w ich salonie, obmyślając rozmieszczenie ozdób na sali. Na razie wyglądało to tak:
Zostaną usunięte wszystkie wielkie stoły, żeby było miejsce na parkiet. Pod ścianami wyczaruje się kanapy, poustawiane wokół małych stoliczków. Pod sufitem będą latać duchy, na tle nocnego nieba, a na ścianach będą wisieć tysiące girland z wydrążonych dyń, świecących od środka. Przy ścianie na przeciwko drzwi będzie mała scena, z podestem dla DJ'a. Niestety nie udało im się załatwić na tę okazję zespołu "Fatalne Jędze", co bardzo zmartwiło Hermionę. Miał być tam jeszcze barek, ale tylko z sokami i lodem, oraz babeczkami z lukrową pajęczyną. Blaise wpadł na pomysł, by kościotrupy obsługiwały uczniów. Herm podobała się ta myśl, bo przynajmniej na tym zaoszczędzą. Nie trzeba by wynajmować kelnerek, a Zabini pewnie by nie chciał byle jakich. Podsumowując, musieli tylko wytrzasnąć skądś DJ'a. Na szczęście Diabeł miał kontakty z różnymi osobistościami.
Teraz jedynie zostało im wymyślić coś na przystrojenie wejścia.
-Wiem!-Hermiona wykrzyknęła to słowo tak głośno i gwałtownie, że Blaise ze strachu spadł za kanapę.
-Kobieto!-Wrzasnął z wyrzutem.-Chcesz, żebym tu zszedł na zawał?!
Złapał się za serce i odegrał scenkę śmierci, padając na plecy. Niestety udawał trochę zbyt realnie i obił sobie tył głowy o podłogę. Miona wywróciła oczami, zza sofy dobiegło ją zduszone "Auu...".
-Kontynuując.-mówiła dalej.-Można zrobić nad drzwiami wielki napis "Halloween". Tyle, że on nie będzie zwykły, tylko odblaskowy.
-Co to znaczy odblaskowy?
-To znaczy, że świeci w ciemności.
-Super...-zza kanapy wyłonił się uniesiony w górę kciuk.-A jak to zrobimy?
-Mamy różdżki baranie...-westchnęła i pokręciła głową z rezygnacją.
-A, no tak...
-Nie jęcz już, tylko chodź na kolację, bo nie zdążymy.
Zabini w jednej sekundzie poderwał się z miejsca i rzucił do drzwi, przeskakując kanapę. Nie, chwila! Wróć! Otóż Blaise chciał przeskoczyć mebel, ale noga mu się zawinęła o oparcie i runął jak długi.
-Diabełku, ty to masz szczęście...-Herm uśmiechnęła się sztucznie słodko.
-Wcale, że nie...-zaprotestował słabo.
-Wcale, że tak!-odpowiedziała stanowczo.
-Dobra...-westchnął.-Nie kłóćmy się, tylko chodźmy na tą kolację. Mógłbym zjeść hipogryfa z dziobem i pazurami.

***
Weszli do Wielkiej Sali i skierowali się do swoich stołów. Ledwo usiedli, a po pomieszczeniu poniósł się głos profesor McGonagall.
-Drodzy uczniowie.-przerwała na chwilę, by wszystkie rozmowy umilkły.-Mam dla was miłą wiadomość. W poniedziałek i wtorek nie będzie lekcji, ponieważ odbędzie się impreza Halloweenowa...-przerwały jej gwizdy i okrzyki entuzjazmu.- Dajcie mi dokończyć. To jest przyjęcie tylko dla szóstego i siódmego roku. Jutro po śniadaniu odbędzie sie losowanie partnerów na ten bal. Nie można ich pod żadnym pozorem zmieniać! Uważam też, że to będzie dobry sposób na zacieśnienie więzi między domami.-w tym momencie zmierzyła surowym spojrzeniem Gryffindor i Slytherin.
Nagle do nauczycielki podbiegł Draco i wyszeptał jej coś do ucha. McGonagall uśmiechnęła sie lekko i ponownie zwróciła do uczniów.
-Jest jednak jeden wyjątek, jeśli chodzi o pozwolenie przyjścia na bal. Pan Malfoy uzgodnił ze mną, że jego siostra Severia Malfoy przyjdziena tę zabawę. Zostałam powiadomiona, że pan Malfoy bierze za nią pełną odpowiedzialność. Jednak nikt inny z młodszych roczników nie może dostać przepustki.-pogroziła palcem kilku drugorocznym, którzy już po cichu zaczęli planować, jak się wkręcić na imprezę.-Severio!-zawołała.-Podejdź tu. Niech wszyscy wiedzą o kogo chodzi.
Sevia podniosła się z ławki i ruszyła stronę opiekunki swojego domu. Stanęła, dumnie wyprostowana obok brata, który położył jej  rękę na ramieniu.
