środa, 31 grudnia 2014

Szczęśliwego Nowego Roku!!!

W 2015 roku Draco będzie Cię śledzić na każdym kroku.
Blaise zająca wyczaruje i zniknie, zanim zdążysz powiedzieć: Dziękuję!
Ginny z Harrym ucałują, a Ron rzuci marakują.
Herm Malfoy'a spoliczkuje i nie przeprosi, bo jej ta zasada nie obowiązuje.
Severka będzie latać na miotle pod sufitem i nakarmi Krzywołapa żytem!

Wszystkiego najlepszego w nowym roku 2015!!!

A teraz Was pomęczę... hihihihi...
Jestem zawiedziona :-(
Tyle Was tu wchodzi. Tyle Was mój blog czyta.
I nikt oprócz czterech osób nie zostawi po sobie śladu w postaci komentarza?
To smutne...
Nie żebym Wam wyrzuty robiła czy coś, ale przecież nawet ci co nie mają konta na Google mogą pisać z animowego i nic się nie stanie! Głowa Wam nie wybuchnie! Serio!
Mam nadzieję, że teraz będzie więcej komentarzyków pod rozdziałami. Weźcie sobie moją prośbę do serduszek... Proooszę...

Ściskam:
Marcelina

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 6 - Ach, te imprezy...

Dni i tygodnie mijały spokojnie, pomijając awanturę Hermiony na wróżbiarstwie.
Herm słuchała z uwagą wyników egzaminów i czekała na swoje imię. Profesor Trelavney w końcu ją wyczytała:
- Panna Granger. Najlepsza praca zaraz po Levander Brown.
- Co? - Hermiona była w szoku.
Pierwszy raz nie była najlepsza z najlepszych! To niedorzeczne! Trudno, że to tylko w niczym nieprzydatne wróżbiarstwo. Tu chodzi o honor i dobre imię!
- Jak pani mogła? Wróciłam na te zajęcia nie po to, żeby ktoś był lepszy ode mnie!
- Będzie się działo... - mruknął Blaise do Draco na drugim końcu sali.
- Jak pani mogła? - zapytała, powoli wychodząc zza stolika i kierując się w stronę nauczycielki.
- Niech się panienka uspokoi - powiedziała wystraszona pani profesor. - Czuję, że to się źle skończy dla ciebie.
- A ja czuję, że to się dla pani źle skończy - syknęła Hermiona.
Podeszła powoli do nauczycielki wróżbiarstwa i stanęła tak, że ręce miała za plecami. Za nią znajdował się stolik z herbatą profesorki. Wpadła nagle na iście diabelski pomysł. Po co bić się z nauczycielką o ocenę, skoro można jej po prostu zrobić żart? Przypomniała sobie, że w kieszeni ma jeden ze sztucznych ogni braci Wesley'ów, które ci zawsze jej wciskają niby, by mogła się bronić przed zboczeńcami. Po kryjomu wrzuciła go do kubka profesor Trelavney.
- Ech, no dobra. Jednak pogodzę się ze stratą na reputacji - powiedziała teatralnie zrezygnowanym tonem i wróciła ze spuszczoną głową na miejsce.
Uśmiechała się pod nosem wyobrażając sobie minę nauczycielki, gdy ta odkryje jej psikus. Trelavney odchrząknęła i poprawiła okulary.
- No dobrze, wróćmy do wróżenia z wosku - powiedziała schrypniętym głosem i sięgnęła po wyżej wspomniany kubek z herbatą.
Hermiona wciągnęła głośno powietrze i zamknęła oczy. Wróżbitka podniosła kubek do ust i go przechyliła. Rozległ się ogłuszający huk. Otworzyła oczy i zobaczyła dym wydobywający się z naczynia. Chwilą potem opary się rozwiały, a klasa wydała okrzyk zgrozy. Pani profesor miała otwarte usta i osmalona twarz. Wielkie okulary były czarne od dymu, a włosy stanęły jej dęba jeszcze bardziej niż zwykle. Hermiona ledwo zdusiła głośny śmiech. Już nie mogła wytrzymać i szybko wybiegła z klasy pod pretekstem bólu głowy. Zeszła jak najprędzej po drabince, pobiegła korytarzem i dopiero za trzecim zakrętem wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Ktoś położył jej rękę na ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła szczerzącego się od ucha do ucha Blaise'a.
- Wow! Niezłe przedstawieni Granger! Szacuneczek!
- Dzięki.
- "Wielka" wróżbitka ciągle stoi jak spetryfikowana - oznajmił Draco, który podszedł do nich chwile później.
- A tak z innej beczki... Chcesz jutro iść na nasz trening?
- Nie wiem, Gryfonce nie wypada.
- Oj, co za problem. Pójdziesz z kochaną siostrzyczką Draco i jakby ktoś pytał to powiesz, że cię siłą zaciągnęła - powiedział Blaise.
- Ale ona gra w drużynie Gryffindoru.
- I co z tego?
- Zaraz, zaraz. Ale czy JA wyraziłem zgodę na to, by ona patrzyła jak ćwiczymy? - zapytał z oburzeniem Smok. - W końcu to ja jestem kapitanem.
- Ty to se możesz być kapitanem drużyny gumochłonów. Będziecie do siebie pasować rozmiarem paszcz - odparował Zabini i od razu zmienił temat. Chyba zrozumiał, że z oglądania treningu nici. - To co? Robimy imprezkę w pokoju wspólnym?
- Może nie dzisiaj Blaise? - poprosiła Hermiona.
- No a kiedy? - żachnął się Malfoy.
- W piątek wieczorem? - zaproponowała.
- Świetny pomysł Granger! - ucieszył się Diabeł.
- Ale w sobotę mamy mecz z Gryfonami... - wyjęczał Draco załamując ręce.
- No i? - zapytał równocześnie Blaise z Herm i odeszli, śmiejąc się z miny Malfoy'a, który stał na środku korytarza, ręce zwisały mu bezradnie po bokach i miał otwarte usta.
Wpatrywał się  jeszcze chwilę wielkimi oczami w odchodzącą dwójkę, po czym wydał z siebie cierpiętniczy jęk i ruszył w przeciwną stronę narzekając, że nikt go nie chce słuchać.

***
- Idziesz na imprezę do Ślizgonów? - Ginny skakała wokół Hermiony.
Brakowało jej tylko merdającego ogona, a byłaby małym, podekscytowanym szczeniaczkiem.
- Raczej tak, ale nie wiem jeszcze do końca. Nie chcę być sama wśród wrogich twarzy.
- Spokojnie. Blaise mnie zaprosił.
- Och! To świetnie! - wykrzyknęła Miona. - A tak w ogóle to jak było na randce?
- No, nawet fajnie! Na początku chciałam trzepnąć go w ryj, jak chciał mnie pocałować, ale potem zmiękłam. Ale zaraz, zaraz... Hej, nie zmieniaj tematu! Chodź! To już dzisiaj wieczorem! Musimy się odpicować! - podniecała się ruda.
- Ginny, nie trzeba! Ubiorę sukienkę, maznę się tuszem do rzęs i gotowe.
- Nie marudź! Musisz lśnić! Może nawet Draco na ciebie spojrzy? - Ginny zaczęła marzyć.
- Przestań! Ten zakichany arystokrata mnie nienawidzi, z resztą ja go również.
- Tynie widzisz jak on na ciebie patrzy? Jego spojrzenie aż pali!
- Nie zauważyłam.
- Chodź, musimy cię wystroić!
- Nieee... - jęknęła Hermiona.

