- Blaise, błagam! Ciszej! - Draco usłyszał drugi głos, który niewątpliwie należał do jego ojca.
- Chyba pójdę po Draconeczka - powiedziała z troską Narcyza.
- Nie! Nie! Już idę! - Draco wrzasnął zbiegając w popłochu po schodach i zapinając czarną koszulę.
Jeszcze tego brakowało, żeby matka znowu narzekała na bałagan w jego pokoju. Niestety, przewrócił się w połowie kondygnacji, potykając o własne sznurówki. Przekoziołkował w powietrzu resztę drogi na dół i wylądował z hukiem na tyłku przed zdziwiona trójką czarodziejów. Blaise już drugi raz dzisiaj padł na podłogę rycząc ze śmiechu. Narcyza podbiegła do syna i zasypała go pytaniami o stan zdrowia.
- Mi nic nie jest, za to Zabiniemu przydałby się cały sztab magomedyków w Mungu na oddziale zamkniętym - mruknął Draco krzywiąc się.
- Nie wątpię... - prychnął Lucjusz.
- No! Jak już wszyscy są, to idziemy na Pokątną. Rozdzielimy się, wy pójdziecie po nowe szaty, bo wasze są już za krótkie, a my poczekamy w "Esach-Floresach". Dracusiu, masz tu kanapeczki, jakbyście zgłodnieli. - Narcyza podała młodemu Malfoy'owi i jego koledze po dwa worki kanapek z szynką i serem.
- Mamooo... - jęknął Smok. - Nie mamy już po dwa lata!
- A mi smakują - mruknął Blaise z ustami pełnymi jedzenia.
- Żarłok...
- Jeszcze coś. Pamiętaj syneczku... - zaczęła Narcyza.
- Idziemy! - Draco pociągnął Blaise'a w stronę kominka, przerywając tym samym matce i przenieśli się na Pokątną.
***
Hermiona od godziny włóczyła się za Ginny po sklepie "Magia piękna" i taszczyła za sobą koszyk pełen różnych smarowideł do twarzy. Miała po kokardę tego nawijania przyjaciółki o najnowszych tuszach do rzęs. Wolałaby sto razy bardziej siedzieć teraz w "Esach-Floresach" i przeglądać stare woluminy.
- No dobra. Wszystko mamy, a teraz do kasy! - Prawie podskoczyła z radości, kiedy usłyszała co mówi ruda.
Nagle koszyk przestał jej ciążyć i pobiegła jak na skrzydłach w stronę wyjścia.
Nagle koszyk przestał jej ciążyć i pobiegła jak na skrzydłach w stronę wyjścia.
- Hej, musimy zapłacić! - krzyknęła za nią Ginny, ale Hermiona jej nie słuchała.
Wybiegła na ulicę pozostawiając zakupy oszołomionej przyjaciółce i pomknęła do księgarni. Popychała wszystkich ludzi stojących jej na drodze, jak czołg torujący sobie drogę przez zarośla. Dopadła do klamki i prawie wyrwała ją z drzwi, by wreszcie znaleźć się wśród książek. Wpadła do środka jak huragan i z przyjemnością wciągnęła zapach starych, pożółkłych stronic. Podbiegła na środek pomieszczenia i zakręciła się wokół własnej osi, rozkładając ręce na boki. Nie zważając na to, że wszyscy patrzą na nią jak na wariatkę, szybko znużyła się między regały.
Wybiegła na ulicę pozostawiając zakupy oszołomionej przyjaciółce i pomknęła do księgarni. Popychała wszystkich ludzi stojących jej na drodze, jak czołg torujący sobie drogę przez zarośla. Dopadła do klamki i prawie wyrwała ją z drzwi, by wreszcie znaleźć się wśród książek. Wpadła do środka jak huragan i z przyjemnością wciągnęła zapach starych, pożółkłych stronic. Podbiegła na środek pomieszczenia i zakręciła się wokół własnej osi, rozkładając ręce na boki. Nie zważając na to, że wszyscy patrzą na nią jak na wariatkę, szybko znużyła się między regały.
***
Draco i Blaise spotkali się już w "Esach-Floresach" z rodzicami Smoka. Państwo Malfoy mówili właśnie o ingrediencjach do lekcji eliksirów, a nastolatkom nie chciało się tego słuchać. Właśnie mieli się zagłębić w dział ksiąg o psikusach magicznych, gdy nagle usłyszeli jak drzwi trzaskają z taka siłą, że księgarnia już dawno leżałaby w gruzach, gdyby nie zaklęcia podtrzymujące. Obejrzeli się równocześnie i zobaczyli dziewczynę w ich wieku z burzą miedzianych włosów, która przystanęła na środku pomieszczenia i okręciła się w koło unosząc ręce do góry. Po czym jak burza przemknęła pomiędzy nimi w stronę ksiąg zaklęć. Draco spojrzał ze zdziwieniem na Blaise'a, Który wpatrywał się ciągle w miejsce, gdzie z pola widzenia zniknęła wielka, rozczochrana szopa włosów.