-Proszę nie dokuczać panience Malfoy z tego powodu.-powiedziała nauczycielka i dodała na koniec:-Resztę  informacji podadzą wam jutro rano organizatorzy, czyli Blaise Zabini i Hemiona Granger. Dziękuję za uwagę i smacznego!
Hermiona zabrała się za jedzenie. Była bardzo głodna, bo przecież nie jadła śniadania. Nie zareagowała nawet, kiedy Severka usiadła koło niej. Jednak odechciało jej się jeść, kiedy przypadkowo usłyzała rozmowę siedzących nieopodal Levander Brown i Parvati Patil:
-Parvati, czyż to nie byłoby cudownie, gdyby Draco wylosował akurat mnie?
Miona aż opluła się z wrażenia sokiem dyniowym i zaczęła się krztusić. Z pomocą  przyszła jej Sevia, która zaczęła uderzać ją w plecy. Kiedy szatynka usłyszała kolejne opisy marzeń tych przesłodzonyh idiotek, po prostu wstała i wyszła z Wielkiej Sali, odprowadzana ciekawskimi sojrzeniami. Sevka oczywiście podążyła za nią.

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 15 - Jeszcze większy bałagan

Przepraszam za opóźnienie, ale po prostu nie miałam czasu, by ten rozdział napisać i szło mi bardzo opornie. Nie jestem do końca z niego zadowolona, ale ocenianie zostawiam już Wam.
Nowy rozdział pojawi się nie wiem kiedy. To zależy od ilości komentarzy pod tym. Teraz mam w głowie masę pomysłów i nie mogę ich na raz wykorzystać, więc wszystko będzie małymi kroczkami iść do przodu (relacja Draco i Hermiony też (chyba)). Mam nadzieję na wiele komentarzy pod tym rozdziałem, bo to bardzo motywuje. Jeśli będę miała motywację, to następne notki z ciekawymi pomysłami, będę jeszcze ciekawsze. To wszystko zależy od Was! Trochę mnie przygnębiła ilość komentarzy pod walentynkową miniaturką.
Ale nie przedłużając: MIŁEGO CZYTANIA!!!


-Aaa!!! Malfoy! Zabierz go! Weź go! Weź go!
Po pustej sali od eliksirów poniósł się histeryczny wrzask. Draco akurat pochylał się i wykręcał szmatkę. Nagle poczuł, jak jakiś ciężar niespodziewanie spadł mu na plecy i zaczął go dusić. Biedny Smok zarył głową w stojące przed nim wiadro z wodą. Ciecz rozlała się dookoła po podłodze, mocząc im buty.
-Malfoy! Ratuj!!!
Dracon wyjął ociekającą wodą głowę z naczynia i spojrzał przez ramię na trzęsącą się ze strachu Hermionę.
-Granger...-wysyczał, zaciskając szczęki.-Złaź. z. moich. pleców.
-Nie!-krzyknęła panicznie i mocniej oplotła go nogami w pasie.
Czemu?!-zapytał mocno zirytowany.-Przez ciebie jestem cały mokry!
-Aaa!!!-Miona znowu wrzasnęła opętańczo i prawie wlazła mu na głowę.
Draco był już naprawdę wkurzony.
-Czego ty się tak panicznie boisz?!-krzyknął.
-Spójrz pod nogi...-szepnęła strachliwie.
Smok pochylił lekko głowę.Po mokrej posadzce pełzał mały, czarny, włochaty pająk. Dracon uśmiechnął się do niego.
-To tylko pająk!-powiedział i zaśmiał się.
-Ale jaki wielki...
-Wielki?! Kobieto! Czy ci coś na głowę spadło?! On ma ledwo dwa centymetry!-Draco zwijał się już ze śmiechu.
-Zabij go!-krzyknęła Herm z jego pleców.
-No dobra...-Smok przestał chichotać i zdeptał pająka.-No! Już po sprawie! A teraz złaź!
Miona posłusznie zsunęła się z pleców Dracona i stanęła obok.
-Tyle, że...-zaczęła.
-Tyle, że co?-dopytywał się.
-Tyle, że pod biurkiem Snape'a jest ich pełno...
Draco westchnął z rezygnacją i wywrócił stalowymi oczami.
-Dobra... Ale najpierw muszę coś jeszcze zrobić...
-Co?-zapytała zdezorientowana.
-To!-krzyknął, wpychając jej głowę do wiadra.
-Malfoy!!!-wrzasnęła, odsłaniając twarz, którą zasłoniły ociekające wodą włosy.-Ty kretynie!!!
Spojrzała na tarzającego się ze śmiechu po podłodze Smoka. Teraz obydwoje byli cali mokrzy. W końcu Draco uspokoił się i wstał, a Hermiona zaczęła trząść się z zimna.
-Chłodno tu...-mruknęła.
