-Kolejny pomysł na Malfoy'a?-zapytała z uśmiechem Herm. Severka odwróciła się w jej stronę i wyszczerzyła zęby.
-Taak... Szukam czegoś ciekawego, ale nic tu nie ma...
Miona podeszła do łózka i usiadła obok niej.
-Przyszłam, żeby zaproponować ci wyjście do Londynu na Pokątną. Chciałabym kupić sobie kota.
-Fajnie, ale ja nie mogę się teleportować.
-Och, no tak... To może poszukamy czegoś w Hogsmeade? Słyszałam, że otworzyli nowy sklep ze zwierzętami.
-Ale nie musisz przeze mnie zostawać tutaj.
-Przestań! Więcej radości sprawi mi twoje towarzystwo, niż samotna wyprawa do Londynu.
-Jak tak to dobra!
-Nie bedzie ci przeszkadzało, że może tez Ginny z nami pójdzie?-spytała Miona.
-Nie no skąd! Nie mam nic przeciwko!
-To super! Idę się jej spytać!
-Tylko pamiętaj, że zaraz śniadanie i dopiero o jedenastej idziemy do Hogsmeade!-krzyknęła za nią Sevia.
***
Stały z resztą grupy przed bramą Hogwartu. Ginny chętnie się zgodziła pomóc Hermionie w wyborze kota. Teraz czekały na resztę uczniów, rozmawiając wesoło. Na schodach właśnie pojawiła się srebrna trójca Slytherinu. Na czele Draco Malfoy, a po bokach Blaise Zabini i Theodor Nott. Severia wywróciła oczami i prychnęła pod nosem.
-Showinista.-mrukęła pod nosem, patrząc z obrzydzeniem na śliniące się na jego widok dziewczyny.
Jednak nie zauważyła, że kilkunastu chłopaków też patrzy na nią cielęcym w wzrokiem. Draco skrzywił się do niej tak, jak tylko Malfoy'owie potrafią i zabił wzrokiem gapiących się na nią chłopców. Adoratorzy jak na zawołanie odwrócili się w przeciwną stronę, nie chcąc się narażać bratu piękności. W końcu do czekającej grupy dołączyły trzy spóźnione Krukonki i ruszyli na zakupy.
Szły rozmawiając wesoło o imionach dla kota. Ginny proponowała imię Hela, ale Hermionie nie przypadło do gustu. Severia chciała dać jej na imię Serena. Miona po dłuższym zastanowieniu stwierdziła, że to jeszcze nie to. Uczniowie doszli na miejsce. Chłopcy skierowali się do Zonka po psikusy, dziewczyny oglądały ubrania w sklepach, a skład mieszany pognał do Miodowego Królestwa i Trzech Mioteł. Severia, Hermiona i Ginny pobiegły do sklepu zoologicznego. Po kilku minutach położyły ręce na klamce drzwi. Weszły do środka i od razu uderzyły ich odgłosy zwierząt i ich zapach. Przy klatkach sów stała około trzydziestoletnia czarownica z rudymi lokami do pasa i szarymi oczami. Ubrana była w zieloną, lnianą sukienkę, a na ramionach miała jasnoczerwoną chustkę z frendzelkami. Kiedy usłyszał dzwonek przy drzwiach, odwróciła się i uśmiechnęła szeroko do dziewczyn. Teraz zauważyły, że na ramieniu miała rudego szczura, którego karmiła kawłkiem sera. Rozejrzały się szybko po sklepie. Były tam sowy, szczury, ropuchy i koty.
-Czego potrzebujecie?-zapytała kobieta.
-Kota.-powiedziała Ginny.
-Kotki.-poprawiła ją Hermiona.
-Kotki? Może jeszcze jakaś została. Ostatnio same samiczki są kupowane.
Podeszła do boksu z na oko półrocznymi kotami. Pochyliła się i po chwili wyciągnęła ręce po wybrane zwierzę. Wyprostowała się i odwróciła do dziewczyn. Na rękach miała białą, długowłosą kotkę ze stalowymi oczami.
-Jaka śliczna!-krzyknęła Ginny.
-Bierz ją!-zachęcała Hermionę Severia.
-Dobrze...-powiedział Herm.-Biorę ją.-zwróciła się do sprzedawczyni.
Ta uśmiechnęła się życzliwie i podeszła do kasy. Miona wybrała jeszcze futrzastą myszkę widoczną tylko dla kota, by zwierze mogło za nią biegać. Po kilku minutach wyszły ze sklepu z wielkim, wiklinowym koszem, do którego była przywiązana ogromna, różowa kokarda.