***
- Dziwnie się czuję. - Hermiona i Ginny szły korytarzami do lochów.
Ruda miała na sobie czerwoną sukienkę, która wcześniej dała jej Herm na randkę z Zabinim i mocny makijaż. Miona wolała ubrać się skromniej. Miała na sobie czarne, obcisłe jeansy i granatową, falbaniastą bluzkę z satyny, która sięgała jej powyżej pępka. Ruda wymalowała ją jak jakąś modelkę, karminowa szminka zdobiła jej usta, a na powiekach miała kreski, narysowane kredką do oczu. Wesley'ówna chciała jej jeszcze przyczepić sztuczne rzęsy, ale cudem odwiodła ją od tego zamiaru.
Doszły do drzwi salonu Slytherinu i stanęły czekając, aż ktoś je wpuści. W końcu zamaskowane wejście się otworzyło i stanął w nich roześmiany Blaise.
- Wchodźcie, f-f-fchodźcie - powiedział, chwiejąc się.
- Coś mi się wydaje, że to nie twoja pierwsza kolejka. - Hermiona wskazała na szklankę w dłoni Zabiniego.
- No, Granf-fer... Daj sfokuj! To impfresa!
- Co się dzieje? - zapytał Draco pojawiając się niespodziewanie za Diabłem.
- On chyba za dużo wypił - mruknęła Ginny.
- Normalka. Nic dziwnego. Po każdej imprezie trzeba go wynosić, bo nie jest w stanie utrzymać się na nogach. - Smok wzruszył ramionami. - Chodźcie.
Weszli do zapełnionego po brzegi pokoju. W tle buczała muzyka i wszędzie było pełno tańczących ciał. Blaise od razu pociągnął Ginny na środek parkietu.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał Draco.
- Nie, na razie nie.
Zapadła niezręczna cisza. Przynajmniej im się tak wydawało, bo wokoło muzyka dudniła non stop.
- Zatańczysz?
Hermiona podniosła lekko drwiący wzrok na Dracona, który przewiercał ją stalowym spojrzeniem. Szybko spuścił wzrok i mruknął:
- Jak nie chcesz to nie musisz...
- Tylko jedno mi obiecaj.
- Co? - zapytał nieufnie.
- Nie obrażaj mnie więcej.
- Ale ty tak słodko się złościsz... - zaczął marudzić Draco.
Hermiona uniosła brew, będąc zdziwiona jego wypowiedzią. Była pewna, że to wszystko przez alkohol.
- No dobra.
Dracon poprowadził Mionę na środek parkietu obok Blaise'a i Ginny, którzy szaleli tam już tak, że inni bali się zbliżać. Ale kiedy właśnie dochodzili na miejsce, muzyka nagle się zmieniła i z głośników popłynęła wolna, spokojna piosenka.
- Ech, no dobra. Ostatecznie to też może być - mruknął Smok i objął Hermionę w talii, a ona zarzuciła mu ręce na szyję.
Oparła głowę o jego klatkę piersiową, a on przyciągnął ją do siebie. "Ale on ładnie pachnie"-pomyślała dziewczyna.-"Nie powinnam się do niego zbliżać".
"Muszę trzymać się od niej z daleka"-myślał Malfoy.-"Chociaż nie wiem czy wytrzymam."
Obracali się powoli w kółko, przyciśnięci do siebie i nawet nie zauważyli, że wszyscy na nich patrzą. Piosenka się skończyła, a oni dopiero po paru minutach odzyskali zmysły.
- Eee... Dzięki...-mruknęła Hermiona.
- Nie no... Nie ma sprawy... Napijesz się czegoś?-zapytał Draco.
- Tak... Chętnie.
Podeszli do barku i Smok nalał Mionie wina do kieliszka.
- Fajna impreza.-odezwała się Gryfonka.
- No, jak zawsze.
- Ej!-Herm pacnęła Malfoy'a w ramię.-Nie wywyższaj się!
- No co? Taka moja natura!
- O matko! Tylko walić głową w ścianę, wiesz?
- Dzięki za komplement.
Hermiona westchnęła z rezygnacją i zwróciła oczy ku sufitowi.
- Nie załamuj się. Ja się tylko z tobą droczę.
- Taa...
- Chodź do Blaise'a. Chyba już się zasapał.
Ruszyli w stronę Ginny i Zabiniego, którzy siedzieli rozwaleni na kanapie, na drugim końcu pomieszczenia. Przepychali się między tańczącymi parami, aż w końcu dotarli do celu, cali poobijani przez łokcie innych.
- Hej, Smoku! Fajnie się tańczyło?-zapytał roześmiany Blaise, do którego kleiła się Ginny.
- Och, zamknij się...-mruknął Draco.
- Trzeba by rozruszać trochę to towarzystwo.-powiedział po kilku minutach Zabini, zacierając ręce.
- Jak ty cos wymyślisz...-jęknął Malfoy.
- Uwaga!!!-wrzasnął Diabeł, a wszyscy umilkli.-Urządzamy konkurs pod tytułem: "Kto więcej wypije"!!!
Rozległy się rozentuzjazmowane okrzyki i klaskanie.
- To akurat mi się podoba!-krzyknął Draco.
Dziesięciu chłopaków i trzy dziewczyny podeszły na środek pokoju. Byli wśród nich Draco, Blaise, Theodor, Crabbe, Goyle, Hermiona, Ginny, Pansy i inni. Każde z nich miało w rękach po dwie butelki alkoholu. Rozległ się krzyk jakiegoś Ślizgona:
- Trzy, dwa, jeden... START!
Wszyscy rzucili się do picia. Po chwili zostali już tylko Hermiona, Blaise, Draco i Pansy. Zaraz potem przegrał Zabini, który i tak już ledwo trzymał się na nogach. A odpadł przez to, że po prostu w pewnej chwili oczy wywróciły mu się na drugą stronę i zemdlał. Pansy, Draco i Hermiona zaciekle walczyli o pierwsze miejsce. Kilka minut później Parkinson też padła i zostali tylko Malfoy i Miona. Herm przyrzekła sobie, że pokona Smoka i miała szczęście, bo Dracon nagle zrobił się zielonkawy na twarzy, pochylił się i widowiskowo zwymiotował na jej buty.
- Fuuuj... Malfoy! To obrzydliwe!-krzyknęła Miona, krzywiąc się.
- Sorry...-wymamrotał targany torsjami.
- O, matko...-jęknęła.
Herm zakręciło się w głowie, straciła równowagę i upadła całym ciężarem na pochylającego się przed nią Dracona. Zemdlała.

***
Ktoś nią potrząsał.
- No obudź się!-usłyszała mocno zirytowany głos.-Chyba muszę jej zrobić usta-usta.
Rozpoznała głos Zabiniego. Z przerażeniem stwierdziła, że to on ma zamiar ją ratować. Otworzyła gwałtownie oczy i krzyknęła:
- Nie! Ja żyję!
Odepchnęła otwartą dłonią zbliżającą się twarz Blaise'a.
- Wiedziałem, że zadziała!-wrzsnął na całe gardło uradowany Diabeł.
Herm usłyszała dochądzący z tyłu pomieszczenia chichot. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła Draco i Ginny, którzy z trudem powstrzymywali się od wybuchnięcia śmiechem.
- Gdzie ja jestem?-zapytała.
- W naszym pięknym dormitorium!-wykrzyknął Malfoy.
Hermiona rozejrzała się wokół i to co zobaczyła przeszło jej najgorsze oczekiwania. Wszędzie walały się książki i zwoje pergaminów, a na samym środku pokoju leżała wielka kupa brudnych ubrań.
- Jak wy możecie tu mieszkać?-
- Nooormalnie...-powiedział Draco, jakby to było czymś oczywistym.
- Ja bym tu nie wytrzymała.
- No pewnie, że nie! Przecież taki kujon jak ty musi mieć wszędzie porządeczek!
- Wcale nie! Ja po prostu nie lubię bałaganu!
- Dobra, przestańcie się drzeć.-mruknął Blaise.
Zapadła cisza. Po kilku minutach przerwała ją Miona.
- Dlaczego? No wiesz... Na moje buty?-zwróciła się do Draco.
- No a gdzie miałem puszczać pawia?
- Na podłogę obok.
- Myślisz, ż miałem czas wybierać?-Zapytał zirytowany Smok.
- Ale to były moje najładniejsze buty. Teraz trzeba je wyrzucić.-jęknęła.
- Och Granger, Granger... A od czego masz różdżkę?
- O, no tak...
- Powalasz inteligencją Potter'a...-westchnął Draco i został spiorunowany wzrokiem.
Znowu nikt się nie odzywał jakiś czas.
- My już pójdziemy.-powiedziała w końcu Ginny i wzięła Hermionę pod ramię.
- No to do zobaczenia na meczu.-powiedział Zabini otwierając drzwi.
- Kibicujcie nam!-krzyknął za nimi Draco.
Dziewczyny poszły, a Diabeł zamknął drzwi.
- Jednak piłeś.-powiedział do Malfoy'a.
- No, nie wytrzymałem. Ale będą jaja na meczu. Snape nie ma przecież w składziku składników na eliksir na kaca.
- O, matko! Nie kupiliśmy własnych zapasów!
- No to w ogóle mamy przechlapane...


