-Czemu Blaise tak latał za Snape'em?-zapytała prosto z mostu.
-Bo wypił eliksir miłosny.-odpowiedziała Hermiona.
-Ale jak to się stało, że akurat w nim się zakochał?-dopytywała się dalej blondynka.
-Bo nasz kochany Draco dosypał mu do wywaru włosy Snape'a...
Nie wierz w ani jedno jej słowo!-warknął przechodzący obok Malfoy.-Przez nią zarobiłem jeszcze dzisiaj szlaban!
Spojrzał na nią ze wściekłością i ruszył do lochów.
-Nie wierz w ani jedno jego słowo...-westchnęła Herm.
-Przecież wiesz, że nie wierzę!-odparła Sevia.-A co to za szlaban dostał Draco?
-Właściwie, to oboje dostaliśmy szlaban.
-A za co?-Severia nie dawała jej spokoju.
-Pokłóciliśmy się na lekcji, bo Malfoy narysował karykaturę Harry'ego.-wyjaśniła.
-Aha... A o której i przez ile czasu będziecie mieć ten szlaban?-spytała
-Codziennie o dwudziestej drugiej przez tydzień.
-Ciesz się!-zawołała wesoło Sevia.
-Z czego?
-Mogłaś dostać szlaban na pół roku u Snape'a, tak jak ja!
Hermiona otworzyła usta ze zdziwienia. Nawet nie zauważyła, jak jej torba spadła z hukiem na ziemię, a książki, pióra i kawałki pergaminu wysypały się na podłogę.
-Co?-tylko tyle udało jej się powiedzieć.
-No... Na eliksirach doprowadziłam do wybuchu kociołka i osmaliłam Snape'owi całą klasę. Trochę się wkurzył...
-Ale jak ty wysadziłaś kociołek?
-Blaise nauczył mnie robić ładunki wybuchowe w mugolski sposób. Wiesz... Trochę plastiku i zapalników... Nawet dał mi trochę nitrogliceryny!
-I ty normalnie chodziłaś po korytarzu z nitrogliceryną w torbie?!-krzyknęła, a kilka osób popatrzyło na nią z przestrachem.
-No tak.
-Ty wiesz, że to mogło wybuchnąć?!
-Tak, ale rzuciłam na to zaklęcie powstrzymujące eksplozję.-odpowiedziała spokojnie, oglądając swoje paznokcie.
-O matko...-Hermiona opadła na podłogę pod ścianą i przycisnęła dłoń do czoła, jakby sprawdzała, czy ma gorączkę.
-Tylko nie mów Draco o tym bo...-Severia nie dokończyła, ponieważ przerwał jej zimny głos, Który dobiegał zza jej pleców.
-Czego Granger ma mi nie mówić?
Wzdrygnęła się i powoli odwróciła. Przed nią stał Draco ze zmarszczonymi brwiami i dłońmi opartymi na biodrach.
-Czego Granger ma mi nie mówić?-powtórzył z większym naciskiem.-Ja tu sobie idę na trening Quidditcha, a moja kochana siostrzyczka opowiada na środku korytarza, jak to Diabeł nauczył ją konstruować bomby... Czy stało się coś, o czym nie wiem?-pochylił się lekko nad nią.
-No...-zaczęła Sevia.
-No co?-zapytał, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
-Dostałam szlaban na pół roku u Snape'a...-spuściła głowę.
-Za co?
-Wysadziłam kociołek i zadymiłam mu całą salę...
Sevia oczekiwała krzyków i wrzasków typu: "No i po co to zrobiłaś?! Teraz pewnie dostanę kolejnego wyjca od ojca!", ale nic takiego się nie wydarzyło. Poczuła za to jak klepie ją po ramieniu.
-Moja krew...-usłyszała.
Podniosła wzrok i zobaczyła Zabiniego, stojącego obok wkurzonego Malfoy'a. A już myślała, że brat jej odpuścił.
-Blaise, zostaw nas samych.-warknął Dracon do Diabła i już otwierał usta, by nawrzeszczeć na siostrę, ale Zabini położył mu rękę na ramieniu i powiedział:
-Smoku przestań. Tylko sobie gardło zedrzesz. Chodźmy na trening.-zaproponował.-Dziewczyny, chcecie popatrzeć?-zwrócił się w stronę Hermiony i Severii, a one przytaknęły.
Ruszyli na boisko Quidditcha.
***
-Nott, ty pacanie! Co z ciebie za obrońca?!
Draco latał nad boiskiem i darł się na wszystkich razem i każdego z osobna.
-Zmęczony!-odkrzyknął mu Theodor.
-Mnie to nie obchodzi! Bierz dupę w troki i graj!-wrzeszczał Mlafoy.
-Smoku! To, że ty jesteś wkurzony, nie znaczy, że masz się na nas wydzierać!-do tej kulturalnej wymiany zdań dołączył się Blaise.