-Jesteśmy przecież w lochach. Tu się raczej nie spocisz.-chłopak wywrócił oczami.-No dobrze... Spróbuję uwarzyć eliksir rozgrzewający...
-Umiesz?-zapytała zdziwiona.-Nigdzie, w żadnej książce nie widziałam przepisu...
-No tak... Nie ma go w żadnym podręczniku.-Dracon zaczął ustawiać kociołek na palniku.-Masz tu listę składników.-podał jej jakiś świstek pergaminu, na którym coś szybko nabazgrał.
Miona ruszyła do schowka z ingrediencjami. W tym czasie smok nalał wody z wiadra do naczynia i zaczął je podgrzewać. Herm wróciła z częścią składników i poszła po inne. Stała między półkami i oglądała dwie fiolki z bardzo podobnymi płynami, kiedy usłyszała głośny huk. Odwróciła się i zobaczyła tylko chmurę dymu i sadzy. Gdy opary się rozwiały, ujrzała istne pobojowisko. Ingrediencje walały się po całej klasie, a nad kociołkiem stał osmalony na twarzy Malfoy, z włosami stojącymi dęba. Oczy i usta miał szeroko otwarte i wpatrywał się w dno kociołka. Herm po krótkiej chwili wybuchnęła śmiechem. Spojrzał na nią i skrzywił się.
-W tym garze Diabeł chyba ukrył dynamit...-wymruczał, a Miona zaczęła jeszcze głośniej rechotać.
Po sekundzie Smok też zaczął się śmiać.
-Myślałam... Myślałam, że nigdy nie zobaczę cię w czarnych włosach!-Malfoy spoważniał i pociągnął za jeden z ciemnych od sadzy kosmyków. Zmarszczył brwi i uśmiechnął się ironicznie.
-No to masz okazję poobserwować...-mruknął.
Nagle drzwi do klasy otworzyły się na oścież, obijając o ścianę. W progu stał Snape.
-Co tu się dzieje?!-wrzasnął, widząc jeszcze większy bałagan, niż zwykle.
Wodził spojrzeniem po porozwalanych po podłodze składnikach, czarnych od dymu ścianach, porozlewanej wszędzie wodzie, aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na dwójce uczniów. Oboje byli mokrzy, a Draco ciągle nie usunął z twarzy i włosów skutków wybuchu. Severus zagotował się z wściekłości, a jego twarz przybrała gniewny wyraz. Skrzywił się, jakby właśnie zjadł coś naprawdę obrzydliwego.
-CO WY TU NAROBILIŚCIE?!!!-wydarł się na cały Hogwart. Ślizgoni w dormitoriach poderwali się gwałtownie z łóżek i zastanawiali się, co to za wrzask o pierwszej w nocy.-Nawet szlabanu nie umiecie NORMALNIE odrobić?!!! Tylko ciągle coś rozwalacie i psujecie, rozwalacie i psujecie, rozwalacie i psujecie...
Miona i Draco stali wyprostowani na baczność. Kiedy Snape zaczął się powtarzać, Smok pochylił się w stronę Hermiony i mruknął półgębkiem:
-Jak myślisz, zaciął się?
Herm zachichotała, zakrywając ręką usta. Jednak Severus i tak to usłyszał.
-Co was tak bawi?!-krzyknął, plując śliną.
Malfoy i Miona śmiali się już otwarcie ze złości profesora.
Snale zacisnął pięści i poruszył na boki żuchwą. Jego zmarszczona w grymasie najgłębszej irytacji twarz, wyglądała naprawdę koszmarnie. Otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział jakim i słowami to ująć.Próbował policzyć w myślach do dziesięciu, ale kiedy po osiemnastu mu nie przeszło, dał sobie spokój. Poczerwieniał cały na twarzy i zacisnął zęby. Wydawało się, że zaraz para zacznie mu lecieć z uszu. Severus ledwo się powstrzymywał, by nie miotać się po całej sali w ataku niekontrolowanej furii. Draco i Hermiona w tym czasie ocierali z kącików oczu łzy rozbawienia.
Ktoś patrzący na tą scenę z boku, mógłby się bardzo zdziwić taką sytuacją.
Pod drzwiami stoi Snape i mamrocze pod nosem wszystkie znane przekleństwa, a na środku klasy, obok rozwalonego kociołka, cali osmaleni i mokrzy, zwijają się ze śmiechu uczniowie.
Severus w końcu nie wytrzymał napięcia i wybuchł:
-CISZA!!! MACIE SZLABAN!!!
-Ale my już jeden mamy...-wtrąciła Herm.
-I CO Z TEGO?! JUTRO O PÓŁNOCY IDZIECIE DO ZAKAZANEGO LASU!!!
-Przecież mamy przez cały tydzień inny szlaban...-mruknął Smok.
-W takim razie jest nieaktualny!!!
