poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 2 - Pokątna

- Szybciej miernoto! - Zabini wydzierał się z parteru, budząc przy tym wszystkie hrabstwa w promieniu stu mil.
- Blaise, błagam! Ciszej! - Draco usłyszał drugi głos, który niewątpliwie należał do jego ojca.
- Chyba pójdę po Draconeczka - powiedziała z troską Narcyza.
- Nie! Nie! Już idę! - Draco wrzasnął zbiegając w popłochu po schodach i zapinając czarną koszulę.
Jeszcze tego brakowało, żeby matka znowu narzekała na bałagan w jego pokoju. Niestety, przewrócił się w połowie kondygnacji, potykając o własne sznurówki. Przekoziołkował w powietrzu resztę drogi na dół i wylądował z hukiem na tyłku przed zdziwiona trójką czarodziejów. Blaise już drugi raz dzisiaj padł na podłogę rycząc ze śmiechu. Narcyza podbiegła do syna i zasypała go pytaniami o stan zdrowia.
- Mi nic nie jest, za to Zabiniemu przydałby się cały sztab magomedyków w Mungu na oddziale zamkniętym - mruknął Draco krzywiąc się.
- Nie wątpię... - prychnął Lucjusz.
- No! Jak już wszyscy są, to idziemy na Pokątną. Rozdzielimy się, wy pójdziecie po nowe szaty, bo wasze są już za krótkie, a my poczekamy w "Esach-Floresach". Dracusiu, masz tu kanapeczki, jakbyście zgłodnieli. - Narcyza podała młodemu Malfoy'owi i jego koledze po dwa worki kanapek z szynką i serem.
- Mamooo... - jęknął Smok. - Nie mamy już po dwa lata!
- A mi smakują - mruknął Blaise z ustami pełnymi jedzenia.
- Żarłok...
- Jeszcze coś. Pamiętaj syneczku... - zaczęła Narcyza.
- Idziemy! - Draco pociągnął Blaise'a w stronę kominka, przerywając tym samym matce i przenieśli się na Pokątną.

***
Hermiona od godziny włóczyła się za Ginny po sklepie "Magia piękna" i taszczyła za sobą koszyk pełen różnych smarowideł do twarzy. Miała po kokardę tego nawijania przyjaciółki o najnowszych tuszach do rzęs. Wolałaby sto razy bardziej siedzieć teraz w "Esach-Floresach" i przeglądać stare woluminy.
- No dobra. Wszystko mamy, a teraz do kasy! - Prawie podskoczyła z radości, kiedy usłyszała co mówi ruda.
Nagle koszyk przestał jej ciążyć i pobiegła jak na skrzydłach w stronę wyjścia.
- Hej, musimy zapłacić! - krzyknęła za nią Ginny, ale Hermiona jej nie słuchała.
Wybiegła na ulicę pozostawiając zakupy oszołomionej przyjaciółce i pomknęła do księgarni. Popychała wszystkich ludzi stojących jej na drodze, jak czołg torujący sobie drogę przez zarośla. Dopadła do klamki i prawie wyrwała ją z drzwi, by wreszcie znaleźć się wśród książek. Wpadła do środka jak huragan i z przyjemnością wciągnęła zapach starych, pożółkłych stronic. Podbiegła na środek pomieszczenia i zakręciła się wokół własnej osi, rozkładając ręce na boki. Nie zważając na to, że wszyscy patrzą na nią jak na wariatkę, szybko znużyła się między regały.

***
Draco i Blaise spotkali się już w "Esach-Floresach" z rodzicami Smoka. Państwo Malfoy mówili właśnie o ingrediencjach do lekcji eliksirów, a nastolatkom nie chciało się tego słuchać. Właśnie mieli się zagłębić w dział ksiąg o psikusach magicznych, gdy nagle usłyszeli jak drzwi trzaskają z taka siłą, że księgarnia już dawno leżałaby w gruzach, gdyby nie zaklęcia podtrzymujące. Obejrzeli się równocześnie i zobaczyli dziewczynę w ich wieku z burzą miedzianych włosów, która przystanęła na środku pomieszczenia i okręciła się w koło unosząc ręce do góry. Po czym jak burza przemknęła pomiędzy nimi w stronę ksiąg zaklęć. Draco spojrzał ze zdziwieniem na Blaise'a, Który wpatrywał się ciągle w miejsce, gdzie z pola widzenia zniknęła wielka, rozczochrana szopa włosów.
- Co to było? - zapytał Smok, kiedy udało mu się zmusić gardło do działania.
- Pewnie jakaś psychofanka książek i nauki - stwierdził Zabini.
- Dobra nie ważne, idziemy.
Draco i Blaise ruszyli w stronę dalszych regałów. Doszli do kilku stolików ustawionych na jedynej, wolnej powierzchni i stanęli jak wryci. Ujrzeli bowiem bardzo dziwaczny widok: Hermiona Granger, kujonica z Gryffindoru, trzymała w ramionach opasłe tomiszcze o transmutacji ludzkiej i tańczyła kankana, wywijając na wszystkie strony chudymi nogami.
Przyjaciele spojrzeli po sobie w niemym szoku i jak na komendę obydwaj zaczęli się histerycznie śmiać. Łzy radości ciekły im po policzkach i ledwo utrzymywali się na nogach. Zajęci łapaniem się regałów, by nie upaść, nie zauważyli, że Hermiona przestała tańczyć i przypatrywała się im z szeroko otwartymi oczami. Zastanawiała się, co im się stało? Może trzeba odesłać ich do szpitala? Albo są chorzy psychicznie? Postanowiła przerwać tę niezręczna sytuację w bardzo delikatny sposób, by ich nie spłoszyć.
- Z czego rżycie?!
- Z c-ciebie - odparł rozbawiony do granic możliwości Blaise.
- Że niby co? Śmieszy was to, że cieszę się z wyrwania ze szponów sklepu kosmetycznego? - zapytała zirytowana panna Granger, przez co Smok i Diabeł już leżeli na podłodze, wijąc się ze śmiechu, no bo kto tak reaguje na głupi sklep?
-Idioci - mruknęła Herm i odeszła w głąb księgarni.

7 komentarzy:

  1. takie opowieści to tylko ty możesz napisać... takie...takie... najleprze...

    OdpowiedzUsuń
  2. takie opowieści to tylko ty możesz napisać one są.. takie... takie najlepsze. (jak zawsze) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, następny rozdział jeszcze w tym tygodniu

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dzięki w następnym rozdziale znajdziesz WIEEEELKĄ niespodziankę ;-D

      Usuń
  5. Aaaaaaaa!!!!!! Jestem fanką numer 1 ;D tarzam się po.dywanie ze śmiechu tak jak Blaise ^^ możesz mnie informować o nowych rozdziałach? Bo jestem tak zabiegana że nie mam czasu sprawdzać nowych rozdziałów przez co potem mam spore zaległości w czytaniu ^^
    Ściskam Avadka ;*
    milosny-skandal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha zabawnie to wszystko opisujesz - podoba mi się to :D Draco i kanapki? trochę Cię poniosło, ale to też miało swój urok :D

    OdpowiedzUsuń