***
Rano Hermiona weszła do Wielkiej Sali kołysząc się i trzymając za głowę w której ostro pulsował ból. Spojrzała na stół Slytherinu i zobaczyła jak Draco wydziera się na jakiegoś pierwszoklasistę, który za głośno rozmawiał. Nagle jakiś ciężar rzucił się jej na szyję i prawie się przewróciła.
- Ginny, nie strasz!
- Nasi tez mieli wczoraj imprezę!
- Co?
- Ale to nie najgorsze.
- Co się jeszcze stało?
- Brak eliksiru na kaca!
- No to klapa.
- Ślizgoni na szczęście też nie mają.
Herm odetchnęła z ulgą. "Jednak mamy jakieś szanse."-pomyślała.-"To dlatego Malfoy tak się darł na tego pierwszaka."
- Będzie zabawa na boisku.
- Co prawda to prawda...

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 5 - Blondyn czy blondynka?

Hermiona wychodziła po obiedzie z Wielkiej Sali z Severią obok siebie. Sevia kurczowo ściskała zieloną, ozdobna torebkę w której grzechotało jakieś pudełko. Draco właśnie ich minął, a Severia podbiegła do niego i pociągnęła za skraj jego szaty. Smok odwrócił się ze zmarszczonymi brwiami, a siostra coś do niego powiedziała i wręczyła mu torebkę. Draco zajrzał do środka, a uśmiech wypłynął na jego twarz.
Hermiona, obserwująca to wszystko z boku zdziwiła się bardzo, gdy Malfoy złapał siostrę w ramiona, ucałował w oba policzki i zakręcił się z nią w kółko. Na chwilę spoważniał i postawił ją na podłodze. Coś do niej mruknął i odwrócił się w stronę lochów. Severia podbiegła w podskokach do Hermiony, której szczęka ciągle wylegiwała się na podłodze. Sevia musiała poczekać kilka chwil, aż pani prefekt doprowadziła się do porządku i zapytała:
- Co ty mu dałaś, że tak się ucieszył?
- Draco powiedział mi, bym nikomu nie mówiła - odparła.
Hermiona pokiwała głową na znak, że rozumie, po czym zostawiła Severię i poszła do swojego dormitorium. Weszła do swojej sypialni i od razu ze zmęczenia poszła spać.

***
Hermiona obudziła się w środku nocy i usłyszała trzask tłuczonego szkła i głośne przekleństwo. Wymacała no szafce nocnej różdżkę i powoli wstała. Cichutko podeszła do drzwi i delikatnie nacisnęła klamkę. Salon był obleczony ciemnością. Drzwi na korytarz były uchylone i wpadała przez nie smużka światła lamp. Dziewczyna wyjrzała na schody i uśmiechnęła się pod nosem. Na samym dole spał sobie pijany Blaise. Hermiona zeszła po schodach do nieprzytomnego chłopaka i próbowała go obudzić, lecz na marne. Westchnęła i wyjęła różdżkę. Już po chwili szła do sypialni Zabiniego, lewitując go przed sobą. Niezbyt delikatnie opuściła Ślizgona na łóżko i wróciła do swojego pokoju.

***
- Hermiona! Granger! Obudź się! - Ktoś potrząsał panią prefekt i wydzierał się w niebogłosy.
Herm wymruczała coś niezrozumiale, odwróciła głowę i otworzyła oczy. Nad nią pochylał się Theodor Nott i coś krzyczał.
- ...na żyrandolu! - Dosłyszała tylko końcówkę zdania.
- Co? Kto? Jak? Gdzie? - zaczęła nieprzytomnie zadawać pytania.
- Spałem sobie spokojnie, gdy nagle obudziły mnie wrzaski Dracona. Uchyliłem powieki i zobaczyłem go zaplątanego we własne włosy, które były strasznie długie. Wił się i krzyczał powieszony na żyrandolu! - wyjaśnił gorączkowo Nott.
- Taa... Fajnie, obudź mnie za godzinę... - spławiła go.
- Na Merlina! Chyba muszę wziąć sprawy we własne ręce - stwierdził Theodor.
Hermiona poczuła jak ktoś łapie ją w pół i przerzuca sobie przez ramię.
- Puszczaj, ty wypierdku gnoma! - wykłócała się.
- Nie wierzgaj - mruknął Nott.
Schodzili po schodach do lochów, a potem do wspólnego dormitorium Theodora i Dracona. Theo otworzył drzwi do pokoju i postawił Granger na planecie. Hermiona odwróciła się tyłem do drzwi, rozejrzała i nie uwierzyła własnym oczom. Podczepiony pod żyrandol własnymi włosami, które strasznie urosły i go zakneblowały, wisiał Draco. Herm stała przez chwilę w szoku, patrząc na miotającego się pod sufitem Malfoy'a, a potem ni stąd ni zowąd wybuchnęła szczerym, perlistym śmiechem. Draco przestał się wić i popatrzył na nią z wyrzutem w oczach, Nott znieruchomiał z otwartymi ustami, a Herm śmiała się ocierając łzy.
- Wiesz kto to zrobił i jak cofnąć zaklęcie? - zapytał zniecierpliwiony Theodor.
- Aleś ty głupi - powiedziała Hermiona.
Wzięła do ręki poduszką i przetransmutowała ją w drabinę. Wspięła się na nią i obcięła włosy Malfoy'a, znalezionymi na jednym z biurek nożyczkami. Blondyn spadł na podłogę bezradnie machając kończynami i padł na plecy, a włosy do kolan rozsypały się wokół niego.
- Severia... - To pierwsze co powiedział Draco, kiedy był już na ziemi, a potem od razu wybiegł z pokoju potykając się o włosy.
- Hej, może najpierw zapleć sobie warkocz, co? - zawołał za nim Nott, ale Dracon był już daleko.

***
Smok pędził ile sił w nogach do dormitorium Gryfonów. Wypadł zza zakrętu i zderzył się z jakąś przeszkodą. Przez siłę zatrzymania włosy poleciały do przodu i zasłoniły mu twarz.
- Przepraszam panienkę... - rozległ się głos McGonagall.
Draco rozchylił kurtynę włosów i spojrzał na nią z furią w oczach.
- Pan Malfoy?! - krzyknęła profesor. - Co się panu stało?!
- Siostra - odpowiedział lakonicznie i popędził dalej, zostawiając znieruchomiałą profesor transmutacji na środku korytarza.
Kiedy dotarł do obrazu grubej damy, był już cały czerwony ze zmęczenia.
- Czekoladowa żaba - wydyszał.
Kazał siostrze podać hasło tak, jakby coś się stało, a to na sto procent był nagły wypadek.
W salonie siedział Potter i uczył się eliksirów. Podniósł wzrok znad książki, kiedy usłyszał, że ktoś wchodzi i oczy rozszerzyły mu się ze zdziwienia.
- A ty gdzie? - zapytał, wstając z miejsca.
- Do siostry - odpowiedział Draco i ruszył na górę schodami, przeskakując po dwa stopnie, zostawiając w tyle nie ogarniającego świata Harry'ego.
Walnął trzy razy pięścią w drzwi i nie czekając na odpowiedź wparował do środka. Jakaś pulchna dziewczynka zapiszczała na jego widok, a dwie inne patrzyły się z szokiem w oczach.
- Cicho siedź - warknął na piszczącą.
- Draco, jak możesz? - dobiegł go głos swojej siostry.
Odwrócił się w tamta stronę i spojrzał prosto w oczy Severii.
- To twoja sprawka! - wrzasnął rozwścieczony. - Popatrz co ja teraz mam na głowie!
- Śliczne, długie włosy. Mogę ci je zapleść w warkocz jak chcesz - odpowiedziała spokojnie, uśmiechając się niewinnie.
- Wyobraź sobie, że nie chcę! Za to chcę, żeby nie były takie długie!
- A po co je skracać? Ładnie ci w nich.
- Może ty tak uważasz - mruknął z niezadowoleniem, wydymając usta w akcie buntu.
- Oj, przestań. Czasem naprawdę jesteś wkurzający, dlatego ci to zrobiłam.
- To teraz to cofnij!
- Takie zaklęcie da się cofnąć dopiero po tygodniu, a włosy można obciąć tylko do połowy uda. Sorry, braciszku. - Uśmiechnęła się do niego szyderczo.
- Nie!!! - krzyknął Draco.
Chwycił dzban z woda stojący na stoliku i cisnął nim o ścianę. Wybiegł z pokoju, powiewając włosami i pobiegł do dormitorium Hermiony, by mu zaplotła ten głupi warkocz.