Na twarze nastolatków wypłynęły szerokie uśmiechy. Lepiej mieć jeden długi szlaban, niż chodzić do Snape'a codziennie, przez tydzień. Mistrz eliksirów obrzucił ich zadowolone miny krytycznym spojrzeniem i otworzył drzwi sali.
-A teraz jazda mi stąd do dormitoriów!-wrzasnął, a Miona i Draco pospiesznie wyszli z klasy.
Severus popatrzył za nimi przez chwilę. Westchnął i oczyścił pomieszczenie jednym machnięciem różdżki.

***
Miona weszła do salonu i zatrzymała się gwałtownie. Na kanapie leżał rozwalony Blaise.
-Co ty tu robisz?-zapytała zdezorientowana.
-Czekam na ciebie.-odparł, wzruszając ramionami.
-Po co?
-Jest druga w nocy, a ty dopiero wróciłaś...
-A no tak...-westchnęła.-Snape się w kurzył i zrobił mnie i Malfoy'owi kazanie stulecia. Teraz muszę z tym dupkiem iść w nocy do Zakazanego Lasu...
-Ze Snape'em?-zapytał głupawo Zabini.
-Nie!-krzyknęła zirytowana Herm.-Z Malfoy'em!
-Mionka, uspokój się!-Diabeł złapał ją za ramiona.-Spokojnie...
-Ech, masz rację... To bez sensu...-Hermiona opadła ciężko na podłogę pod kanapą.
Oparła się o sofę i wypuściła ze świstem powietrze z płuc. Podciągnęła nogi do piersi im oplotła je ciasno rękami. Usłyszała, jak Blaise siada obok niej. Po chwili poczuła lekkie trącenie w ramię. Spojrzała na chłopaka, który przypatrywał się jej z troską w oczach. Potrzebowała teraz takiej właśnie pomocy. Bez słowa wlazła Zabiniemu na kolana. Objęła go za szyję i przytuliła do jego torsu. Diabeł znieruchomiał na chwilę. Jednak już po chwili, też oplótł ją ramionami. Oparł swoją brodę na jej głowie i wciągnął przyjemny zapach jej włosów, zanurzając w nich nos. Nagle poczuł, jak Miona trzęsie się w jego ramionach.
-Hej, mała...-odsunął ją lekko od siebie.-Co się stało?
Uniósł brwi na widok zaczerwienionej twarzy przyjaciółki. Herm miała łzy w oczach, a usta jej drżały. Kilka pojedynczych łez spłynęło jej po policzkach i wsiąkła w materiał bluzki.
-Ja... Ja...-jąkała się.
-Co ty?
Hermiona przełknęła z trudem ślinę i wydukała:
-Wszyscy mnie opuścili... Nie mam już przyjaciół...
-Co ty wygadujesz?-zapytał z niedowierzaniem ciemno skóry.
-No popatrz... Ron się na mnie obraził, bo powiedziałam, że wy Ślizgoni jesteście dużo warci. Harry nawet mnie przed nim nie obronił, kiedy mnie obrażał, a z Ginny nie mam już takiego dobrego kontaktu... Czy ja jeszcze coś dla kogoś znaczę?
-Mionuś...-westchnął Diabeł, gładząc ją po plecach.-Oczywiście, że jesteś ważna. Ja i Severia kochamy cię jak siostrę. Nawet Draco na swój powalony sposób cię lubi.
-Tak, zwłaszcza, kiedy obraża mnie na każdym kroku.-prychnęła.
-To czemu wróciłaś ze szlabanu z uśmiechem na twarzy?-zapytał przebiegle.
-Oj, to nic takiego...-wymruczała, a jej policzki zrobiły się czerwone.
-Po tych rumieńcach domyślam się, że jednak coś się wydarzyło.
Herm zaczęła ze zdenerwowania bawić się palcami. Wciągnęła ze świstem powietrze.
-To naprawdę nic nie znaczy... Po prostu przestraszyłam się pająka i wskoczyłam mu na plecy, a on się trochę wkurzył...
-Nie zrobiłby ci nic...-powiedział Blaise i wywrócił oczami.
-Chodzi o Malfoy'a czy pająka?
-O Mlafoy'a.
-Czemu by mi nic nie zrobił?-szczerze się zdziwiła.
-Malfoy'owie mają jedną, żelazną zasadę: starców, dzieci i kobiet nie krzywdzą.-Wyjaśnił, przymykając oczy i unosząc podbródek i palec wskazujący do góry.
-Okej, rozumiem. Nie filozofuj.-zaśmiała się cicho.
-Dobra, to co było dalej?-Diabeł zapytał z wyraźnym zainteresowaniem.
