No dobra... Już Was nie zanudzam, bo pewnie już chcecie zacząć czytać rozdział.
Miłej lektury!!!
PS-W najbliższym czasie postaram się wstawić tę nieszczęsną Miniaturkę 3 i druga nominację do Libster Blog Award.
PS-Jak pisałam ten rozdział to wpadłam na pomysł, by zrobić stronę "Kącik muzyczny". Umieszczałabym tam piosenki przy których pisałam i piszę. Co o tym myślicie?
Sekundę potem został brutalnie przygnieciony przez coś ciężkiego i dyszącego. Po chwili poczuł na szyi mocny uścisk, a napastnik usiadł na nim okrakiem. Jego przerażenie wzrosło, kiedy ta postać zaczęła go całować po całej twarzy! Próbował oderwać od siebie napastnika, ale jego ramiona były jakby przyszyte do jego szyi. Czuł na swoim ciele ciężar czegoś... ciężkiego, ale drobnego. Krzywił się za każdym razem, kiedy czuł tego kogoś usta na policzkach, czole, nosie, a nawet wargach! Jęknął głośno, kiedy uścisk na jego gardle się wzmocnił. Czuł, że powoli zaczyna mu brakować powietrza, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Robił się coraz bardziej siny, a przed oczami zaczęły mu latać czarne plamy. Podniósł rękę, ostatkiem sił odepchnął twarz oprawcy i wystękał z trudem:
-Duszę... się...
Od razu został uwolniony i usłyszał rozhisteryzowany, kobiecy głos:
-Na Merlina! Kochanie, nic ci nie jest? Przepraszam! Nie chciałam!
Draco pomasował sobie obolałą krtań i westchnął z ulgą. Podniósł się na łokciach i zmrużył oczy, próbując dostrzec w tych kompletnych ciemnościach dziewczynę. Po omacku sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyjął z niej różdżkę. Wciągnął ją przed siebie i szepnął cicho:
-Lumos...
Na końcu magicznego patyka zaświeciło się światełko, oświetlając małe, zagracone pomieszczenie. Kiedy ujrzał postać wyłaniającą się powoli z ciemności pisnął głośno i zaczął na czworaka cofać się do tyłu. Niestety ucieczkę uniemożliwiło mu zderzenie plecami ze stertą pudeł, ze środkami czystości. Jak by tego było mało z samego szczytu spadło mu na głowę wiadro. Jęknął głośno z rezygnacją i poddał się temu co ma być. Po chwili kubeł został zdjęty z jego arystokratycznej, platynowej łepetyny. Jednak on, zamiast się z tego ucieszyć jęknął ponownie.
-Nic ci się nie stało, skarbie?-usłyszał ten znienawidzony, irytująco wysoki głos. Jak ona może sama ze sobą wytrzymać z takim gło... Nie. To nie był głos. To był przeraźliwy pisk.
-Odwal się ode mnie Parkinson! Nie podobasz mi się!-warknął i stał z podłogi, otrzepując spodnie z kurzu.
-Ależ kotku...
-Nie jestem twoim kotkiem! Nie interesujesz mnie! Nie kocham cię! Tak trudno to zrozumieć?!-krzyknął na całe gardło.
-Pansy od razu zrzedła mina i spojrzała na niego wzrokiem zbitego psa, który nic nie zrobił. Po sekundzie powiedziała łamiącym się od płaczu głosem:
-To pójście ze mną na bal w czwartej klasie nic nie znaczyło?-spytała przez łzy.
-Nie!
-Ale to mnie wybrałeś na partnerkę!
-Bo byłaś pierwszą, lepszą, naiwną idiotką, która nawinęła się pod rękę!!!-wrzasnął i wyszedł na korytarz, trzaskając drzwiami.
Pannie Parkinson zatrzęsła się broda. Czuła się odrzucona jak nigdy wcześniej. Nikt jej nigdy tak nie zranił. Tyle lat znosiła jego humory i obelgi, a on jak się odwdzięcza? Krzykiem i niemiłymi słowami! Ona przecież też ma uczucia! Nie jest lalką, którą można się pobawić i porzucić!
W tej chwili całkowicie się rozkleiła. Z cichym, zrozpaczonym jękiem osunęła się na podłogę i zgięła nogi w kolanach. Objęła je ramionami i schowała między nimi głowę. Po chwili jej barkami wstrząsnął szloch, a jej czarne włosy błyszczały w świetle lamp, wpadającym przez uchylone drzwi.