-A co z miskami i kuwetą?-zapytała nagle Ginny.
-Zostały mi po Krzywołapie. Nie ma potrzeby kupować nowych.
-Wiesz już jak ją w końcu nazwiesz?-zapytała Sevia.
-Wiem
-Jak?!-krzyknęły równocześnie.
-Sorbet.-spojrzała na dziwne miny przyjaciółek i wyjaśniła:-Jest słodka, a zarazem chłodna. Mam takie wrażenie jak patrzę na jej białe jak śnieg futerko i stalowe ślepka.
-Jak Malfoy.-wyrwało się Ginny.
Herm spojrzała na nią zadziwiona, a potem przyjrzała się kotce. Rzeczywiście! Miała białą sierść jak włosy Draco i takie same zimne, stalowe oczy, połyskujące tajemniczo. Nie była tym faktem zbytnio zadowolona, ale Sorbet była o wiele bardziej przymilna od Smoka. Wyobraziła sobie Malfoy'a ocierającego się głową o uczniów na korytarzu i parsknęła śmiechem. Ginny i Severia spojrzały na nią ze zdziwieniem, ale nic nie powiedziały. Doszły do Trzech mioteł i weszły do środka. Było głośno i gwarnie. Przepchnęły się do trzech wolnych miejsc przy barze i usiadły. Od razu podeszła do nich madame Rosmerta.
-Co podać kochane?
-Poprosimy dwa razy piwo kremowe, jedno z imbirem i jedną wodę goździkową.-powiedziała Hermiona po krótkiej naradzie z dziewczynami. Po chwili stanęły przed nimi zamówione rzeczy. Severia chwyciła wodę goździkową, Hermiona piwo kremowe z imbirem, a Ginny zwykłe piwo. Rozmawiały wesoło co chwila wybuchając śmiechem. Sevia w pewnej chwili poczuła jak ktoś łapie ją za ramię. Odwróciła się i zobaczyła czarny płaszcz. Podniosła głowę do góry i ujrzała twarz brata.
-Miałaś iść z nami do Świńskiego Ryja.-powiedział mrużąc oczy i marszcząc brwi.
-A no tak! Zapomniałam!
-Cześć Herm!-Blaise wychylił się zza blondyna i przywitał Mionę. Ta uśmiechnęła się w odpowiedzi.
-Poczekajcie jeszcze chwilkę.-mruknęła Severka do Malfoy'a.
-Dobra, ale jak za piętnaście minut nie przyjdziesz to kupuję ognistą i idę pić pod płot.-Mówiąc to pociągnął Zabiniego, rozczulającego się nad Sorbet za ramię i wyszedł.
-Pójdziecie ze mną do Świńskiego Ryja?-zapytała Sevia.
-A co wy tam będziecie robić?-spytałą Herm.
-Grać w pokera.
-O! To ja się zgłaszam!-krzyknęła Ginny i jednym haustem dopiła resztę piwa.
-No to przegłosowane!-Severia klasnęła w dłonie i wyszczerzyła się do Hermiony.
-Tylko nie zapomnij o Sorbet.-przypomniała ruda.
-Pamiętam, pamiętam...
Wyszły i skierowały się do drugiej karczmy.
***
Sevka spojrzała na zegarek i powiedziała:
-Zostały dwie minuty. Chodźcie zanim ten desperat naprawdę pójdzie pod płot.
Przyśpieszyły i już po chwili były kilka metrów przed drzawiami celu. Nagle otworzyły się i w przejściu stanął Draco z butelką ognistej w ręce.
-Ej, a ty gdzie?!-krzyknęła do niego Severia.
Popatrzyła na nią nieprzytomnie, by po sekundzie uśmiechnąć się ironicznie na widok Hermiony i Ginny.
-O, fajna grupa. Moja kochana siostrzyczka, szlama i zdrajczyni krwi. Interesujący zestaw.
Zaśmiał się szyderczo, a Sevia trzepnęła go w tył głowy.
-Wyrażaj się!-fuknęła.
-I to mówi moja młodsza siostra...-westchnął i wywrócił oczami za co znowu dostał w czerep.
-Draco, gdyby głupota umiała latać to już dawno byłbyś w chmurach!
-Ale ci dowaliła...-mruknął głos zza Smoka. Po chwili przez drzwi przepchnąła się Blaise. Kiedy poczuł zimny podmuch wiatru zarządził:
-Idziemy do środka!