-Jak mu wskoczyłam na plecy, to Malfoy wpadł głową w dół do wiadra.-spojrzała kątem oka na Zabiniego, który niespodziewanie wybuchł śmiechem.-No i, jak zabił pająka, to mnie też wepchnął do wody...-urwała, bo przerwał jej jeszcze głośniejszy chichot.-Zrobiło nam się zimno, więc ta tleniona fretka zaczęła robić eliksir rozgrzewający. Niestety ktoś...-wbiła w ciemnoskórego oskarżycielskie spojrzenie, a on uniósł rękę do piersi i spojrzał na nią wzrokiem mówiącym: "Jestem niewinny! Mówiąc tak, ranisz moją dumę i godność!". Hermiona wywróciła oczami i kontynuowała.-...zapomniał zabrać dynamit z kociołka.
-To Severia!
-Uważaj, bo ci uwierzę...
-Ale... No dobra, mów dalej...-Diabeł skapitulował.
-Wybuch był tak głośny, że po chwili do klasy wpadł Snape i zaczął się drzeć, a my się z niego śmialiśmy...
-Dziwię się, że was po prostu nie wywalił ze szkoły.
-Ciebie by pewnie wywalił.-mruknęła.
-Ja jestem zbyt cenny!
-Taa...
-No pewnie! Wszyscy mnie znają i kochają!
-A twoje ego niedługo cię przygniecie...
-Jak śmiesz?!-krzyknął, rozkładając ręce na boki.
-Weź, bo zaraz wszyscy nauczyciele tu przybiegną.-syknęła.
Nagle usłyszeli głośny tupot na schodach do ich dormitorium. Spojrzeli po sobie z przerażeniem w oczach. W mgnieniu oka wskoczyli za kanapę i oparli się o nią plecami. Wstrzymali oddechy, kiedy drzwi skrzypnęły cicho przy otwieraniu. Przez chwilę trwała cisza, aż usłyszeli głos profesor Hoch:
-Minewro, jestem pewna, że słyszałam krzyk dochodzący stąd.
-Ronaldo... Twój słuch nie jest już tak dobry jak kiedyś... Wracajmy.-powiedział drugi głos, należący do McGonagall.
Zaraz potem drzwi ponownie skrzypnęły i zostali z powrotem sami w pomieszczeniu. Odetchnęli z ulgą i wyszli zza sofy. Popatrzyli po sobie, a Blaise uniósł lewą brew. Miona chwilę się wahała, ale w końcu przytuliła go mocno. Zabini odwzajemnił uścisk i mruknął jej do ucha:
-Czas spać, księżniczko.
-Ja co najwyżej nadaję się na pokojówkę.-powiedziała, ziewając.
-Nie. Ty jesteś najpiękniejszą księżniczką na świecie.-uśmiechnął się czarująco i zniknął za drzwiami swojej sypialni.
Hermiona uniosła lekko jeden kącik ust i również weszła do swojego pokoju.
Może jutro wcale nie będzie tak źle w Zakazanym Lesie?

sobota, 14 lutego 2015

Miniaturka 1 - Walentynkowe przekleństwo

Walentynki, walentynki...
Hermiona siedziała przy stole Gryffindoru i nuciła pod nosem to jedno słowo. Dzisiaj był ten magiczny dzień miłości, a Miona cieszyła się jak nie wiadomo co. Uśmiechała się szeroko nawet do Ślizgonów, przez co wpadali na ściany, lub na innych uczniów.
Właśnie delektowała się smakiem babeczki, polanej różowym lukrem, kiedy nagle ktoś zasłonił jej oczy. Dotknęła lekko palcami czyiś rąk. Były zimne.
-Blaise?-zapytała.-Byłeś na dworze?
-Aż taki brzydki jak Diabeł to ja nie jestem...-mruknął tak dobrze znany  jej głos.
-Draco!-krzyknęła i odwróciła się do niego z wielkim bananem na twarzy.
-Hej.-powiedział i uśmiechnął się lekko.-Ale tu różowo, ohyda...-mruknął rozglądając się po sali.
Rzeczywiście. Magiczne niebo przybrało barwę zachodzącego słońca, na ścianach wisiały różowe szarfy i girlandy kwiatów. Różowe obrusy i wazony z piórami ozdabiały stoły, a na dodatek z góry sypały się różowe serduszka-konfetti.
-No, aż mdli od tej słodyczy...-przyznała mu rację.
-To czemu jesz tą obrzydliwie słodką babeczkę?-zapytał Diabeł, który zmaterializował się właśnie obok niej na ławce.
-Bo nie ma na tym stole nic mniej słodkiego!-krzyknęła, rozkładając ramiona na boki.
Usłyszała zduszony jęk i odwróciła się w stronę jego źródła. Okazało się, że przywaliła przez przypadek Draco ręką w nos.
-Przepraszam...-wybąkała i pocałowała go w policzek.
-Nienawidzę walentynek...-warknął.
-Czemu?-zapytali równocześnie Blaise z Herm.