- Co to było? - zapytał Smok, kiedy udało mu się zmusić gardło do działania.
- Pewnie jakaś psychofanka książek i nauki - stwierdził Zabini.
- Dobra nie ważne, idziemy.
Draco i Blaise ruszyli w stronę dalszych regałów. Doszli do kilku stolików ustawionych na jedynej, wolnej powierzchni i stanęli jak wryci. Ujrzeli bowiem bardzo dziwaczny widok: Hermiona Granger, kujonica z Gryffindoru, trzymała w ramionach opasłe tomiszcze o transmutacji ludzkiej i tańczyła kankana, wywijając na wszystkie strony chudymi nogami.
Przyjaciele spojrzeli po sobie w niemym szoku i jak na komendę obydwaj zaczęli się histerycznie śmiać. Łzy radości ciekły im po policzkach i ledwo utrzymywali się na nogach. Zajęci łapaniem się regałów, by nie upaść, nie zauważyli, że Hermiona przestała tańczyć i przypatrywała się im z szeroko otwartymi oczami. Zastanawiała się, co im się stało? Może trzeba odesłać ich do szpitala? Albo są chorzy psychicznie? Postanowiła przerwać tę niezręczna sytuację w bardzo delikatny sposób, by ich nie spłoszyć.
- Z czego rżycie?!
- Z c-ciebie - odparł rozbawiony do granic możliwości Blaise.
- Że niby co? Śmieszy was to, że cieszę się z wyrwania ze szponów sklepu kosmetycznego? - zapytała zirytowana panna Granger, przez co Smok i Diabeł już leżeli na podłodze, wijąc się ze śmiechu, no bo kto tak reaguje na głupi sklep?
-Idioci - mruknęła Herm i odeszła w głąb księgarni.
- Co to było? - zapytał Smok, kiedy udało mu się zmusić gardło do działania.
- Pewnie jakaś psychofanka książek i nauki - stwierdził Zabini.
- Dobra nie ważne, idziemy.
Draco i Blaise ruszyli w stronę dalszych regałów. Doszli do kilku stolików ustawionych na jedynej, wolnej powierzchni i stanęli jak wryci. Ujrzeli bowiem bardzo dziwaczny widok: Hermiona Granger, kujonica z Gryffindoru, trzymała w ramionach opasłe tomiszcze o transmutacji ludzkiej i tańczyła kankana, wywijając na wszystkie strony chudymi nogami.
Przyjaciele spojrzeli po sobie w niemym szoku i jak na komendę obydwaj zaczęli się histerycznie śmiać. Łzy radości ciekły im po policzkach i ledwo utrzymywali się na nogach. Zajęci łapaniem się regałów, by nie upaść, nie zauważyli, że Hermiona przestała tańczyć i przypatrywała się im z szeroko otwartymi oczami. Zastanawiała się, co im się stało? Może trzeba odesłać ich do szpitala? Albo są chorzy psychicznie? Postanowiła przerwać tę niezręczna sytuację w bardzo delikatny sposób, by ich nie spłoszyć.
- Z czego rżycie?!
- Z c-ciebie - odparł rozbawiony do granic możliwości Blaise.
- Że niby co? Śmieszy was to, że cieszę się z wyrwania ze szponów sklepu kosmetycznego? - zapytała zirytowana panna Granger, przez co Smok i Diabeł już leżeli na podłodze, wijąc się ze śmiechu, no bo kto tak reaguje na głupi sklep?
-Idioci - mruknęła Herm i odeszła w głąb księgarni.
takie opowieści to tylko ty możesz napisać... takie...takie... najleprze...
OdpowiedzUsuńtakie opowieści to tylko ty możesz napisać one są.. takie... takie najlepsze. (jak zawsze) :)
OdpowiedzUsuńDzięki, następny rozdział jeszcze w tym tygodniu
OdpowiedzUsuńFajne ^^ /Oluś
OdpowiedzUsuńDzięki w następnym rozdziale znajdziesz WIEEEELKĄ niespodziankę ;-D
UsuńAaaaaaaa!!!!!! Jestem fanką numer 1 ;D tarzam się po.dywanie ze śmiechu tak jak Blaise ^^ możesz mnie informować o nowych rozdziałach? Bo jestem tak zabiegana że nie mam czasu sprawdzać nowych rozdziałów przez co potem mam spore zaległości w czytaniu ^^
OdpowiedzUsuńŚciskam Avadka ;*
milosny-skandal.blogspot.com
Hahaha zabawnie to wszystko opisujesz - podoba mi się to :D Draco i kanapki? trochę Cię poniosło, ale to też miało swój urok :D
OdpowiedzUsuń