Weszli do gospody. Od razu rzuciła im się w oczy wielka, świńska głowa wisząca na ścianie. Podeszli do pięcioosobowego stolika i usiedli. Zabini wyjął z kieszeni talię kart i zaczął rozdawać. Hermiona niezbyt dobrze czuła się w towarzystwi Malfoy'a, ale alkochol pomógł jej przełamać niechęć. Większość czasu wygrywała Ginny, ale w pewnym momencie rozkojarzyła się trochę przez Diabła i władzę przejęła Sevka. Po godzinie już nie grali, tylko Blaise i ruda przytulali się, a rodzeństwo Malfoy'ów i Miona śpiewali na całe gardło, przez co nazbierali wiele nieprzychylnych spojrzeń innych klientów. Nie przejmowali się tym w ogóle i dalej wyli. Nie raz słyszeli przez przypadek komentarze typu: "Niech się nauczą śpiewać w chórze, a nie tu się drą!". Na każdą taką opinię śmiali się cicho. Nagle Zabini poderwał się do góry i krzyknął odkrywczym głosem:
-Zagrajmy w pokera...
-Znowu?
-...na wyzwania!-dokończył, a na twarzach obecnych przy stole pojawiły się pojawiły się uśmiechy.
-Wchodzę w to obydwoma nogami!
-Dobrze gadasz!
-Ja się zgadzam!
-W końcu jakiś sensowny pomysł!
Właśnie mieli zacząć grę, kiedy do karczmy wbiegł jakiś trzecioroczniak.
-Zbiórka! Wracamy!-zawołał i już go nie było.
Wszyscy jęknęli zgodnie i ruszyli do wyjścia. Szli rozmawiając wesoło o wszystkim i o niczym, i od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Już widzieli z daleka szpiczasty kapelusz McGonagall, kiedy Herm krzyknęła:
-Zapomniałam o Sorbet!
-Teraz ci się nagle jeść zachciało?-spytał Blaise.
-Nie głupku. To mój nowy kot. Znaczy kotka. Muszę po nią wrócić.
-Idę z tobą.-zadeklarował się Draco.
Ruszyli z powrotem do gospody. Z daleka dobiegło ich jeszcze ciche mruknięcie Zabiniego: "Uhuhu..." i odgłos uderzenia.
Szli w milczeniu, aż w końcu Dracon nie wytrzymał napięcia.
-Granger...-zaczął niepewnie.
-Co?
-Ja... Ten... No, chciałbym cię...
-Wysłów się wreszcie!-burknęła zirytowana.
-Jatuciępróbujęprzeprosić,atymiprzerywasz!-powiedział tak szybko, że Hermiona nic, a nic nie zrozumiała.
-Powtórz jeszcze raz. Wolniej.-poprosiła.
-Przepraszam za tamto w skrzydle szpitalnym. Poniosło mnie.
Mionę zakłuło coś w sercu. Jego słowa zabolały ją. Nie zależało mu na niej. Zrobił to pod wpływem nadmiaru emocji.
-W porządku...-mruknęła
-Serio?
-Tak. Przecież ty nic do mnie nie czujesz, a ja też nie żywię do ciebie żadnego głębszego i mocniejszego uczucia.
Na te słowa Smok trochę posmutniał, ale szybko na powrót przybrał swoją zwykłą, obojętną postawę.
-Tak na przeprosiny kupiłem ci jeszcze coś.-powiedział z wachaniem.-Widziałem jak wychodzisz ze sklepu z kotem i pomyślałem sobie, że to może ci się przydać.-mruknął wyciągając z kieszeni czarnych jeansów ciemnozieloną obróżkę w srebrne wzorki. Miona spojrzała najpierw na prezent, a potem na uśmiechającego się lekko Dracona.
-Malfoy, nienawidzę cię!-krzyknęła z wielkim uśmiechem na ustach.
Miała ochotę rzucić mu się na szyję, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Bała się jak zareaguje. Pewnie by ją odtrącił.
-Ja ciebie też nienawidzę, Granger!-wykrzyknął ze śmiechem.
Nagle zdali sobie sprawę, że ludzie na ulicy patrzą się na nich dziwnie i od razu się uspokoili. Ruszyli w dalszą drogę do karczmy. Weszli do środka i zabrali Sorbet, która grzecznie czekała w koszyku przy stole. Wracali w milczeniu, nie patrząc na siebie. Tak samo było jak już szli z powrotem do zamku. Diabeł, Ginny i Severia nawijali jak szaleni, ale Hermiona i Draco nie mówili nic poza zdawkowym: "Taa...". Kiedy doszli do szkoły, Miona wywinęła się od gry i rozmów bólem głowy i poszła spać. Reszta też zrezygnowała.
