piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 11 - Nieszczęsna amortencja... cz.1

Hermiona otworzyła delikatnie oczy. Coś łaskotało ją po nosie. Zauważyła jedynie kawałek białego futerka. Odwróciła się na bok i zobaczyła wpatrujące się w nią stalowe tęczówki.
-Malfoy?-zapytała.
Niedoszły Draco miałknął i zeskoczył z łóżka na podłogę.
-Ach, to ty Sorbet...-mruknęła lekko zawiedziona.
Przeciągnęła się leniwie i wolno wstała z łóżka. Wyciągnęła z szafy szary sweter do kolan i ciemnoszare jeansy. Na to narzuciła szatę i spojrzała na zegarek. Miała jeszcze godzinę do śniadania. Wzięła Sorbet na ręce i zeszła do salonu. Zabiniego jeszcze nie było w pomieszczeniu, więc usiadła na kanapie przed kominkiem z kotką na kolanach. Nagle Sorbet chyba zauważyła kocią myszkę i rzuciła się za nią. Miona nie mogła widzieć, ale jakoś orientowała się gdzie jest po ruchach kota. Nagle kociczka skoczyła z oparcia fotela w stronę wyjścia, a po chwili rozległ się wrzask:
-Zabierzcie tego sierściucha!!!
Herm odwróciła się i zobaczyła Malfoy'a siłującego się z kotem, przyczepionym do jego twarzy. Wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem patrząc, jak Sorbet wierci się na głowie Dracona. Kiedy wlazła mu pod koszulę, do Hermiony dołączył drugi śmiejący się głos. Spojrzała do tyłu, gdzie Blaise turlał się po podłodze, rechocząc. Smok w końcu wyciągnął sobie spod ubrania kota i trzymając go za kark zapytał:
-Co to jest?!
-Mój kot.-odpowiedziała Herm ciągle chichocząc.
-Toż to zbok!
-Jak to kot...-mruknął Diabeł, a Draco zabił go wzrokiem.
Kotka jak gdyby nigdy nic, podeszła do Blaise'a i skoczyła mu na klatkę piersiową. Zabini złapał ją i zachwiał się delikatnie.
-No cześć piękna.-mruknął do niej na co ta miałknęłą wesoło.-Widzicie? Lubi mnie!
-Taa...-mruknął Malfoy.-Dobra, Diable. Nie przyszedłem tu, żeby patrzeć jak obściskujesz z kotem, tylko by zabrać cię na śniadanie.
-Jeszcze chwila...
-Powiem o tym Ginny.
-Już idę!
Miona zaśmiała się cicho pod nosem i westchnęła ciężko. Wpuściła Sorbet do swojego pokoju i poszła na śniadanie.

***
Weszła do Wielkiej Sali i ruszyła do stołu Gryffindoru. Od razu przywitała ją Ginny. Usiadły i ruda zapytała:
-Czemu ty taka wesoła?
-A co? Już nie mogę mieć uśmiechu na ustach, bo ktoś od razu zaczyna coś podejrzewać?
-Nie o to mi chodziło... Jesteś o wiele bardziej radośniejsza niż zwykle.
-Aaa, o to ci biega... Tak, jestem szczęśliwa, bo Sorbet rzuciła się na twarz Malfoy'a.
-No to ja też się cieszę razem z tobą!
-Co dzisiaj mamy pierwsze?-Miona zmieniła temat.
-Eliksiry.
-Niee...-jęknęła przeciągle.
-Ze Ślizgonami.-dodała Ginny.
-Jeszcze większe "Niee...". I nie dobijaj.
-Ze Snape'em.
-Mówiłam ci, żebyś mnie nie dobijała...-wyjęczała ze zbolałą miną.