***
Hermiona siedziała na śniadaniu w Wielkiej Sali i plotkowała z Severią o wczorajszym wypadku Smoka. Draco jeszcze nie siedział przy stole Slytherinu i wszyscy się zastanawiali gdzie jest. Może dostał głębokiej depresji i nie wyjdzie z pokoju, dopóki zaklęcie nie przestanie działać? Albo coś go zjadło po drodze na śniadanie, chyba połowa ludzkości byłaby za to bardzo wdzięczna...
Każdy powoli zapominał o nieobecności Smoka, kiedy nagle drzwi otworzyły się na oścież i stanął w nich... nie kto inny tylko Draco. Włosy miał zaplecione w długi warkocz z wielką, zielona kokardą na końcu, na nogach spoczywały mu czarne jeansy i białą koszulkę z napisem: 'KOCHAM SZLAMY I GRYFONÓW!!!'
- Chodźcie tu moje kochane Gryfki!-wrzasnął na całą salę i ruszył w stronę Harrego, który na ten widok zakrztusił się sokiem dyniowym.
Porwał go w ramiona i krzyknął mu do ucha:
- Kocham cię Pottuś!!!
Harry nie wiedział co się dzieje i stał jak spetryfikowany. Draco rozluźnił uściski i ruszył do Rona, a Złoty Chłopiec stracił równowagę i padł na twarz. Malfoy objął Rona i ścisnął go tak mocno, że mu oczy wyszły z orbit. Puścił go i podbiegł do Severii.
- A oto moja jedna z dwóch ulubionych Gryfonek! - krzyknął.
Zarzucił warkocz na szyję Sevii i pociągną ją w swoją stronę. Mała Malfoy'ówna rzuciła się na szyję brata, a on zakręcił się z nią w kółko.
- O, a tu jest moja druga najulubieńsza Gyfka! - wrzasnął i ruszył do Hermiony, która wpatrywała się w niego z przerażeniem w brązowych oczach.
Draco nie przejął się tym, podniósł ją jak szmacianą lalkę i przytulił. Cała Wielka Sala, oprócz ofiar wybryku Malfoy'a, śmiała się, spadała pod stół albo zbierała szczęki z podłogi. Smok, ku niezmiernemu zdziwieniu innych, pochylił się i pocałował ją w oba policzki. Hermiona otarła je wierzchem dłoni z wyrazem obrzydzenia na twarzy i mruknęła:
- Bedę musiała się po tym odkazić.
- Taa... Też cię kocham... - powiedział Draco na tyle głośno, by reszta uczniów go usłyszała. Herm posłała mu spojrzenie, którego nie powstydziłby się nawet Snape.
- Kocham was!!! - wrzasnął na cały regulator.
Hermiona zauważyła, że wszyscy nauczyciele śmieją się pod nosem. Wszyscy oprócz Snape'a, który wyglądał jakby napojono go octem i McGonagall, która ukryła twarz w dłoniach. Draco odwrócił się w stronę stołu Slytherinu, zamiatając warkoczem podłogę i poszedł przytulać Ślizgonów.
- Nawet ja bym tak nie potrafił! Moja krew! - krzyknął Blaise ocierając łzy wzruszenia, jak ojciec podziwiający swą dorastającą pociechę.
- Oby to nie było prawdą. To by było straszne, gdybym miał w sobie twoje geny! - Smok wykrzywił twarz z obrzydzeniem.
W końcu wszyscy usiedli, ale i tak nie zaległa cisza, bo powietrze co chwila przeszywał śmiech Ślizgonów.

***
Przez cały dzień Draco grał swoją rolę. Na lekcji transmutacji co chwila uśmiechał się słodko do profesor McGonagall, albo puszczał jaj oczko. Minewrę doszczętnie wyprowadzało to z równowagi i zamiast zamienić pióro w kota, zamieniła je w słonia, który nadepnął jej na nogę i resztę dnia spędziła w skrzydle szpitalnym.
Przed obiadem Hermiona zauważyła, jak stoi pod ścianą, rozmawia z Blaise'em i kręci z boku końcówką warkocza, przez co wszyscy przechodzący obok dostawali kokardą po twarzy.
Natomiast między zielarstwem, a eliksirami chodził po korytarzu jak pijany i śpiewał piosenkę walentynkową, którą kiedyś wymyśliła kiedyś Ginny dla Harrego:

Ma oczy zielone jak pikle z ropuchy.
Jego włosy są czarne jak tablica.
Och, gdyby został bohaterem mych snów.
Służyłabym mu jak diablica.

Co dziwne, sama Ginny chętnie się do niego przyłączyła i tak szli korytarzem wydzierając się na całe gardło. Jakby było tego mało, zatrzymywali się przy każdym Gryfonie i pytali gdzie jest Harry. Przez to, że jeszcze w bonusie całowali i przytulali każdego informatora, wszyscy omijali ich szerokim łukiem.

***
Następnego dnia Ginny przybiegła do Hermiony z płaczem.
- Co się stało? - zapytała zdezorientowana Miona.
- Zabini chce umówić się ze mną na randkę - wychlipała.
- No to się ciesz! Nie rozumiem czemu płaczesz.
- Bo ja nie mam w co się ubrać, a nie stać mnie na nic nowego, poza tym to jest przecież ŚLIZGON!
- Zobaczymy co da się zrobić, a o to, że jest ze Slytherinu to się nie martw. Mam wrażenie, że po Bitwie o Hogwart ten podział trochę się zamazał.
Hermiona wstała, podeszła do szafy i wyciągnęła z niej czerwoną sukienkę do kolan na grubych ramiączkach.
- Ta jest na mnie za ciasna, ale na taką drobną osóbkę jak ty będzie pasować jak ulał - oznajmiła z lekkim uśmiechem na ustach.
- Dziękuję! - Ginny rzuciła się jej na szyję i prawie ją udusiła.
- Nie ma za co... - wykaszlała Miona ze śmiechem.
- Jest, jest za co - powiedziała ruda i wybiegła z dormitorium w podskokach.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 4 - Wyjące przekleństwo

Hermiona z Severią u boku, wychodziła z Wielkiej Sali po uczcie, kiedy podeszli do nich Smok i Diabeł.
- Poprosiłaś Tiarę, by cię umieściła w Gryffindorze?!  -krzyknął na Sevię Draco, gotując się ze złości.
- Tak - odpowiedziała spokojnie Severka, bez mrugnięcia okiem.
- Ty... - Malfoy'owi zabrakło słów i tylko się wykrzywił, wyobrażając sobie, że dusi siostrę.
- Dracusiu, nie denerwuj się, bo ci pryszcz wyskoczy na nosie, kochanie - powiedziała przesłodzonym głosem Hermiona, próbując zagrać mu na nerwach, co się jej udało.
- Przynajmniej nie będę tak opryszczony jak ty, szlamo.
- Draco! - krzyknęła z oburzeniem Severia.
- No co? To tylko wredna, głupia szla... - nie zdążył dokończyć, bo siostra rzuciła się na niego z pięściami.
Tarzali się po podłodze kilka minut dopóki Blaise nie powiedział do Hermiony:
- Będzie w tym roku wesoło z tą dwójką.
Na co ta się roześmiała i przytaknęła.
- A ty co się śmiejesz? - zapytał Draco, chwilowo trzymając wyrywającą się Severię nad podłogą, jak najdalej od swojej twarzy.
- Z tego wielkiego syfa na twoim nosie! - odpowiedziała ze śmiechem Herm.
Draco znieruchomiał wytrzeszczając na nią oczy pełne przerażenia. Nie zauważył nawet, że puścił Sevię, która wylądowała z trzaskiem na podłodze i spojrzała na niego z wyrzutem.
- Blaise, dawaj lusterko!
Zabini wyciągnął z kieszeni potrzebny przedmiot i podał Draconowi. Smok spojrzał w taflę podręcznego lusterka, a jego twarz wykrzywił grymas, jakby miał się za chwilę rozpłakać. Rzeczywiście zobaczył na swoim nosie wielkiego pryszcza z żółtym czubkiem. Wszyscy przypatrywali mu się w oczekiwaniu, gdy on nagle odrzucił głowę do tyłu i zawył przeciągle:
- Nieee!!!
Blaise wziął go pod ramię i poprowadził do lochów, a Hermiona i Severia wybuchły śmiechem.
- Wiesz, że to ja zrobiłam tego pryszcza? - spytałą Sevia.
- To ty umiesz takie rzeczy? - zdziwiła się Herm.
- No, wiesz. Jak się z takim czymś mieszka na co dzień to się ma dosyć. Wpadłam na pomysł, by się zemścić i wyszukałam w bibliotece książki o magicznych psikusach - opowiadała blondynka.-Pierwsze co na nim wypróbowałam to zmiana koloru włosów. Kiedy obudził się i zobaczył w lustrze, że ma na głowie fioletowo-różową szopę, wrzasnął tak, że wszyscy w promieniu dwóch mil chyba ogłuchli. Potem jeszcze przez miesiąc miał depresję i nie wychodził z pokoju.
- Macie pewnie w domu niezły ubaw, co nie? - zapytała Hermiona.
- Nooo... Zwłaszcza jak raz rodzice zabronili mu przez całe wakacje tlenić włosy, bo rzucił na mnie Imperio. Wiesz, nigdy nie wcześniej nie widziałam go w naturalnym kolorze, a teraz wiem, że on na prawdę jest ciemno-piaskowy z rudymi refleksami!
- Serio? - roześmiała się Miona.
Doszły do portretu Grubej Damy i Hermiona się zatrzymała.
- Czemu stoimy? - zapytała Severia.
- Bo tu jest wejście do dormitoriów.
- Ale tu jest tylko obraz.
- Trzeba powiedzieć hasło, a się odsunie.
Prefekt naczelna odwróciła się w stronę portretu i powiedziała hasło:
- Czekoladowa żaba.
- Witaj Hermiono - powiedziała Gruba Dama i wpuściła dziewczyny do środka.
Sevia rozglądała się ciekawie dookoła idąc za swoją przewodniczką. Hermiona weszła po krętych schodach na szczyt wieży i zatrzymała się przed jednymi z kilku drzwi.
- Będziesz mieszkała z dziewczętami z drugiego roku, bo nie ma sensu dawać ci osobnego dormitorium.
Otworzyła drzwi i puściła dziewczynkę przodem. W środku siedziały trzy uczennice, ubrane w piżamy. Popatrzyły na przybyłe z zainteresowaniem w oczach.
- Dziewczynki, to jest Severia Malfoy, - Przedstawiła siostrę Draco Hermiona. - Będzie z wami  mieszkać mimo, że jest na pierwszym roku. Mam nadzieję, że będziecie dla niej miłe. Zapoznajcie się, a ja idę uspokoić chłopców z trzeciej klasy, bo znowu rzucają łajnobombami.