-Zawsze mam wtedy pecha, a na dodatek przez cały dzień ściga mnie stado napalonych dziewczyn!-ostatnie słowa wykrzyczał.
-Stary... Ja tez tak mam...-powiedział Zabini, robiąc sobie zdjęcie z jakąś dziewczyną z Ravenclawu, z czwartego roku.
Diabeł był bardzo towarzyski i chętnie zgadzał się na pozowanie i autografy. Malfoy za to był zimny, chamski i ogółem niedostępny. Tylko przy Hermionie pokazywał swoje wnętrze. Właśnie podeszła do niego jakaś trzecioroczniaczka z Huffelpufu i zapytała, czy może zrobić sobie z nim zdjęcie.
-Spadaj na drzewo, smarkulo...-warknął i odwrócił się do Blaise'a.
-Nie przejmuj się. On zawsze jest takim zgredem.-powiedział Zabini do dziewczyny.
Ta uśmiechnęła się do niego i odeszła do swojego stołu. Nagle po całej sali poniósł się szum skrzydeł i przez wszystkie okna do środka wpadło tysiące sów. Hermiona spodziewała się tylko walentynki od Draco, więc była niezmiernie zdziwiona, kiedy na jej talerz spadł cały worek kartek. Otworzyła go i znalazła wyznania miłosne nawet ze Slytherinu. Rozejrzała się po sali. Przed każdym leżało po kilka walentynek.
-Au, au,auaaa!!!-usłyszała wrzask obok siebie.
Spojrzała tam i zobaczyła, jak deszcz kartek spada na Mlafoy'a. Ostre rogi kopert drapały go mocno. Po chwili wstał im rzucił się do wyjścia z sali, trzymając się za głowę. Sowy oczywiście poleciały za nim, zrzucając pakunki. Biegł tak ile sił w nogach, aż zderzył się z Blaise'em, który też uciekał przed ptakami. Na obydwóch spadła po chwili cała masa listów.
-Jak ja nienawidzę walentynek...-do uszu uczniów dobiegły dwa warknięcia, dochodzące spod sterty kartek.
Zaraz potem do Wielkiej Sali wpadła zdyszana Ginny.
-Ale zaspałam!-krzyknęła i ruszyła z uśmiechem w stronę Hermiony.
Byłą w połowie drogi, kiedy pod nogami przebiegł jej jakiś pierwszoroczniak. Biedna ruda potknęła się i wpadła prosto w stertę walentynek Dracona i Blaise'a. Rozległy się wrzaski trzech osób, które znajdowały się pod listami.
-Matko, kto tu jest?!
-Diable, nie kop mnie!
-Draco, ratuj!!!
Kartki rozsypywały się po podłodze przy każdym ruchu uwięzionych pod nimi uczniów. W końcu jednak tak się rozpierzchły po posadzce, że ukazały rudą, Zabiniego i Draco, siedzących na podłodze i kłócących się.
-Ginny?!
-Ginny?!
-Blaise?! Malfoy?!
Rozległy się zdziwione krzyki.
-Co to jest?!-zawołała ruda, zataczając ręką krąg nad leżącymi dookoła kopertami.
-Nasze walentynki...-mruknął ze zrezygnowaniem Smok.
Dracon usłyszał nagle perlisty śmiech. Odwrócił głowę i zobaczył, że to jego Miona tak się chichra.
-O rzesz ty...-wymruczał i ruszył w jej stronę.
Kiedy podszedł do Gryfonki, ta spojrzała mu w oczy, przyciągnęła go za koszulę i pocałowała. Draco oddał pocałunek, a kiedy się od siebie oderwali, powiedział:
-Jednak lubię walentynki.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 14 - Nigdy nie narażaj się Smokowi...

Hermiona szła przez puste korytarze, głośno tupiąc. Była wściekła jak osa. Malfoy przypominał jej, żeby się nie spóźniła, a teraz sam nie przychodzi! Już ona mu da! Zeszła po schodach do lochów i zatrzymała się przed zamaskowanym wejściem. Teraz zdała sobie sprawę, że nie zna hasła!
-Czysta krew.-spróbowała, ale nic to nie dało.
Z braku lepszego pomysłu, zaczęła walić pięściami w ścianę. Po kilku minutach usłyszała za nią dźwięk szurania butów. Chwilę potem drzwi się otworzyły, a w przejściu stanął Malcolm Baddock. Wytrzeszczył na nią oczy i zapytał głupawo:
-Granger?!
-Tak Granger.-odpowiedziała.-Gdzie Malfoy?!
-Dormitoria chłopców, pokój szósty.-powiedział automatycznie, a Herm odepchnęła go na bok i pobiegła we wskazanym kierunku, zostawiając za sobą zdziwionego Malcolma, który patrzył na nią z poziomu podłogi, na który go zepchnęła.