-A ty gdzie masz oczy?! Kafel pół metra za tobą przeleciał!
-O kurczę... Serio?-Zabini nieprzytomnie obejrzał się dookoła, a kiedy w końcu dostrzegł czerwoną piłkę, rzucił się na nią i zderzył głową z Malcolmem Baddockiem.
Draco tylko przejechał sobie dłonią po twarzy w geście załamania.
Chłopcy wysłuchiwali krzyków kapitana, a dziewczyny wspaniale się bawiły siedząc na trybunach. Liczyły ile razy zawodnicy zderzą się ze sobą. Na razie wyszło im piętnaście stłuczek. Cieszyły się, że poszły na ten trening. Przynajmniej mogły się pośmiać. Nagle przez boisko i błonia potoczył się o wieległośniejszy od wcześniejszych wrzask Dracona:
-Goyle!!! Jak ty latasz baranie?!!!
Okazało się, że pałkarz zagapił się i wleciał na swojego kapitana.
-No, normalnie...-mruknął cicho.
-Jak normalnie?! Mam tego dość! To jakaś totalna porażka! Wszyscy na ziemię!!!
Zawodnicy zlecieli na dół i zeskoczyli na ziemię. Severia i Hermiona wychyliły się, by lepiej widzieć.
-Jeśli mamy zdobyć w tym roku puchar Quidditcha, to musicie się postarać!-Draco zaczął kazanie.-Nott! Nie ty wypatrujesz znicza, tylko ja! Zajmij się bronieniem!Goyle! Ty to samo co Nott! Skoncentruj się! Zabini! O tobie to nawet szkoda gadać! Baddock! Ty wszystko dobrze, tylko lataj trochę szybciej!
Malcolm spojrzał z wyrzutem na swojego kapitana.
-Smoku, myślisz, że to tak łatwo dorównywać prędkością twojej Błyskawicy, na Nimbusie 2001?!-zapytał zirytowany.
-Jakbyś się postarał, to byś mógł.-skwitował Draco.-Pucey! Ty tez w miarę dobrze, ale mniej pyskuj, okej?! Crabbe! Głowy zawodników, to nie tłuczki! Rozumiesz?!
-No rozumiem...-mruknął Vincent.
-Nie widać.-syknął Smok.-Hmm... Może powinienem na nowo przeprowadzić kwalifikacje do drużyny, bo jak widać, zapału wam ubyło przez te lata.
Zawodnicy popatrzyli po sobie z przerażeniem.
Dziewczyny na trybunach podparły rękami głowy. Z ich miejsca nic nie było słychać. Zaczęły już powoli ziewać, kiedy nagle podleciał do nich Zabini na miotle.
-O matko... Ale Smok zrobił się wrażliwy przez ten szlaban. Chce wybrać cały skład od nowa.
-Kiedy?-zaciekawiła się Severia.
-Pewnie jak odrobi ten zakichany szlaban.
Nagle ktoś krzyknął:
-Ej, Draco! Co robią tam na trybunach te dwie Gryfonki?
-Jedna z nich to moja siostra, a druga to Granger, Pucey!
-To, że twoja siostra tu jest, to jeszcze rozumiem, ale Granger?!
-Bo to mija przyjaciółka!-odezwał się Blaise, który chwilę wcześniej zleciał na trawę.
-Serio? Tak nisko już upadłeś?
Teraz Diabeł wkurzył się naprawdę piekielnie.
-To nie ja nisko upadłem, tylko ty! Czepiając się jej i Severii!!!
-Blaise, spokojnie.-Malfoy próbował załagodzić sytuację.-Możecie się rozejść!
Dziewczyny w tym samym czasie zeszły po schodkach na boisko. Podeszły do chłopaków i popatrzyły w stronę bramy, na oddalającą się drużynę. Severka podeszła do Zabiniego i położyła mu rękę na ramieniu, co było nie małym wyczynem, bo była od niego o ponad dwadzieścia centymetrów niższa.
-Blaise, wkurzyłeś się jak Snape na szampon.Uspokój się już.-powiedziała łagodnym głosem.
Diabeł spojrzał na nią i wypuścił wstrzymywane dotąd powietrze.
-Chodźcie do zamku.-zaproponowała Hermiona i wszyscy ruszyli do szkoły.
Byli w połowie drogi, kiedy Draco odezwał sie do Miony:
-Granger, tylko nie spóźnij się na szlaban, bo nie mam zamiaru odwalać jeszcze twojej części roboty.
-Ty pilnuj siebie, żebyś sam się nie spóźnił, bo przyjdę do twojego dormitorium i wyciągnę cię z niego za uszy.
-Nie ośmieliłabyś się.
-A skąd ta pewność?
Mierzyli się przez chwilę spojrzeniami, dopóki nie przerwała im Severka.
-Nie kłóćcie się!