Właśnie mieli zacząć grę, kiedy do karczmy wbiegł jakiś trzecioroczniak.
-Zbiórka! Wracamy!-zawołał i już go nie było.
Wszyscy jęknęli zgodnie i ruszyli do wyjścia. Szli rozmawiając wesoło o wszystkim i o niczym, i od czasu do czasu wybuchając śmiechem. Już widzieli z daleka szpiczasty kapelusz McGonagall, kiedy Herm krzyknęła:
-Zapomniałam o Sorbet!
-Teraz ci się nagle jeść zachciało?-spytał Blaise.
-Nie głupku. To mój nowy kot. Znaczy kotka. Muszę po nią wrócić.
-Idę z tobą.-zadeklarował się Draco.
Ruszyli z powrotem do gospody. Z daleka dobiegło ich jeszcze ciche mruknięcie Zabiniego: "Uhuhu..." i odgłos uderzenia.
Szli w milczeniu, aż w końcu Dracon nie wytrzymał napięcia.
-Granger...-zaczął niepewnie.
-Co?
-Ja... Ten... No, chciałbym cię...
-Wysłów się wreszcie!-burknęła zirytowana.
-Jatuciępróbujęprzeprosić,atymiprzerywasz!-powiedział tak szybko, że Hermiona nic, a nic nie zrozumiała.
-Powtórz jeszcze raz. Wolniej.-poprosiła.
-Przepraszam za tamto w skrzydle szpitalnym. Poniosło mnie.
Mionę zakłuło coś w sercu. Jego słowa zabolały ją. Nie zależało mu na niej. Zrobił to pod wpływem nadmiaru emocji.
-W porządku...-mruknęła
-Serio?
-Tak. Przecież ty nic do mnie nie czujesz, a ja też nie żywię do ciebie żadnego głębszego i mocniejszego uczucia.
Na te słowa Smok trochę posmutniał, ale szybko na powrót przybrał swoją zwykłą, obojętną postawę.
-Tak na przeprosiny kupiłem ci jeszcze coś.-powiedział z wachaniem.-Widziałem jak wychodzisz ze sklepu z kotem i pomyślałem sobie, że to może ci się przydać.-mruknął wyciągając z kieszeni czarnych jeansów ciemnozieloną obróżkę w srebrne wzorki. Miona spojrzała najpierw na prezent, a potem na uśmiechającego się lekko Dracona.
-Malfoy, nienawidzę cię!-krzyknęła z wielkim uśmiechem na ustach.
Miała ochotę rzucić mu się na szyję, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Bała się jak zareaguje. Pewnie by ją odtrącił.
-Ja ciebie też nienawidzę, Granger!-wykrzyknął ze śmiechem.
Nagle zdali sobie sprawę, że ludzie na ulicy patrzą się na nich dziwnie i od razu się uspokoili. Ruszyli w dalszą drogę do karczmy. Weszli do środka i zabrali Sorbet, która grzecznie czekała w koszyku przy stole. Wracali w milczeniu, nie patrząc na siebie. Tak samo było jak już szli z powrotem do zamku. Diabeł, Ginny i Severia nawijali jak szaleni, ale Hermiona i Draco nie mówili nic poza zdawkowym: "Taa...". Kiedy doszli do szkoły, Miona wywinęła się od gry i rozmów bólem głowy i poszła spać. Reszta też zrezygnowała.
Bardzo mi się podoba, ale troszeczkę za krótki. Życzę weny i nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ola
Czekam na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńSorbet... To musi być cudowna kotka. *.* Też taką chcę! ;)
OdpowiedzUsuńDraco jako showinista odpędzający chłopaków od Sevii (a jak Malfoy'ówna znajdzie sobie chłopaka? Toż to będzie skandal! XD) i prawie pijący pod płotem Ognistą desperat - świetny! :D
Podoba mi się, że przeprosił za swoje zachowanie. To mu dobrze rokuje, ma już u mnie czystą kartę. ;)
Ani Smok, ani Miona nie przyznają się, że coś jest między nimi na rzeczy... Ale na to potrzeba czasu. Jeszcze się nimi nacieszymy (przynajmniej mam taką nadzieję).
Masz świetną fabułę opowiadania, dużo się tu dzieje i jest zawsze zabawnie! W niektórych miejscach można wypatrzyć drobniusieńkie błędy interpunkcyjne, czy literówki, ale generalnie jest bardzo dobrze. :)
Zabieram się do czytania pierwszej części 11 rozdziału. :)
~Markalka