***
Kiedy Hermiona wyszła, Severia nie wiedziała co ma robić. Stała jak kołek na środku dormitorium i patrzyła się na nowe współlokatorki. One zaś po kilku sekundach milczenia podskoczyły do niej i zasypały pytaniami:
- Cześć, jestem Lucy Finigann. - Pierwsza odezwała się siostra Seamusa.
- A ja Jane Stone - przedstawiła się brunetka o złotych oczach i prostych, białych zębach, widocznych podczas uśmiechu.
- Ty jesteś siostrą Draco Malfoy'a? Ale farciara! Jestem Lillian Longbottom - powiedziała trzecia, pulchna dziewczynka o brązowych włosach.
- M-miło was poznać - wyjąkała Severia.
- Nam ciebie też! - wykrzyknęły wszystkie trzy na raz.
- To... Może ja już się położę... Zmęczona jestem...
Sevia ruszyła w stronę wolnego łóżka i postawiła swój kufer obok szafki nocnej. Wyjęła potrzebne rzeczy i ruszyła do łazienki, przylegającej do pokoju. Po piętnastu minutach weszła z powrotem do pokoju w ciemno zielonej, koronkowej koszuli nocnej i sięgającymi do pasa rozpuszczonymi włosami. Współlokatorki patrzyły za nią z zachwytem, kiedy szła w stronę posłania i odwróciły wzrok dopiero wtedy, gdy zasłoniła kotary wokół łóżka.

***
Hermiona zeszła piętro niżej do dormitorium, które dzieliła z Blaise'em. Doszła do ślepego zaułka na końcu korytarza i odsunęła na bok ciężki gobelin, przedstawiający godło Hogwartu. Wspięła się po schodach, które kręciły się jak wąż i były bardzo strome, do miejsca, gdzie stanęły jej na drodze drewniane drzwi. Otworzyła je i weszła do gustownie urządzonego salonu, którego ściany miały beżowy kolor, co bardzo jej się spodobało. Drzwi do dormitoriów znajdowały się na przeciwległej ścianie, a pomiędzy nimi, jak się później okazało, było wejście do wielkiej łazienki z marmurową podłogą, ceramiczną wanną, toaletą i umywalką, nad którą wisiało wielkie lustro w złotej ramie. Na półce obok wanny stały dziesiątki buteleczek z płynami do kąpieli. Ale wracając do salonu...
Drzwi do wyjścia na korytarz znajdowały się na przeciwko wejść do sypialni, po prawej stronie. Na tej samej ścianie znajdował się kominek, w którym wesoło trzaskał ogień. Na przeciwko, w obrębie ciepła płynącego od płomieni, stały dwa, obite brązową skórą fotele oraz kanapa do kompletu. Na środku stolik z podkładką stworzoną z kamieni obmytych zapewne przez morze. W rogach pokoju, przy suficie wisiały ciężkie, beżowe kotary, podpięte wielkimi, ozdobnymi klamrami. Zajęta podziwianiem wystroju, nie zauważyła Diabła, który leżał rozparty wygodnie na kanapie, ze szklanką mojito w ręce i przyglądał jej się z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
- Co się gapisz? - zapytała.
- Zastanawiam się właśnie, ile wytrzymamy z rodzeństwem Malfoy'ów, bez śmierci ze śmiechu.
- Też nie wiem jak tego dokonamy.
Hermiona uśmiechnęła się ciepło do Zabiniego i ruszyła do drzwi prowadzących do jednej z sypialni, na których wisiało jej imię. Za nimi były jeszcze trzy schodki, rozszerzające się ku górze tak, że najszerszy miał ze dwa metry szerokości. Weszła do obszernej sypialni w kolorach Gryffindoru. Ściany były ciemnoczerwone ze złotymi listwami przy podłodze pokrytej deskami i pomalowanej przezroczystym lakierem ze złotym połyskiem. Na środku stało łóżko z baldachimem, osadzonym na czterech rzeźbionych kolumienkach z ciemnego drewna. Oprócz tego była tam jeszcze wielka szafa, szafka nocna z lampką i biurko. Pod sufitem pomalowanym na kremowo wisiał kryształowy żyrandol.
Hermiona przeszła po puszystym, czerwonym dywanie, obszytym złotą nitką, do kufra postawionego obok łóżka. Wyjęła czarną, krótką piżamkę obszytą złotą koronką. Wyszła do salonu, gdzie już nie było Blaise'a i ruszyła do łazienki. Rozczesywała właśnie włosy przed lustrem, kiedy usłyszała jak ktoś dobija się do niej z zewnątrz.
- Zabini! Wyłaź! - ktosiek wydzierał się w niebogłosy.
Hermiona podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że przed nią stoi Draco z otwartymi ustami.
- Taa... Widać, że jestem bardzo podobna do Blaise'a - mruknęła.
Dracon poruszał niemo ustami jak ryba wyciągnięta z wody.
- Po co ty tu w ogóle przyszedłeś?
Malfoy nagle jak za dotknięciem różdżki odzyskał mowę.
- Nott od godziny siedzi w łazience, a ja nie więcej chcę czekać - wzruszył ramionami.
Herm przypatrywała się przez chwilę chłopakowi, po czym odwróciła się do niego plecami, by za chwilę zniknąć za drzwiami swojej sypialni. Draco pokręcił z zrezygnowaniem głową i wszedł do łazienki.