Ostatni raz zerknęli po sobie i ruszyli do szkoły. Sevia i Blaise pokręcili głowami ze zrezygnowaniem i poszli za nimi.
***
Hermiona i Draco wkroczyli do holu. Miona ruszyła do swojego dormitorium z Blaise'em na ogonie, Severia poszła na szlaban u Snape'a, a Draco zszedł po schodach do lochów. Po chwili stanął przed pustą ścianą i wypowiedział hasło: "Wąż Salazara". Było to następne po jego wspaniałym: "Ave Draco Malfoy". Jaka szkoda, że je zmienili... Wszedł do salonu i ruszył do swojego dormitorium, które dzielił z Nott'em. Nie patrząc na współlokatora już od drzwi zaczął się rozbierać. Nie zareagował nawet na słowa Theodora:
-Przegapiłeś kolację.
Jak w transie podszedł do szafy i wyjął z niej swoje ulubione, szare dresy. Wszedł do łazienki, a po kilku minutach wyszedł z niej w wyżej wspomnianych spodniach. Podszedł do łóżka, ziewając i padł na nie bez sił. Nie obchodziło go, czy ma dzisiaj szlaban z Granger, czy nie.
Po chwili już spał.
***
Hermiona weszła do dormitorium i usiadła na kanapie przed kominkiem. Obok niej usiadł Blaise, który ciągle trzymał się za twarz, po tym ja Miona przywaliła mu przez przypadek gobelinem, zasłaniającym wejście do ich pokoju. Po chwili na kolana Gryfonki wskoczyła Sorbet i zaczęła domagać się pieszczot. Nie doczekała się ich jednak u swojej pani, która tępo wpatrywała się w ogień, więc przeskoczyła na kolana Zabiniego, a on automatycznie zaczął ją głaskać i drapać za uchem. Kotka zaczęła mruczeć jak stary traktor, ale Hermiona nie zwracała na to uwagi.
-Nad czym tak myślisz?-zapytał cicho Blaise.
-Szczerze?-spytała po dłuższej chwili milczenia.
Diabeł przytaknął.
-Sama nie wiem.-powiedziała i zaśmiała się krótko, a chłopak uśmiechnął się lekko.
Nikt się już nie odezwał. Po piętnastu minutach Sorbet zeskoczyła z kolan Zabiniego i zaczęła drapać w drzwi do sypialni Miony. Blaise wstał i otworzył jej. Popatrzył na siedzącą w bezruchu dziewczynę i wszedł do swojego pokoju. Hermiona siedziała w ciszy na kanapie, patrząc na płomienie liżące drewno. Słyszała jak Zaibni wychodzi i wchodzi do swojej sypialni. Kiedy drzwi do jego pokoju trzasnęły ostatni raz, wypuściła powietrze z płuc i spuściła głowę. Myślała, wpatrując się w swoje kolana, nad jej relacją z Draco. Było widać jak na dłoni, że ich stosunki znacznie się polepszyły. Ten rok w ogóle jest pełen najróżniejszych zmian. Przybycie Severii do Gryffindoru, przeprowadzka, zostanie prefektem naczelnym, przyjaźń z Blaise'em i jeszcze wiele innych rzeczy... Co łączyło ją i Dracona? Na jakim etapie skończy się ich znajomość? Nie umiała odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Ale jedno wiedziała na pewno. Musi ograniczyć kontakty z nim do minimum. Jeśli tego nie zrobi, może nastąpić katastrofa!Podniosła wzrok na zegar, wiszący nad kominkiem. Zerwała się gwałtownie z kanapy i pobiegła do swojej sypialni. Otworzyła szafę i na chybił, trafił wybrała jakieś spodnie i bluzkę z koralikami przy dekolcie. Szybko się przebrała, narzuciła szatę i pędem wybiegła z dormitorium. Miała jeszcze tylko pięć minut. Kiedy ten czas tak zleciał? Modliła się, by schody nie ruszyły się w czasie jej szaleńczego biegu. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło i już po chwili stała przed gabinetem McGonagall. Zapukała, a kiedy usłyszała zaproszenie weszła.
-Gdzie pan Malfoy?-zapytała bez wstępów nauczycielka transmutacji, widząc Hermionę samą.
Miona poczuła, jak coś aż jej się w środku zagotowało ze wściekłości. Odwróciła się i wybiegła na korytarz, trzaskając głośno drzwiami. Już ona mu da spóźniać się! Uszy mu wytarga tak, ze odpadną!
-Gdzie pan Malfoy?-zapytała bez wstępów nauczycielka transmutacji, widząc Hermionę samą.
Miona poczuła, jak coś aż jej się w środku zagotowało ze wściekłości. Odwróciła się i wybiegła na korytarz, trzaskając głośno drzwiami. Już ona mu da spóźniać się! Uszy mu wytarga tak, ze odpadną!