***
Hermiona szła korytarzem z wyszczerzonymi do świata zębami. Była tak szczęśliwa, że aż ją to przerażało. W sumie to nawet nie wiedziała z czego się tak cieszy, ale uznała, że to nic nie znaczący szczegół.
Skończyli wieszać wszystkie dekoracje nawet przed czasem mimo, że Malfoy całkowicie ich olał i gdzieś sobie polazł. Miała teraz jeszcze trzy godziny do obiadu i nie wiedziała co robić, więc spacerowała po korytarzach Howartu. Nie miała żadnego towarzystwa, bo Harry i Ginny poszli na trening Quidditcha, Severia była na tyle dobra, że Wybraniec odpuścił jej ćwiczenia, więc pobiegła do dormitorium Miony pobawić się z Sorbet, a Blaise... Nie miała bladego pojęcia gdzie jest i co teraz robi. Zapewne poleciał do lochów ucałować z tęsknoty swój barek i teraz gdzieś się szlaja. Westchnęła ciężko i pokręciła z rezygnacją głową. Z kim ona żyje?
W pewnej chwili, przechodząc obok otwartych drzwi jednego z setek w tej szkole schowka, usłyszała jakieś dziwne odgłosy. Jakby ktoś... płakał? Zdziwiona zatrzymała się w pół kroku i cofnęła do źródła dźwięków. Ostrożnie, nie wiedząc czego się spodziewać zajrzała do środka. Po chwili jednak szybko schowała się za ścianą. Nie wierzyła własnym oczom! Była w głębokim szoku i tylko wytrzeszczała oczy. Po jakimś czasie postanowiła coś zrobić, bo nawet wiszące na przeciw obrazy zaczęły się jej podejrzliwie przyglądać. Przełknęła głośno ślinę i przymknęła na chwilę powieki po czym... weszła pewnym krokiem do środka. Stanęła w lekkim rozkroku nad trzęsącą się na podłodze Pansy. Ślizgonka podniosła na nią wzrok czerwonych od płaczu oczu i warknęła niemiło:
-Idź stąd Granger...
Hermiona już miała się posłuchać i zawrócić, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. "Co mi szkodzi?"-pomyślała optymistycznie i podeszła do Pansy. Usiadła obok niej na podłodze i popatrzyła na nią z zaciekawieniem w oczach. W pewnej chwili dotarło do niej, że Parkinson nie jest taka brzydka, tylko zawsze nosiła czarne, obcisłe ciuchy i metr gładzi szpachlowej na twarzy. Gdyby tak ubrać ją w jakąś kolorową sukienkę i zrobić jedynie ledwo zauważalny makijaż, to by była o wiele ładniejsza i wyglądała by bardziej przyjazna z wyglądu. Nawet nie zauważyła, że obiekt jej rozmyślań od jakiegoś czasu gromi ją wściekłym spojrzeniem spod zmarszczonych brwi.
-Mówiłam, żebyś sobie poszła!-próbowała udawać groźną, ale pod koniec zdania głos jej się załamał i nowe łzy spłynęły jej po policzkach.
Herm jednak ciągle siedziała i nie wyglądała na kogoś, kto ma zamiar ruszyć się z miejsca w najbliższym czasie. Wręcz przeciwnie. Wyglądała jakby sobie przysięgła, że nie pójdzie nigdzie, dopóki nie dowie się o co chodzi.
Kiedy Ślizgonka miała trzeci raz na nią nawrzeszczeć szybko powiedziała:
-Nie jestem tu z litości.
-To po co?!-krzyknęła czarnowłosa.
-Bo jestem ciekawa co takiego doprowadziło twardą, niezniszczalną Pansy Parkinson do płaczu.-odpowiedziała spokojnie. Wiedziała, że dotrze do tej dziewczyny tylko i wyłącznie przez opanowanie.
-A co cię to obchodzi?! Nie powiem ci nic, bo od razu polecisz do tych swoich Gryfiaczków i wszystko im wypaplasz! Wiem jaka jesteś!!!-wydarła się przez łzy.
Miona przyjrzała się jej uważnie, przekrzywiając głowę. Pansy wyglądała co najmniej jakby jakiś chłopak ją rzucił. W dodatku przerażała ściekającą po całej twarzy, a przede wszystkim po policzkach tapetą.
-Jeśli uważasz, że bym takie rzeczy komuś wygadała, to nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz.-powiedziała.
-To po co tu jesteś?-wyszeptała zdezorientowana Ślizgonka.