***
Severia szła na śniadanie korytarzami pełnymi uczniów. Wszyscy zerkali na nią zaciekawieni i wymieniali szeptem uwagi. Kiedy przekroczyła próg Wielkiej Sali wszystkie spojrzenia zwróciły się na nią, Ale podniosła dumnie głowę i nic sobie z tej sytuacji nie robiąc, podeszła do stołu Gryffindoru i zajęła miejsce obok Hermiony. Nałożyła sobie na talerz owsiankę i nalała do pucharu soku z dyni.
- Nie przestrasz się. Za chwilę nadejdzie pora odbierania przesyłek - szepnęła do niej Hermiona.
W sekundę po tym do sali przez wszystkie okna zaczęło wlatywać setki sów. Severia patrzyła zafascynowana jak ptaki zrzucają listy i paczki przed odbiorców. Nagle usłyszała jak coś pacnęło o stół obok jej ręki. Opuściła wzrok na tajemniczy przedmiot i zobaczyła dużą, czerwoną kopertę z pieczęcią rodu Malfoy'ów.
- O, nie... - powiedziała wyraźnie przestraszona Hermiona. Severia spojrzała na nią ze zdziwieniem.-Dostałaś wyjca. Lepiej go otwórz, bo wybuchnie.
Severia ostrożnie przełamała pieczęć i otworzyła kopertę. Nic nie zobaczyła w środku, co ją trochę zirytowało. Nagle jednak koperta wyrwała jej się z rąk i uniosła w powietrzu nad stołem. Papier ułożył się w prowizoryczne usta i odegrał imitację wielkiego wdechu, po czym przez salę potoczył się wrzask:
- JAK MOGŁAŚ OKRYĆ HAŃBĄ RÓD MALFOY'ÓW!!!
Severia siedziała wyprostowana na krześle, wpatrując się z przerażeniem w oczach w kopertę.
- KTO CI POZWOLIŁ SMARKULO!!! - wydzierała się dalej.
Po tym zdaniu salę wypełniły jeszcze głośniejsze krzyki, które najwyraźniej dochodziły ze stołu Slytherinu:
- MIAŁEŚ JEJ PILNOWAĆ!!! ILE RAZY CI POWTARZAŁEM, ŻE MASZ MIEĆ NA NIĄ OKO!!! - Tak najwidoczniej wrzeszczał wyjec Dracona.
Głosy mieszały się jeden z drugim, ale dało się jeszcze dosłyszeć ostatnie zdanie listu Severii:
- I ODDAJ DRACONOWI FARBĘ DO WŁOSÓW!!! - krzyknęła koperta po czym sama siebie podarła.
Po chwili to samo stało się z wiadomością blondyna. Draco wstał od stołu i podszedł do Severii. Wyglądał na wkurzonego.
- Masz moją farbę do włosów? - zapytał zaciskając zęby, przez co napięły mu się wszystkie mięśnie twarzy.
- Dobra, masz - mruknęła zawiedziona, że podstęp się nie udał.
Malfoy popatrzył podejrzliwie na niezwykle zadowoloną minę siostry i wyrwał jej z ręki puszkę z farbą.
- Dodałaś tam coś? - zapytała Hermiona, kiedy odszedł.
- Nie... Skądże - powiedziała Sevia z niewinną minką.

***
Po śniadaniu Hermiona miała obronę przed czarną magią, więc zeszła do lochów, gdzie Snape uczył eliksirów. Schodziła po schodach na dół do piwnic, kiedy dogonił ją Zabini.
- Severia dodała coś Draconowi do farby, czy co? - zapytał prosto z mostu.
- Nie wiem - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Jakoś dziwny wyraz twarzy miała, gdy mu ją podawała.
Doszli do klasy i Blaise otworzył przed Mioną drzwi.
Hermiona weszła do pomieszczenia i zajęła środkową ławkę w środkowym rzędzie. Jak zwykle w pomieszczeniu panował wesoły gwar rozmów, ale wszystko nagle umilkło, kiedy trzasnęły drzwi i do klasy wszedł Snape, powiewając szatami. Hermina nie śmiała na niego patrzeć, żeby przypadkiem nie oberwać z miejsca minusowymi punktami. Profesor stanął na katedrze i zaczął wykład o dementorach, gdy nagle drzwi z cichutkim skrzypieniem otworzyły się i stanęły w nich siostra Smoka.
- Pani Malfoy, spóźniła się pani. Odejmuję 10 punktów Gryffindorowi. Siadaj!
Wszyscy patrzyli ze zdumieniem na pierwszoroczniaczkę, która spokojnie podeszła do ławki Hermiony i usiadła.
- Czemu jesteś na OPCM z siódmym rokiem? - zapytała Herm.
- Ojciec nauczył mnie już prawie wszystkiego o czarnej magii, więc po co mam się uczyć podstaw?
- Malfoy, Granger, kolejne 10 minusowych punktów dla Gryffindoru.
- Ej, a co ja zrobiłem? - oburzył się Smok.
- Nie ty kretynie, tylko twoja siostra... - syknął Snape.
Draco popatrzył na Severię i wykrzywił się do niej wrednie, na co ona odwdzięczyła mu się tym samym.
- Mam nadzieję, że dobrze się czujesz u Gryfków - wycedził głosem z którego strumieniami wylewała się ironia.
- Nawet nie wiesz jak - odpowiedziała bratu Severia, mrużąc oczy.
- Rodzeństwo Malfoy'ów prosiłbym o zgłoszenie się do mnie po lekcji. - Snape przerwał im tę, jakże uroczą wymianę uprzejmości.
Draco rzucił tylko siostrze spojrzenie mówiące: ,,Dopadnę cię później" i się odwrócił. 

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 3 - Początek roku szkolnego

Hermiona weszła na dworzec King Cross i ruszyła do barierki między peronem 9 a 10. Zobaczyła Malfoy'a z grupką Ślizgonów, który gdy tylko ją spostrzegł, zawołał:
-O, patrzcie! Idzie nasza kochana psychofanka książek! - Po czym przytulił do piersi księgę do zielarstwa i z błogim wyrazem twarzy zaczął się z nią powoli obracać.
Hermiona minęła ich z wysoko uniesioną głową i przeszła na peron 9 i 3/4. Czerwono-czarna lokomotywa już wypuszczała w powietrze kłęby białego dymu, czekając na pasażerów.
Chwyciła swój kufer i weszła do przedziału dla prefektów. Było tam o wiele więcej miejsca niż w innych przedziałach oraz stolik na środku. Pod sufitem kołysał się kryształowy żyrandol, a fotele były obite brązową skórą ze złotymi wykończeniami. Herm nie wiedziała jeszcze kto jest drugim prefektem naczelnym. Wkładała właśnie kufer na półkę nad siedzeniem, gdy nagle zza jej ramienia wyłoniły się dwie ciemne, silne ręce, które pomogły jej unieść bagaż. Zdziwiona dziewczyna odwróciła się gwałtownie i ujrzała Blaise'a Zabiniego, który szczerzył do niej swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
- Co ty tu robisz? - zapytała zdezorientowana.
- Stoję, Granger - odparł czarnoskóry.
- Nie o to mi chodzi... - mruknęła.
- Jestem drugim prefektem naczelnym.
-  Co? - Hermiona wytrzeszczyła oczy i z rezygnacją opadła na fotel, a Zabini usiadł obok niej.
- Nie załamuj się. Nie jesteś taka okropna, wytrzymam... - zapewnił ją z chytrym uśmiechem, za co został storpedowany spojrzeniem.
Nagle powietrze w pociągu rozdarł krzyk:
- DIABLEEEEE!!!
- Widocznie Draco już się zorientował, że podmieniłem mu czekoladowe żaby, na prawdziwe, pomalowane na brązowo - mruknął Zabini i wstał niechętnie. - Idę zmierzyć się ze Smokiem.
Wyszedł, a po kilku sekundach Hermiona usłyszała wrzask:
- Jak mogłeś!? - darł się Draco.
- Ale o co ci chodzi? - Diabeł udawał, że o niczym nie wie.
- Podmieniłeś mi żaby!
- To nie ja - odpowiedział spokojnie Zabini.
- Wiem, że to ty! Bo kto inny miałby taki głupi pomysł?!
- Goyle.
- Przecież on nawet nie wie, którą ręką się trzyma widelec, idioto! - pieklił się dalej Malfoy. - To na pewno ty!
- A gdzie masz te żaby? - zapytał Diabeł.
- Pływają w kiblu.
- No to problem z głowy. - Blaise odwrócił się by odejść, ale Smok go zatrzymał.
- Czekaj, wiesz już kto jest drugim prefektem? - zapytał
- Granger.
- Można się było domyślić... W takim razie życzę powodzenia, będzie ci z nią potrzebne.
Blaise ruszył z powrotem do swojego przedziału z uśmiechem na twarzy. Widać, że Draco interesuje się kujonicą. Kiedy wszedł do przedziału zastał Hermionę tarzającą się po siedzeniach, ze śmiechu.
- I z czego się śmiejesz? - zapytał uśmiechając się pod nosem.
- Z was - odpowiedziała naśladując sytuację w bibliotece.
- Ale w sumie to dzięki Draco mam posadkę prefekta - zmienił temat, zajmując miejsce na przeciwko niej.
- Jak to? - zapytała Hermiona uspokajając się.
- To on miał być prefektem naczelnym, ale zrezygnował na rzecz bycia kapitanem drużyny Quidditcha.
- Nie wyobrażam sobie mieszkania z tą tlenioną fretką...
Blaise roześmiał się. Nic dziwnego, że się nie lubią.
-  On wcale nie jest taki zły - powiedział.
- Uważaj, bo ci uwierzę... - mruknęła Herm.
Blaise znów parsknął śmiechem, a Hermiona mu zawtórowała.
Tak spędzili całą podróż do szkoły. Czuli się w swoim towarzystwie swobodnie i wywiązała się między nimi nikła więź dobrego koleżeństwa. Nie wiedzieli jednak, że dwa przedziały dalej siedział pewien blondyn, którego zżerała zazdrość na każdy głośniejszy wybuch śmiechu.