Wbiegła do jednego z dwóch korytarzy i wpadła z impetem do pokoju numer sześć. Nott, który leżał na łóżku i czytał książkę, spojrzał na nią niepomiernie zdumiony, a ona zapytała prosto z mostu:
-Gdzie jest Malfoy?!
w odpowiedzi Theodor wskazał jakieś większe, pochrapujące wzniesienie na posłaniu obok. Mionę dosłownie krew zalała. To ona sama ma odrabiać szlaban, a ten arystokrata od siedmiu boleści sobie śpi?! Niedoczekanie! Podeszła do łóżka i ściągnęła ze śpiącego Draco kołdrę. Potrząsnęła nim, ale w odpowiedzi tylko wymruczał: "Odwal się Potter...". Westchnęła zirytowana i nabrała dużo powietrza w płuca.
-Malfoy, bałwanie! Obudź się!!!-wrzasnęła, a Dracon gwałtownie uniósł powieki i spadł z łóżka.
Popatrzył na nią z wyrzutem w stalowych oczach.
-Granger?! A co ty tu robisz i po jaką cholerę mnie budzisz?!
-Mamy szlaban pacanie!!!
-Co?-zapytał nieprzytomnie.
-Mam ci to przeliterować?!
-No dobra, już idę...-westchnął Smok i spojrzał krzywo na śmiejącego się z nich Nott'a.
Podszedł do szafy i wyjął z niej czarne jeansy i ciemnozieloną bluzkę z długim rękawem. Wszedł do łazienki, by po chwili z niej wyjść w pełnym stroju.. Podciągnął rękawy bluzki do łokci i na to wszystko narzucił szatę. Uśmiechnął się krzywo do Herm i zapytał:
-To co? Gotowa na czyszczenie nocników, czy co tam McSztywna wymyśli?
-Ja tak.
-A ja nie...
-Trudno! Idziemy!-zakomenderowała i wypchnęła Draco na korytarz.
-Chodź!-powiedziała, przechodząc obok niego.
-Się robi...-mruknął i wyszli z lochów.

***
Szli korytarzem na pierwszym piętrze do gabinetu McGonagall, kiedy nagle zza zakrętu wyłoniła się Severia z wiadrami i mopami w rękach.
-Hej, siostra!-zawołał Draco.-Idziesz na szlaban?
-Właśnie skończyłam.-wyjaśniła z szyderczym uśmiechem.
-Ależ ja ci zazdroszczę...-mruknął Smok, wsadzając ręce do kieszeni i doganiając Hermionę.
W końcu stanęli pod drzwiami pokoju nauczycielki transmutacji. Zapukali i weszli do środka. Ku ich wielkiemu zdumieniu, w pomieszczeniu znajdowała się nie tylko profesorka. Przed biurkiem stała jakaś drugoroczna Gryfonka i tłumaczyła coś nauczycielce, szlochając. Na dźwięk otwieranych drzwi popatrzyła na nich zaczerwienionymi od płaczu oczami.
-To ten chłopak pani profesor.-dziewczynak wskazał palcem na Draco i pociągnęła nosem.
Hermiona i McGonagall popatrzyły ze złością na Dracona. Smok zrobił niewinna minkę i włożył rece do kieszeni czarnych jeansów.
-No co?-zapytał, wytrzeszczając na wszystkich oczy.
-Panie Malfoy...-westchnęła nauczycielka.-Ja już nie mam do pana siły... Niech pan idzie do profesora Snape'a... Ty Hermiono też. Niech Severus da wam ten szlaban... Tobie Katie, tez już dziękuję.
Siódmoroczni wyszli na korytarz, a za nimi mała Gryfonka. Katie jednak, zamiast iść do wieży Gryffindoru, ruszyła za starszymi uczniami, podsłuchując rozmowę:
-Co ty zrobiłeś tej małej?-zapytała z oburzeniem Herm.
-Pokazałem gdzie jej miejsce.
-Coś chyba niezbyt delikatnie...
-Słuchaj Granger!-Draconowi puściły nerwy.-Do siebie nie klei się tysiące dziewczyn, jedna głupsza od drugiej! Lubię być w centrum uwagi, ale uczennice drugiego roku, to już przesada!
-No dobrze... Może i dobrze zrobiłeś...-przyznała cicho.
Kątem oka zauważył jakąś postać, idąca za nimi. Odwróciła się i zobaczyła blondwłosą Katie.
-O ty...-nie dokończyła, bo Draco zatkał jej usta dłonią.
-Ja to załatwię...-mruknął.-Gdybyś zaczęła wrzeszczeć, to by się tu połowa zamku zleciała. 
Odsłonił jej twarz i skierował lodowaty wzrok na Katie.
-Ładnie to tak podsłuchiwać?-zapytał prawie nie poruszając ustami i nie okazując żadnych emocji.