Nie rozumiała już kompletnie nic. Przychodzi do niej Granger nie wiadomo po co i... No właśnie... No i co? No i nic! Nie miała pojęcia o co jej chodzi! Wkurzona zmarszczyła brwi, a w tym czasie Hermiona odpowiedziała na jej pytanie:
-Chcę ci pomóc...
-Nie pomożesz mi! Mi nic nie pomoże! Tego się nie da naprawić!-Wybuchnęła, po czym zaczęła na nowo ze zdwojoną siłą płakać.
Herm nie zastanawiała się długo, tylko od razu objęła ją delikatnie. Pansy bardzo się tym zdziwiła. Nikt jej nigdy nie przytulał. Ba! Jej nawet nigdy nikt nie okazał miłości czy chociaż zainteresowania jej osobą. Po chwili, kiedy ochłonęła z lekkiego szoku gwałtownie wtuliła się w Gryfonkę, w swojego największego wroga. Teraz to Hermione zamurowało. Jak to się stało, że siedzi na podłodze w schowku na miotły z przylepioną do jej ciała Pansy Parkinson, która coraz bardziej moczy jej ubranie swoimi łzami? Życie jest naprawdę dziwne...
Po kilku minutach czarnowłosa uspokoiła się trochę i odsunęła lekko od Miony. Spojrzała na jej koszulkę i wyszeptała cicho:
-Przepraszam za bluzkę...
-Nic się nie stało.-uśmiechnęła się Herm.-To teraz może powiesz mi co się stało?-zapytała przyjaźnie.
-No dobrze...-westchnęła cichutko Pansy i założyła kosmyk czarnych jak noc włosów za ucho.
Za nim się obejrzała, opowiedziała Hermionie całą historię swojej nieszczęśliwej miłości. Mówiła o każdej obeldze, każdym zawodzie, a Herm słuchała uważnie, co jakiś czas kiwając lekko głową.
-...no i dalej już wiesz co się działo.-zakończyła Ślizgonka i otarła łzę z policzka.
-Może dasz sobie z nim po prostu spokój?-zapytała nieśmiało Gryfonka, a Pansy odwróciła się do niej z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
Przez chwilę Miona myślała, że dziewczyna na nią nawrzeszczy i wybiegnie na korytarz, ale tak się nie stało.
Czarnowłosa popatrzyła na nią swoimi dużymi oczami i szepnęła ledwo dosłyszalnie:
-Wiesz... Chyba masz rację... Powinnam przestać się za nim uganiać jak jakaś idiotka i znaleźć w końcu chociaż jedną przyjaciółkę.
-Jak chcesz, to ja mogę być twoją przyjaciółką.-uśmiechnęła się zachęcająco Herm.
Pansy otworzyła ze zdziwienia usta.
-Naprawdę?-zapytała z niedowierzaniem.-Bo wiesz... Ja nigdy nie miałam przyjaciółki...
-W takim razie najwyższy czas to zmienić!-zawołała wesoło Herm i przytuliła Ślizgonkę.
Ta od razu odwzajemniła uścisk. Uśmiechnęły się do siebie promiennie i wstały z zimnej posadzki. Chwyciły się za ręce i prawie w podskokach wyszły ze schowka. Pansy nie mogła uwierzyć w to, co się teraz działo. Jeszcze godzinę temu nienawidziła Hermiony z całego serca, a teraz są przyjaciółkami!
Od tej chwili zaczynała nowe życie, a poprzednie lata odkreśliła od reszty grubą linią.
Skończyli wieszać wszystkie dekoracje nawet przed czasem mimo, że Malfoy całkowicie ich olał i gdzieś sobie polazł. Miała teraz jeszcze trzy godziny do obiadu i nie wiedziała co robić, więc spacerowała po korytarzach Howartu. Nie miała żadnego towarzystwa, bo Harry i Ginny poszli na trening Quidditcha, Severia była na tyle dobra, że Wybraniec odpuścił jej ćwiczenia, więc pobiegła do dormitorium Miony pobawić się z Sorbet, a Blaise... Nie miała bladego pojęcia gdzie jest i co teraz robi. Zapewne poleciał do lochów ucałować z tęsknoty swój barek i teraz gdzieś się szlaja. Westchnęła ciężko i pokręciła z rezygnacją głową. Z kim ona żyje?