***
Koła pociągu zaskrzypiały i obraz za oknem znieruchomiał. Uczniowie wysypali się na peron w Hogsmeade. Blaise i Hermiona wyszli z pociągu ostatni, bo musieli się jeszcze przejść po przedziałach, by sprawdzić czy ktoś nie został. Szli ramię w ramię w stronę zamku, kiedy przyłączył się do nich Malfoy.
- Hej Granger - powiedział.
- Wal się, fretko - mruknęła Hermiona.
- No wiesz? Tak przy wszystkich?
Herm wywróciła oczami i nic nie odpowiedziała. Draco i Blaise zaczęli w tym czasie rozmawiać o nowej miotle blondyna - Błyskawicy. Miona szła obok nich w milczeniu aż do drzwi i tam się rozdzielili, by osobno pójść do Wielkiej Sali. Jakby zobaczono ich razem, to by byli tematem plotek przez następne dwa miesiące.
Podeszła do stołu Gryffindoru, a tam Harry i Ron rzucili się na nią z oskarżeniami.
- Gdzieś ty była?! - darł się Ron.
- Martwiliśmy się o ciebie, myśleliśmy, że spóźniłaś się na pociąg! - krzyczał Harry.
- Spokojnie, już zapomnieliście, że jestem prefektem naczelnym? Prefekci mają oddzielne przedziały, no i musiałam jeszcze przejść po pociągu, by zobaczyć czy nikt nie został - wyjaśniła Hermiona.
- Aaaaa... - Olśniło Rona.
- Noo... eee... sorki Mionka - powiedział nadzwyczaj inteligentnie Harry.
- Nic się nie stało, ale na przyszłość pamiętajcie, że nie potrzebuję nianiek.
Otworzyły się drzwi i profesor McGonagall wprowadziła pierwszorocznych. Dzieci wyglądały na zagubione i nerwowo spoglądały na starszych uczniów. Kiedy profesor od transmutacji doszła do podium, przytknęła różdżkę do gardła, wymruczała zaklęcie i powiedziała o wiele mocniejszym głosem:
- Proszę tutaj prefektów naczelnych oraz po jednym z prefektów Ravenclavu i Hufelpuffu.
Hermiona wstała, podeszła do podestu i stanęła między Blaise'em, a Luną Lovegood. McGonagall zaczęła wyczytywać nazwiska pierwszoroczniaków, a oni podchodzili do stołka stojącego na środku i wkładali Tiarę Przydziału, która od razu opadała im aż na oczy. Tiara wykrzykiwała po kolei różne nazwy domów.
Do Ravenclavu trafiły już dwie uczennice, do Hufelpuffu trzech chłopców i jedna dziewczyna, a do Gryffindoru i Slytherinu jeszcze nikt. Nagle McGonagall krzyknęła:
- Severia Malfoy!
Jak na zawołanie wszystkie twarze zwróciły się w stronę Draco, który tylko wzruszył ramionami i dalej przypatrywał się ceremonii. Mała Sevia wystąpiła z tłumu dzieci. Miała tak samo jak Malfoy białe włosy, bardzo jasne, niebieskie oczy, płaskie policzki, bladą, gładką skórę i lekko wystające kości policzkowe. Skrzywiła się iście po Malfoy'owsku do patrzących na nią ludzi i usiadła na stołku. Zapadła cisza. Wszyscy czekali na werdykt Tiary, gdy ta nagle krzyknęła ogłuszająco:
- GRYFFINDOR!!!
Smokowi szczęka opadła z łoskotem pod stół, a on sam wytrzeszczył oczy tak, że można było w każdej chwili spodziewać się widoku toczących się po stole gałek. Hermiona uśmiechnęła się do niego tym przesłodzonym uśmiechem i położyła rękę na ramieniu Severii, która stanęła obok niej. Potem jeszcze siedmiu ostatnich uczniów trafiło do Slytherinu i ceremonia się skończyła. Hermiona zaprowadziła Severię do stołu Gryffindoru i zaproponowała jej miejsce obok siebie. Dziewczynka chętnie usiadła obok pani prefekt.
- Jestem Hermiona, a ty? - przedstawiła się.
- Severia.
- Jesteś siostrą Draco Malfoy'a?
- No niestety. Zresztą, dobrym bratem to on nie jest. "Jak mogłaś wyrzucić mój żel do włosów przez okno?"- zaczęła parodiować Smoka.
Herm roześmiała się głośno i poczuła na sobie czyjeś palące gniewem spojrzenie. Odwróciła się i zobaczyła samego księcia Slytherinu. Nic sobie jednak z tego nie zrobiła i jak gdyby nigdy nic zaczęła jeść. Zauważyła jeszcze kątem oka, jak Severia pokazuje Malfoy'owi język i uśmiechnęła się na myśl o minie Dracona.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 2 - Pokątna

- Szybciej miernoto! - Zabini wydzierał się z parteru, budząc przy tym wszystkie hrabstwa w promieniu stu mil.
- Blaise, błagam! Ciszej! - Draco usłyszał drugi głos, który niewątpliwie należał do jego ojca.
- Chyba pójdę po Draconeczka - powiedziała z troską Narcyza.
- Nie! Nie! Już idę! - Draco wrzasnął zbiegając w popłochu po schodach i zapinając czarną koszulę.
Jeszcze tego brakowało, żeby matka znowu narzekała na bałagan w jego pokoju. Niestety, przewrócił się w połowie kondygnacji, potykając o własne sznurówki. Przekoziołkował w powietrzu resztę drogi na dół i wylądował z hukiem na tyłku przed zdziwiona trójką czarodziejów. Blaise już drugi raz dzisiaj padł na podłogę rycząc ze śmiechu. Narcyza podbiegła do syna i zasypała go pytaniami o stan zdrowia.
- Mi nic nie jest, za to Zabiniemu przydałby się cały sztab magomedyków w Mungu na oddziale zamkniętym - mruknął Draco krzywiąc się.
- Nie wątpię... - prychnął Lucjusz.
- No! Jak już wszyscy są, to idziemy na Pokątną. Rozdzielimy się, wy pójdziecie po nowe szaty, bo wasze są już za krótkie, a my poczekamy w "Esach-Floresach". Dracusiu, masz tu kanapeczki, jakbyście zgłodnieli. - Narcyza podała młodemu Malfoy'owi i jego koledze po dwa worki kanapek z szynką i serem.
- Mamooo... - jęknął Smok. - Nie mamy już po dwa lata!
- A mi smakują - mruknął Blaise z ustami pełnymi jedzenia.
- Żarłok...
- Jeszcze coś. Pamiętaj syneczku... - zaczęła Narcyza.
- Idziemy! - Draco pociągnął Blaise'a w stronę kominka, przerywając tym samym matce i przenieśli się na Pokątną.

***
Hermiona od godziny włóczyła się za Ginny po sklepie "Magia piękna" i taszczyła za sobą koszyk pełen różnych smarowideł do twarzy. Miała po kokardę tego nawijania przyjaciółki o najnowszych tuszach do rzęs. Wolałaby sto razy bardziej siedzieć teraz w "Esach-Floresach" i przeglądać stare woluminy.
- No dobra. Wszystko mamy, a teraz do kasy! - Prawie podskoczyła z radości, kiedy usłyszała co mówi ruda.
Nagle koszyk przestał jej ciążyć i pobiegła jak na skrzydłach w stronę wyjścia.
- Hej, musimy zapłacić! - krzyknęła za nią Ginny, ale Hermiona jej nie słuchała.
Wybiegła na ulicę pozostawiając zakupy oszołomionej przyjaciółce i pomknęła do księgarni. Popychała wszystkich ludzi stojących jej na drodze, jak czołg torujący sobie drogę przez zarośla. Dopadła do klamki i prawie wyrwała ją z drzwi, by wreszcie znaleźć się wśród książek. Wpadła do środka jak huragan i z przyjemnością wciągnęła zapach starych, pożółkłych stronic. Podbiegła na środek pomieszczenia i zakręciła się wokół własnej osi, rozkładając ręce na boki. Nie zważając na to, że wszyscy patrzą na nią jak na wariatkę, szybko znużyła się między regały.