Dziewczynka dumnie uniosła głowę i spojrzała w puste oczy Smoka.
-Nie.-odpowiedziała hardo.
-To dlaczego to robisz?-zapytał beznamiętnie i zaczął się powoli zbliżać do blondynki, a ona się cofała.
W końcu natrafiła na ścianę i rozpłaszczyła na niej plecy. Draco pochylił się nad nią.
-Oj, nieładnie...-mówił spokojnie.-I co ja mam z tobą zrobić? Torturować, nastraszyć hmm... A może zabić?
Mała wzdrygnęła się, ale i tak duma wzięła górę. Spojrzała chłopakowi w oczy i prychnęła pogardliwie.
-Nie umiałbyś zabić. Jesteś na to za słaby!-powiedziała ostro.
-Jesteś pewna?-szepnął i popatrzył na biegającą obok mysz.
Katie tez na nią popatrzyła. Malfoy wyciągnął różdżkę i wycelował ją w zwierzątko.
-Avada Kedavra.-po korytarzu rozniósł się zimny, pozbawiony emocji głos.
Miona spojrzała na podłogę i zobaczyła jedynie martwego gryzonia. Katie patrzyła przerażona na martwe ciałko. Zwróciła błękitnie oczy na Dracona, który uśmiechał się ironicznie.
-Nie mów o tym nikomu.
-A jeśli jednak powiem?
-To powinno cie powstrzymać.-mruknął i podciągnął rękaw szaty do łokcia na lewej ręce.
Gryfonka spojrzała na odsłoniętą część ciała i aż pisnęła ze strachu. Na bladej skórze blondyna wił sie mroczny znak. Pamiątka po byciu Śmierciożercą.
-To ja zabiłem Dumbledora.-powiedział uśmiechając się krzywo na widok przerażonej miny dziewczynki.-Życzę miłej nocy...
Odwrócił się w stronę Hermiony i ruszył przez pusty korytarz.
-Granger, idziesz?-zapytał, przystając.
-Tak.-odpowiedziała i poszła za Ślizgonem.
Draco był szczerze zdziwiony, że Herm prawie w ogóle nie zareagowała na jego przedstawienie. Doszli w milczeniu pod drzwi Snape'a. Zapukali i weszli. Mistrz eliksirów podniósł głowę i zmarszczył brwi na widok swojego ulubieńca i Gryfonki.
-Czego?-warknął.
-McGonagall kazała nam tu przyjść, żebyś dał nam szlaban, bo ona nie ma czasu.-wymruczał Malfoy, wywracając oczami.
-Dobra, chodźcie.-Snape ociężale wstał z fotela i skierował się do drzawi, a uczniowie posłusznie podążyli za nim.

***
Szli przez mroczne korytarze lochów. Draco i Hermiona zastanawiali się, gdzie mistrz eliksirów ich prowadzi? Na pewno nie będą czyścic nocników, bo by poszli do Skrzydła Szpitalnego. Nie będą też myć pucharów, bo udaliby się na górę. W końcu doszli do celu. Snape otworzył przed nimi drzwi do zwykłej sali od eliksirów. Popatrzyli na niego zdziwieni, a Severus w odpowiedzi wepchnął ich do klasy.
-O pierwszej w nocy przyjdę tu i wszystko ma błyszczeć!-rzucił i zatrzasnął z hukiem drzwi, zamykając je na klucz.
-Podłoga i ściany też?!-krzyknął jeszcze Draco.
-Oczywiście!-odkrzyknął Snape zza drzwi.
Miona i Smok westchnęli równocześnie i popatrzyli na siebie ze złością.
-Co się gapisz, Granger?!
-Co się gapisz, Malfoy?!
Prychnęli w tym samym czasie, odwracając głowy w dwie przeciwne strony. Popatrzyli na podłogę, a przed nim i zmaterializowały się wiadra, mopy, szczotki i ścierki. Draco wywrócił oczami, a Herm powiedziała:
-Ty czyścisz kociołki.
-Czemu ja?!
-Bo ja będę myć ściany i podłogę.
-Ale te gary są strasznie osmalone!-wyjęczał Smok.
-Chcesz wyganiać pająki z kątów?!-zapytała zirytowana.
-A duże są?-spytał głupawo.
Hermiona przejechała sobie dłonią po twarzy. Spojrzała na Dracona, który ciągle szczerzył jak głupi do sera.
-Tak ogromne!-zawołała, machając na oślep rękami.
-O, to ja już wolę kociołki...-powiedział i puścił do niej oko.
Miona zbaraniała. Draco Malfoy puścił jej oko! Koniec świata! Zerknęła w stronę Malfoy'a, który szedł w stronę sterty kociołków z wiadrem wody w ręku i szmatka, przerzuconą przez ramię. Uśmiechnęła się pod nosem i chwyciła mop. Zabrała drugie wiadro i zaczęła szorować podłogę.