W pewnej chwili, przechodząc obok otwartych drzwi jednego z setek w tej szkole schowka, usłyszała jakieś dziwne odgłosy. Jakby ktoś... płakał? Zdziwiona zatrzymała się w pół kroku i cofnęła do źródła dźwięków. Ostrożnie, nie wiedząc czego się spodziewać zajrzała do środka. Po chwili jednak szybko schowała się za ścianą. Nie wierzyła własnym oczom! Była w głębokim szoku i tylko wytrzeszczała oczy. Po jakimś czasie postanowiła coś zrobić, bo nawet wiszące na przeciw obrazy zaczęły się jej podejrzliwie przyglądać. Przełknęła głośno ślinę i przymknęła na chwilę powieki po czym... weszła pewnym krokiem do środka. Stanęła w lekkim rozkroku nad trzęsącą się na podłodze Pansy. Ślizgonka podniosła na nią wzrok czerwonych od płaczu oczu i warknęła niemiło:
-Idź stąd Granger...
Hermiona już miała się posłuchać i zawrócić, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła. "Co mi szkodzi?"-pomyślała optymistycznie i podeszła do Pansy. Usiadła obok niej na podłodze i popatrzyła na nią z zaciekawieniem w oczach. W pewnej chwili dotarło do niej, że Parkinson nie jest taka brzydka, tylko zawsze nosiła czarne, obcisłe ciuchy i metr gładzi szpachlowej na twarzy. Gdyby tak ubrać ją w jakąś kolorową sukienkę i zrobić jedynie ledwo zauważalny makijaż, to by była o wiele ładniejsza i wyglądała by bardziej przyjazna z wyglądu. Nawet nie zauważyła, że obiekt jej rozmyślań od jakiegoś czasu gromi ją wściekłym spojrzeniem spod zmarszczonych brwi.
-Mówiłam, żebyś sobie poszła!-próbowała udawać groźną, ale pod koniec zdania głos jej się załamał i nowe łzy spłynęły jej po policzkach.
Herm jednak ciągle siedziała i nie wyglądała na kogoś, kto ma zamiar ruszyć się z miejsca w najbliższym czasie. Wręcz przeciwnie. Wyglądała jakby sobie przysięgła, że nie pójdzie nigdzie, dopóki nie dowie się o co chodzi.
Kiedy Ślizgonka miała trzeci raz na nią nawrzeszczeć szybko powiedziała:
-Nie jestem tu z litości.
-To po co?!-krzyknęła czarnowłosa.
-Bo jestem ciekawa co takiego doprowadziło twardą, niezniszczalną Pansy Parkinson do płaczu.-odpowiedziała spokojnie. Wiedziała, że dotrze do tej dziewczyny tylko i wyłącznie przez opanowanie.
-A co cię to obchodzi?! Nie powiem ci nic, bo od razu polecisz do tych swoich Gryfiaczków i wszystko im wypaplasz! Wiem jaka jesteś!!!-wydarła się przez łzy.
Miona przyjrzała się jej uważnie, przekrzywiając głowę. Pansy wyglądała co najmniej jakby jakiś chłopak ją rzucił. W dodatku przerażała ściekającą po całej twarzy, a przede wszystkim po policzkach tapetą.
-Jeśli uważasz, że bym takie rzeczy komuś wygadała, to nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz.-powiedziała.
-To po co tu jesteś?-wyszeptała zdezorientowana Ślizgonka.
Nie rozumiała już kompletnie nic. Przychodzi do niej Granger nie wiadomo po co i... No właśnie... No i co? No i nic! Nie miała pojęcia o co jej chodzi! Wkurzona zmarszczyła brwi, a w tym czasie Hermiona odpowiedziała na jej pytanie:
-Chcę ci pomóc...
-Nie pomożesz mi! Mi nic nie pomoże! Tego się nie da naprawić!-Wybuchnęła, po czym zaczęła na nowo ze zdwojoną siłą płakać.
Herm nie zastanawiała się długo, tylko od razu objęła ją delikatnie. Pansy bardzo się tym zdziwiła. Nikt jej nigdy nie przytulał. Ba! Jej nawet nigdy nikt nie okazał miłości czy chociaż zainteresowania jej osobą. Po chwili, kiedy ochłonęła z lekkiego szoku gwałtownie wtuliła się w Gryfonkę, w swojego największego wroga. Teraz to Hermione zamurowało. Jak to się stało, że siedzi na podłodze w schowku na miotły z przylepioną do jej ciała Pansy Parkinson, która coraz bardziej moczy jej ubranie swoimi łzami? Życie jest naprawdę dziwne...
Po kilku minutach czarnowłosa uspokoiła się trochę i odsunęła lekko od Miony. Spojrzała na jej koszulkę i wyszeptała cicho:
-Przepraszam za bluzkę...