***
Draco i Blaise spotkali się już w "Esach-Floresach" z rodzicami Smoka. Państwo Malfoy mówili właśnie o ingrediencjach do lekcji eliksirów, a nastolatkom nie chciało się tego słuchać. Właśnie mieli się zagłębić w dział ksiąg o psikusach magicznych, gdy nagle usłyszeli jak drzwi trzaskają z taka siłą, że księgarnia już dawno leżałaby w gruzach, gdyby nie zaklęcia podtrzymujące. Obejrzeli się równocześnie i zobaczyli dziewczynę w ich wieku z burzą miedzianych włosów, która przystanęła na środku pomieszczenia i okręciła się w koło unosząc ręce do góry. Po czym jak burza przemknęła pomiędzy nimi w stronę ksiąg zaklęć. Draco spojrzał ze zdziwieniem na Blaise'a, Który wpatrywał się ciągle w miejsce, gdzie z pola widzenia zniknęła wielka, rozczochrana szopa włosów.
- Co to było? - zapytał Smok, kiedy udało mu się zmusić gardło do działania.
- Pewnie jakaś psychofanka książek i nauki - stwierdził Zabini.
- Dobra nie ważne, idziemy.
Draco i Blaise ruszyli w stronę dalszych regałów. Doszli do kilku stolików ustawionych na jedynej, wolnej powierzchni i stanęli jak wryci. Ujrzeli bowiem bardzo dziwaczny widok: Hermiona Granger, kujonica z Gryffindoru, trzymała w ramionach opasłe tomiszcze o transmutacji ludzkiej i tańczyła kankana, wywijając na wszystkie strony chudymi nogami.
Przyjaciele spojrzeli po sobie w niemym szoku i jak na komendę obydwaj zaczęli się histerycznie śmiać. Łzy radości ciekły im po policzkach i ledwo utrzymywali się na nogach. Zajęci łapaniem się regałów, by nie upaść, nie zauważyli, że Hermiona przestała tańczyć i przypatrywała się im z szeroko otwartymi oczami. Zastanawiała się, co im się stało? Może trzeba odesłać ich do szpitala? Albo są chorzy psychicznie? Postanowiła przerwać tę niezręczna sytuację w bardzo delikatny sposób, by ich nie spłoszyć.
- Z czego rżycie?!
- Z c-ciebie - odparł rozbawiony do granic możliwości Blaise.
- Że niby co? Śmieszy was to, że cieszę się z wyrwania ze szponów sklepu kosmetycznego? - zapytała zirytowana panna Granger, przez co Smok i Diabeł już leżeli na podłodze, wijąc się ze śmiechu, no bo kto tak reaguje na głupi sklep?
-Idioci - mruknęła Herm i odeszła w głąb księgarni.

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 1 - Ciężki poranek


Draco Malfoy, syn Narcyzy i Lucjusza Malfoy'ów, spał sobie spokojnie i śniło mu się właśnie, że zbliża się do pięknej dziewczyny z brązowymi lokami i czekoladowymi oczami. Już ją obejmował, już ich wargi miały się zetknąć, gdy nagle ona zaczęła szeptać jego imię.
- Draco...-Takie piękne, malinowe usta...
- Draco!-...tylko dlaczego zaczęła się tak wydzierać?
- Draconie Lucjuszu Malfoy, proszę natychmiast wstać!-wrzasnęła głosem jego matki.
Draco poderwał się i stanął na baczność, nawet nie wiedząc czemu to zrobił.
Popatrzył na matkę nieprzytomnym wzrokiem.
- Cześć, Smoku!-Zza Narcyzy wychylił się nie kto inny, jak Blaise Zabini.
- Zostawię was samych-powiedziała Cyza.
Pani Malfoy wyszła z wysoko podniesioną głową, jak na arystokratkę czystej krwi przystało, a gdy drzwi się za nią zamknęły Draco obrzucił przyjaciela niezadowolonym spojrzeniem
- Ty kretynie!-wrzasnął Draco i w stronę Blaise'a poleciał pluszowy smok.
Zabini uchylił się przed pociskiem, który z hukiem odbił się od ściany, ale i tak trafił go w tył głowy. Diabeł podniósł pluszaka i podrzucił go lekko w powietrzu.
- Serio?-zapytał unosząc brwi.
- Cicho siedź...-syknął Smok.
Podszedł do Blaise'a głośno tupiąc i wyrwał mu przytulankę. Diabeł zaśmiał się pod nosem.
- Dobra, a teraz zakryj już swój negliż i jazda na Pokątną, musimy kupić nowe podręczniki.
- A co? Chciałbyś też mieć takie ciało? Co?
- Taa... Zwłaszcza taki krzywy tyłek...
- Jak śmiesz! Jak możesz obrażać mój seksi tyłeczek?! Każdy chciałby taki mieć!
Blaise ryknął śmiechem i zaczął tarzać się po dywanie, aż płacząc z uciechy. Smok usłyszał jak ktoś biegnie po schodach i chwilę potem drzwi do pokoju otworzyły się z wielkim hukiem.
- Co tu się dzieje?!-krzyknęła Narcyza.
- Nic, tylko Blaise dostał napadu padaczki i nie mam pojęcia z jakiego powodu-odparł spokojnie Draco.
- Nie można was zostawić nawet na chwilę-westchnęła Cyza.
Zabini, który trochę już się uspokoił, ale i tak dalej płakał ze śmiechu, próbował się podnieść, opierając o komodę, co skończyło się na tym, że strącił z niej wazon z kwiatami i wylądował z powrotem na ziemi z naczyniem na mokrej głowie, usłanej roślinami. Draco tylko wywrócił oczami i ruszył do łazienki narzekając na to, w jakim towarzystwie się obraca. Narcyza złapała swojego diabelskiego chrześniaka za ramię i wyprowadziła go z pokoju do salonu.

***
Hermiona Granger była zwykłą, nastoletnią czarownicą. Miała brązowe włosy, które sterczały na wszystkie strony, jakby piorun w miotłę strzelił i piękne, lśniące, czekoladowe oczy. Była uczennica siódmej klasy szkoły czarodziejstwa w Hogwarcie.
Po wojnie Hogwart zdążył się już odbudować, dzięki pomocy wielu czarodziejów, więc profesor McGonagall zarządziła wznowienie nauki.
Przeciągnęła się w łóżku, wdychając poranne powietrze. Dzisiaj razem z Ginny miały iść na Pokątną, na zakupy. Szczerze, to wcale nie chciało jej się włóczyć po sklepach, ale musiała. Przyjaźń zobowiązuje.
 Zwlekła się z łóżka, na oślep szukając ubrań. Pół śpiąc próbowała znaleźć szafę, zastanawiając się czemu ta nagle postanowiła zniknąć z miejsca, gdzie wydawało jej się, że zazwyczaj stała.
- Uważaj!-ktoś za nią krzyknął tak niespodziewanie, że podskoczyła do góry i straciła równowagę. Nad nią wisiała głowa Ginny... zaraz, wisiała? A gdzie reszta jej ciała?
- Na merlina, Ginny! Gdzie twój tułów?
- Jest na swoim miejscu, przecież! Bardzo cię boli?
- Nie...
Hermiona powoli wstała i ku swojemu wielkiemu zdziwieniu zobaczyła, że ruda wisi zaczepiona nogami o żyrandol.
- Ginny, złaź!-krzyknęła rozzłoszczona.
- Dobra, dobra...-mruknęła mała Wesley'ówna.
Herm zabrała ubrania do łazienki i zamknęła drzwi.
- Tylko szybko!-krzyknęła ruda.-Chcę zobaczyć po ile są te samonakładające się podkłady!

Prolog

Wojna zakończona...
To koniec...
To początek...
To życie...

Witam!

Witam wszystkich którzy trafili na mojego bloga, albo przypadkowo, albo specjalnie. Mam nadzieję, że spodobają się Wam, drodzy Czytelnicy miniaturki i opowiadania, które tu umieszczam. Proszę niczego nie kopiować, ani wykorzystywać, ponieważ na tym blogu obowiązują prawa autorskie. Nie przedłużając... Miłego czytania!
Autorka