***
Siedziała w ławce między Ronem, a Harrym. Potter utrzymywał z nią kontakt i często rozmawiali lub spotykali się razem z Ginny. Wesley od pamiętnej kłótni po niedokończonym meczu Quidditcha nie odzywał się do niej, ani nawet nie zaszczycał spojrzeniem. Wsłuchiwała się w słowa Snape'a i skrzętnie robiła notatki, chociaż już ten temat umiała. Za nią siedziało trzech Ślizgonów. Malfoy rozwalił się jak na tronie, Blaise eksperymentował coś przy kociołku (najpewniej przyczepiał do niego dynamit, by widowiskowo wybuchł), a Nott... właściwie to on nic nie robił, tylko spał z głową opartą o podręcznik. Mistrz eliksirów nie zwracał na niego uwagi, jednak jakby jakiś Gryfon zasnął na lekcji, to by od razu oberwał pięćdziesięcioma punktami minusowymi. Nagle niespodziewanie Snape przerwał wykład.
-To powinno wam wystarczyć do sporządzenia amortencji. Resztę informacji znajdziecie w podręczniku na stronie pięćdziesiątej drugiej... Prawda panie Nott?
Theodor gwałtownie poderwał głowę i potoczył po klasie niezbyt przytomnym wzrokiem.
-Co ja?-zapytał zdezorientowany.
Mistrzunio popatrzył na niego z dezaprobatą i wrócił do sprawdzania wypocin czwartego roku. uczniowie marudząc zabrali się do pracy. Zabini zawzięcie mieszał w swoim kociołku, a Malfoy leniwie spoglądał do książki, dodając różne składniki. Blaise stuknął łyżką w kociołek i mruknął zirytowany:
-Przecież powinno wybuchnąć...
Po czym schylił się do swojej szkolnej torby, leżącej koło ławki (zapewne szukając nitrogliceryny). W tym samym czasie Draco pochylił się i wrzucił coś do amortencji Diabła. Blaise wyprostował się z pustymi rękami. Westchnął ciężko i zaczął dalej robić swój eliksir, tym razem już bez dodatku materiałów wybuchowych. Pod koniec lekcji Snape wstał i ogłosił:
-Skoro wszyscy skończyli, albo nie, proszę ochotnika do spróbowania tego co wam wyszło.
Klasa milczała, nawet Hermiona nie podniosła ręki, a to dlatego, że z kociołka miał się unosić różowy dym. Z nad jej eliksiru buchały jednak jadowito-zielone opary. Siedziała z głową spuszczoną w dół i z wzrokiem wbitym w kolana. Inne eliksiry też nie wyglądały lepiej. Wywar Harrego miał szaro-niebieski kolor i sypały się z niego czarne iskry, a u Rona w kociołku zagnieździł się wielki, różowy glut z grudkami. Nagle ciszę przerwał głośny wybuch śmiechu. Severus spojrzał rozwścieczony na zabiniego, który wył z uciechy.
-O, Blaise... Dawno się nie zgłaszałeś... Jak cię to tak bawi, to spróbuj swojej amortencji... -powiedział ze sztucznym uśmiechem na ustach.
Diabeł momentalnie zbladł, a uśmiech zszedł z jego twarzy. Patrzył z przerażeniem na profesora.
-Ale... To Smok... On... Opowiedział mi kawał...
-Nie zwalaj mi tu na Draco! Pij!
Zabini z miną skazańca zabrał ze stołu mały kubek i nabrał do niego trochę eliksiru. Rozejrzał się, jakby szukał pomocy wśród uczniów. Powoli zbliżył naczynie do ust i upił mały łyk. Na twarz Malfoy'a wypłynął szyderczy uśmiech. Diabeł siedział przez chwilę nieruchomo, a potem nagle poderwał się z krzesła i krzyknął:
-Kocham cię Snape!
Po chwili rzucił się na zdezorientowanego nauczyciela, a cała klasa wybuchła śmiechem.
-Niech go ktoś zabierze!-krzyknął rozpaczliwie Severus, kiedy ku jego rozpaczy Blaise pocałował go w usta. Draco i Nott wstali i dopadli oszalałego kolegę. Odciągnęli go do drzwi i wyszli. Z oddali jeszcze było słychać wrzaski Diabła, który nie chciał, żeby oddalali go od miłości jego życia. Snape popatrzył rozbieganym wzrokiem na uczniów i powiedział rozdygotanym głosem:
-Na dzisiaj koniec zajęć. Idźcie do dormitoriów.
Po czym wyszedł z klasy, uważnie się rozglądając, jakby spodziewał się, że zaraz Blaise wyskoczy zza rogu i zacznie go obściskiwać.

5 komentarzy:

  1. Suppciooo czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHAHAHAHAHAHAHA!
    KONIEC ŚWIATA! XDDDDDDDDD
    Diabeł zakochany w profesorze Snapie! Chyba odechce się Mistrzowi eliksirów z siódmorocznymi Ślizgonami... (bo to Draco dorzucił tam coś Zabiniemu, prawda?) "Miłość życia" od pierwszego wejrzenia, hahahaha!
    *nadal się śmieje*
    Konfrontacja Sorbet-Malfoy też niczego sobie. :D
    Naprawdę bardzo poprawiłaś mi humor! :)

    Czekam niecierpliwie na następną część rozdziału!
    Bardzo dużo weny życzę!
    ~Markalka

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza cześć niesamowita nie mogę się doczekać drugiej po prostu niesamowite. Podziwiam twój styl pisania, cały czas zaskakujesz czymś nieoczekiwanym. Nie potrafiłabym napisać czegoś takiego dla mnie to raczej niemożliwe, lecz nie każdy ma do tego talent. Ja na przykład jeżdżę konno, moja przyjaciółka gra świetnie w siatkówkę a ty piszesz niesamowite rzeczy i za to Cię podziwiam, sorki że się tak rozpisałam ale piszę to co myślę na ten temat i wydaje mi się to najrozsądniejszą opcją lepsze to niż komentarze na odczepkę byle by coś napisać ja wolę być szczera wobec ciebie i siebie zarazem.
    Pozdrawiam Julia N.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział :) Po cichu liczyłam, że wszyscy będą musieli pracować w parach i Malfoy będzie z Granger :) ale akcja z Blaisem cudowna :)

    OdpowiedzUsuń