-Nic się nie stało.-uśmiechnęła się Herm.-To teraz może powiesz mi co się stało?-zapytała przyjaźnie.
-No dobrze...-westchnęła cichutko Pansy i założyła kosmyk czarnych jak noc włosów za ucho.
Za nim się obejrzała, opowiedziała Hermionie całą historię swojej nieszczęśliwej miłości. Mówiła o każdej obeldze, każdym zawodzie, a Herm słuchała uważnie, co jakiś czas kiwając lekko głową.
-...no i dalej już wiesz co się działo.-zakończyła Ślizgonka i otarła łzę z policzka.
-Może dasz sobie z nim po prostu spokój?-zapytała nieśmiało Gryfonka, a Pansy odwróciła się do niej z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
Przez chwilę Miona myślała, że dziewczyna na nią nawrzeszczy i wybiegnie na korytarz, ale tak się nie stało.
Czarnowłosa popatrzyła na nią swoimi dużymi oczami i szepnęła ledwo dosłyszalnie:
-Wiesz... Chyba masz rację... Powinnam przestać się za nim uganiać jak jakaś idiotka i znaleźć w końcu chociaż jedną przyjaciółkę.
-Jak chcesz, to ja mogę być twoją przyjaciółką.-uśmiechnęła się zachęcająco Herm.
Pansy otworzyła ze zdziwienia usta.
-Naprawdę?-zapytała z niedowierzaniem.-Bo wiesz... Ja nigdy nie miałam przyjaciółki...
-W takim razie najwyższy czas to zmienić!-zawołała wesoło Herm i przytuliła Ślizgonkę.
Ta od razu odwzajemniła uścisk. Uśmiechnęły się do siebie promiennie i wstały z zimnej posadzki. Chwyciły się za ręce i prawie w podskokach wyszły ze schowka. Pansy nie mogła uwierzyć w to, co się teraz działo. Jeszcze godzinę temu nienawidziła Hermiony z całego serca, a teraz są przyjaciółkami!
Od tej chwili zaczynała nowe życie, a poprzednie lata odkreśliła od reszty grubą linią.
***
Obudził się i od razu oślepiło go jasne światło. "Znowu nie zasłoniłem okna na noc..."-pomyślał i jęknął głośno. Zasłonił sobie ręką oczy i nagle coś do niego dotarło... Oni przecież w lochach nie mają okien! Gwałtownie otworzył oczy i usiadł na łóżku. Usłyszał bardzo rozbawiony chichot i już wiedział co to za dziwne światło i głos...
-Nott!-wrzasnął.-Po kiego grzyba ci ta latarka?!
W odpowiedzi usłyszał głośny wybuch niekontrolowanego śmiechu. Zmarszczył brwi i skrzywił się przeraźliwie, kiedy blask trafił prosto w jego biedne źrenice.
-Wyłącz to cholerstwo1-krzyknął.-W ogóle, to po co ty to robisz?!
Theodor zaśmiał się cicho i zgasił latarkę.
-Chciałem zobaczyć twoją reakcję!-zachichotał.
-No to zobaczyłeś!-warknął.-Która godzina?
-W pół do jedenastej. Za pół godziny idziemy po stroje na bal do Hogsmeade.
-Aha... Okej...-mruknął i nakrył się kołdrą po sam czubek głowy.
-Smoku... Ty też idziesz... Musisz wybrać Hermionie sukienkę...-westchnął Theo
-Cicho siedź! Nie wymawiaj przy mnie tego imienia! Niech sobie sama tę kieckę wybierze!-spod kołdry wydobył się zirytowany głos.
-Wstawaj! I tak już zaspałeś na śniadanie! Dosyć tego!-warknął Nott i ściągnął kołdrę z przyjaciela.-Jazda do łazienki!
-Dobrze mamo...-mruknął sarkastycznie Draco
***
Dochodził powoli do grupy uczniów, która czekała przed bramą do Hogwartu. Jak mu się nie chciało łazić po sklepach z tą kujonką! Dobrze, że chociaż Diabeł i Severia będą w pobliżu, inaczej po pięciu minutach pewnie by wykitował...
Kiedy był już pośród rozgadanych nastolatków rzuciła mu się jedna z małych grupek. W jej skład wchodził Blaise, Severia, Hermiona, Potter i... Pansy?! A co ona tam robiła?!
Stanął jak wryty, nie wiedząc co robić. Od kiedy to Parkinson obejmuje Granger ramieniem i śmieje się z żartów Pottera? Przetarł oczy myśląc, że ma halucynacje. Jednak jego nadzieje po chwili prysły. To się działo naprawdę! Świat zwariował!
Podszedł bliżej i usłyszał strzępek rozmowy, a raczej wyznanie Pansy:
-Wiesz Potter... Nie jesteś taki za jakiego cię miałam.
W tej chwili myślał, że dostanie palpitacji serca i będą musieli go zabrać do Munga.
-O, Smok! Chodź tutaj!-w tym czasie Zabin i go zauważył i zawołał.
Westchnął ciężko i ruszył w ich stronę. Gdy Pansy go zobaczyła, wzięła pod ramię (ku jego wielkiemu zdumieniu) Harrego i ruszyła w stronę Hogsmeade. Dopiero teraz zobaczył, że wszyscy oprócz ich grupy już poszli. Po chwili on również zmierzał w stronę niezliczonej ilości sklepów, wraz z Diabłem, Severią i Hermioną.
***
-Dobra!-zakomenderowała Severia.-To ja i Blaise idziemy do sklepu z sukniami, a ty Miona zabierz mojego brata na poszukiwanie garnituru.
-Za jakie grzechy...-jęknął Smok.
-Mi tam pasuje!-uśmiechnął się Zabini.
-Bo ty nie jesteś normalny!-krzyknął Draco.
-Spokojnie.-powiedziała Herm.-Malfoy! Chodź do tego sklepu!
Dracon wywrócił oczami i powlókł się za Hermioną do najbliższego salonu.
***
-Przymierz jeszcze ten!-powiedziała Herm, podając Smokowi kolejny wieszak.
-Ale ja nie chcę...-Draco marudził jak małe dziecko.-To już piętnasty!
-Dobra! Skoro tak jęczysz, to sama ci kupię garnitur, a ty idź do tego sklepu po drugiej stronie ulicy po suknię dla mnie!-Herm wkurzyła się na maksa.
Od trzydziestu minut ględził jej nad uchem, że ten garnitur ma brzydki kolor, ten za ciasny, tutaj coś odstaje... Myślała, że krew ją zaleje, kiedy pokazała mu bardzo fajną koszulę, a on nawet na nią nie patrząc stwierdził, że mu się nie podoba.
Kiedy w końcu drzwi się za nim zatrzasnęły odetchnęła głęboko z ulgą. Sama mu coś wybierze.
Rozejrzała się dookoła. Ile tu było ciuchów! Jej wzrok zatrzymał się na białym komplecie z niebieską koszulą, który wyglądał jak żywcem wyjęty z teledysku Smooth Criminal mugolskiego piosenkarza Michaela Jacksona. Uśmiechnęła się na widok dołączonego do stroju nieodłącznego kapelusza. Jednak nie zdecydowała się na kupno tego kostiumu mimo, że zachwycał. Uważała, że w biały ubraniu Malfoy ze swoimi platynowymi włosami i bladą skórą wyglądałby co najmniej jak trup, ostatecznie zombie. Westchnęła ciężko. Czarnego garnituru też mu nie weźmie, bo to nie będzie przecież pogrzeb. Nagle zauważyła coś kątem oka. Odwróciła się w stronę interesującego ją obiektu i wielki uśmiech wypłynął jej na twarz. Tak! Miała już strój dla Malfoy'a!
***
Draco błądził pomiędzy stojakami z sukniami. Nie miał pojęcia co wybrać. Żadna z tych kreacji nie była według niego odpowiednia. Dopiero od piętnastu minut był w tym sklepie, a już mu się odechciewało. W dodatku wszędzie, gdzie nie spojrzał było pełno dziewczyn ze swoimi partnerami, które piszczały i rozpływały się nad każdą z tych kiecek. Przecież to tylko kawałki materiału! Nigdy żaden facet nie zrozumie kobiet...
Westchnął ciężko i zaczął przeglądać jak mu się zdawało chyba już setny stojak ze strojami. W pewnej chwili natrafił na coś, co przykuło jego uwagę. Spomiędzy ciężkich, balowych sukni wyciągnął lekką, czarną sukienkę. Była wyjątkowa. W niczym nie przypominała tych wszystkich kreacji, które w życiu widział, a widział ich naprawdę dużo. Na pierwszy rzut oka była bardzo prosta, ale miała to coś.
Miała jakby dwie części. Pierwsza to była zwykła, czarna sukienka bez ramiączek, sięgająca do połowy uda. Za to spod niej jakby wypływała druga część. Była zrobiona z pół przezroczystego,czarnego materiału. Sięgała do samej ziemi i była leciutko rozkloszowana. Jednak nie to go w niej urzekło. Zachwycił go jeden szczegół. Pół przezroczysta część sukni była plisowana na całej długości.
Musiał ją kupić! Musiał ją mieć! Gdyby jej nie wziął nigdy by sobie tego nie wybaczył!
Wspaniały rozdział, lekko i szybko się czyta. Hmm kącik muzyczny? Niezła myśl, każdego inspirowałby inaczej :)
OdpowiedzUsuńJejku Michael Jackson <3 3 razy tak, już lubię twój gust muzyczny i masz gwarancję, że będę odwiedzać nową zakładkę :)
nie widzę u Ciebie zakładki SPAM więc mam nadzieję, że mi to wybaczysz:
http://age-of-the-heir-dramione.blogspot.com/
Zapraszam do mnie na opowiadanie, które odbiega całkowicie od kanonu HP i wzbogacone jest o nowe postacie. Komnata Tajemnic na drugim roku nie została otwarta, a dziennik Tom'a Riddle'a nie znajduje się w posiadaniach Lucjusza Malfoya, lecz jego wychowanka Louis'a Tomlinson'a - kolejnego dziedzica Salazara Slytherin'a :) Hermiona nosi nazwisko jednego ze swoich największych wrogów, a Draco? Draco to ten sam arogancki dupek co zwykle.
http://ruby-wine.blogspot.com/
Opis:
Rozpoczyna się 6 rok w Hogwarcie. Do szkoły magii i Czarodziejstwa przybywa nowa uczennica z Dumstrangu - Ruby Riddle. Aurorzy zaniepokojeni ta sprawą wysyłają swoich ludzi do niegdyś Najbezpieczniejszego miejsca na świecie. Zaczynają dziać się tam coraz dziwniejsze rzeczy, m.in. zniknięcie Mistrza Eliksirów Severusa Snape'a i ponowne otwarcie Komnaty Tajemnic. Aurorzy pod przykrywką nowych nauczycieli, będą próbować rozwiązać zagadkę pod kryptoninem ''Rubinowe Wino''. Z małą pomocą swoich podopiecznych odkryją osobę, która po każdym dziwnym zdarzeniu zostawia kieliszek z winem w toalecie Jęczącej Marty
Pozdrawiam
Ruby Vine
Przeczytałam!! Wieczorem napisze baaardzo długi komentarz :D Już ko kreuję siedząc na grillu :>
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko, a wciągnęło mnie tak bardzo, że mimo starań nie zostawiłam komentarzy pod każdym rozdziałem. Cóż.. wyglądałyby wtedy jakoś tak „HAHAHAHAHAHAH, ALE JAK HAHAHAHAH OOOO HAHAHAHA”, pomyślałam wtedy, że może lepiej zebrać myśli i napisać jeden komentarz. Więc o to i on!
OdpowiedzUsuńTwoja historia wyróżnia się pod różnymi względami.. pojawia się ciekawa postać siostry Draco – Severii, która podbija serca czytelnika. Oryginalna fabuła? Jest. Oryginalni bohaterowie? Są. Oryginalny humor? Jest. Czytelnicy? Na pewno będzie ich bardzo dużo.
Pierwsze co chciałam poruszyć, to akcja. Wszystko dzieje się bardzo szybko, każdy rozdział zaczyna jakiś nowy wątek, a ja zaczynałam się gubić. Co prawda zaczęłam to traktować bardziej jako rozdział = nowa historyjka. Od paru ostatnich zaczynałaś kończyć w różnych momentach budząc ciekawość, ale wcześniej poruszałaś i kończyłaś watek w jednym. To ciekawe było, ale jak dla mnie trochę za szybkie. Jednocześnie chcę podkreślić, że każda przygoda bohaterów jest niesamowita! Naprawdę Twoje pomysły mnie urzekają!
Druga sprawa, to bohaterowie. Bardzo polubiłam ich wszystkich, chociaż kanon uciekł z wrzaskiem :P już na samym początku można zauważyć niecodzienne zachowanie Draco, ślizgonów, którzy zamiast wyzywać mugolaczkę od szlam śmieją się z niej. Ciężko mi było to przyjąć do wiadomości, ale w końcu zmieniłam trochę punkt widzenia. Severia jest oryginalną postacią, ale.. ona chodzi na pierwszy rok, prawda? Często zachowuje się jak starsza, a magię również zna na wysokim poziomie. Czemu jednak chodzi na zajęcia z nimi? Ja rozumiem, że jest zdolna, ale czemu w takim razie Draco nie nauczył się wcześniej.. cóż jest tu parę niedociągnięć, a ja bywam czepialska :P ogólnie bohaterowie są bardzo optymistyczni oraz wywołują ciągły uśmiech.
Trzecia kwestia, to kompozycja i interpunkcja. Proponuje znalezienie bety albo poproszenie przyjaciółki o sprawdzenie. Pojawia się trochę literówek, jak każdemu, ale pamiętam też, że zjadałas przecinki. Bety są naprawdę aniołami stróżami blogów, więc polecam zainwestować w nie! Bardzo, ale bardzo nie mogę przeżyć bez opisów. Potrzebuję ich w opowiadaniu bardzo! A u Ciebie tak średnio, skupiasz się na dialogach. Nie chcę być chamska czy coś, to po prostu dobra rada :D Dodawaj opisy! Opis miejsc, bohaterów, sytuacji, uczuć. Naprawdę pozwalają one czytelnikowi jeszcze bardziej zagłębić się w kreowany świat. Dialogi wychodzą cudownie zabawne, a mi często policzki pekają od śmiechu.
Cała historia wyróżnia się, przyciąga uwagę. Szczerze mówiąc traktuje to opowiadanie jako taką lekką bajkę, lekką komedię. Ich zachowania, ich teksty i wygłupy sprawiają, że w ponury dzień wywołujesz u mnie uśmiech. Bardzo Ci za to dziękuję!
Na pewno będę czytać dalej, bo Twoja wyobraźnia mnie.. kręci ^.^
Mam nadzieję, że Ciebie nie uraziłam, ale chcę tu zostać na dłużej, a myślę, że każda rada jest dobra. Ja wciąż się uczę i wciąż mi coś radzą, itp. To pomaga!
Ściskam Ciebie tak mocno jak śpiący Draco przytulankę!
I czekam z niecierpliwością na następny!
Twoja roześmiana jak głupia,
Lupi
Lupi! Dziękuje za miłe słowa i rady! Jeśli chodzi o zdolności Severii to według mnie Lucjusz dopiero później wpadł na pomysł, że małe dziecko można nauczyć bardzo dużo rzeczy jeszcze przed Hogwartem, stąd jej wielkie zdolności. Jednak na zajęcia z ostatnim rokiem chodzi tylko na jeden przedmiot, jeśli ci to umknęło. Cieszę się, że ci się podoba. Moje opowiadanie jest jak najbardziej komediowe, choć czasem zalatuje nawet parodią. Jest takie, bo lubię wywoływać uśmiech na twarzach ludzi otaczających mnie Dziękuję za dłuuuuugi komentarz. To jest najdłuższa opinia na tym blogu. Na pewno ci to jakoś wynagrodzę!
UsuńPozdrawiam
E.L.
Rozdział świetny. Lekko i szybko się czyta. Pansy i Hermiona przyjaciółkami?! Nigdy bym na to nie wpadła !:) Widać, że ona ma dobre serce tylko kryje je pod maską. Z tym garniturem dla Draco...SUPER !:)
OdpowiedzUsuńNie wiem co jeszcze napisać...:)
Czekam na nexta...tak powiem w jednym zdaniu !:)
Pozdrawiam,
Zuza
Pansy, ach Pansy. Ja ją zawsze lubiłam, jak wszystkich zresztą z Slytherinu (Ślizgonka ze mnie, ale mam w sobie jeszcze Krukonkę i Gryfonkę :O Taka mieszanka! Nie wiem jak, ale jednak :P )
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, kocham, ale to wiesz, :( I jak ja mam zaskakiwać ludzi? :O Uwielbiam Severię, ona jest genialna!
Pozdrawiam!
Charlotte
Heheheh Miona proponuje Pansy przyjaźń, a ta od razu suszy zęby i się zgadza... No dobra... Rozdział całkiem, całkiem fajny. :*
OdpowiedzUsuń,,Jej wzrok zatrzymał się na białym komplecie z niebieską koszulą, który wyglądał jak żywcem wyjęty z teledysku Smooth Criminal mugolskiego piosenkarza Michaela Jacksona.'' - ja pier... nie dość, że w szkole o NIM gadasz to jeszcze do tego opowiadania to dajesz... Radze znaleźć dobrego psychiatrę!!! (polecam siebie XD)
Malfoy i jego charakter... kocham. Wszystko jest cholernie dobre!!!! Ide następny czytać... <3
A.