wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 6 - Ach, te imprezy...

Dni i tygodnie mijały spokojnie, pomijając awanturę Hermiony na wróżbiarstwie.
Herm słuchała z uwagą wyników egzaminów i czekała na swoje imię. Profesor Trelavney w końcu ją wyczytała:
- Panna Granger. Najlepsza praca zaraz po Levander Brown.
- Co? - Hermiona była w szoku.
Pierwszy raz nie była najlepsza z najlepszych! To niedorzeczne! Trudno, że to tylko w niczym nieprzydatne wróżbiarstwo. Tu chodzi o honor i dobre imię!
- Jak pani mogła? Wróciłam na te zajęcia nie po to, żeby ktoś był lepszy ode mnie!
- Będzie się działo... - mruknął Blaise do Draco na drugim końcu sali.
- Jak pani mogła? - zapytała, powoli wychodząc zza stolika i kierując się w stronę nauczycielki.
- Niech się panienka uspokoi - powiedziała wystraszona pani profesor. - Czuję, że to się źle skończy dla ciebie.
- A ja czuję, że to się dla pani źle skończy - syknęła Hermiona.
Podeszła powoli do nauczycielki wróżbiarstwa i stanęła tak, że ręce miała za plecami. Za nią znajdował się stolik z herbatą profesorki. Wpadła nagle na iście diabelski pomysł. Po co bić się z nauczycielką o ocenę, skoro można jej po prostu zrobić żart? Przypomniała sobie, że w kieszeni ma jeden ze sztucznych ogni braci Wesley'ów, które ci zawsze jej wciskają niby, by mogła się bronić przed zboczeńcami. Po kryjomu wrzuciła go do kubka profesor Trelavney.
- Ech, no dobra. Jednak pogodzę się ze stratą na reputacji - powiedziała teatralnie zrezygnowanym tonem i wróciła ze spuszczoną głową na miejsce.
Uśmiechała się pod nosem wyobrażając sobie minę nauczycielki, gdy ta odkryje jej psikus. Trelavney odchrząknęła i poprawiła okulary.
- No dobrze, wróćmy do wróżenia z wosku - powiedziała schrypniętym głosem i sięgnęła po wyżej wspomniany kubek z herbatą.
Hermiona wciągnęła głośno powietrze i zamknęła oczy. Wróżbitka podniosła kubek do ust i go przechyliła. Rozległ się ogłuszający huk. Otworzyła oczy i zobaczyła dym wydobywający się z naczynia. Chwilą potem opary się rozwiały, a klasa wydała okrzyk zgrozy. Pani profesor miała otwarte usta i osmalona twarz. Wielkie okulary były czarne od dymu, a włosy stanęły jej dęba jeszcze bardziej niż zwykle. Hermiona ledwo zdusiła głośny śmiech. Już nie mogła wytrzymać i szybko wybiegła z klasy pod pretekstem bólu głowy. Zeszła jak najprędzej po drabince, pobiegła korytarzem i dopiero za trzecim zakrętem wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem. Ktoś położył jej rękę na ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła szczerzącego się od ucha do ucha Blaise'a.
- Wow! Niezłe przedstawieni Granger! Szacuneczek!
- Dzięki.
- "Wielka" wróżbitka ciągle stoi jak spetryfikowana - oznajmił Draco, który podszedł do nich chwile później.
- A tak z innej beczki... Chcesz jutro iść na nasz trening?
- Nie wiem, Gryfonce nie wypada.
- Oj, co za problem. Pójdziesz z kochaną siostrzyczką Draco i jakby ktoś pytał to powiesz, że cię siłą zaciągnęła - powiedział Blaise.
- Ale ona gra w drużynie Gryffindoru.
- I co z tego?
- Zaraz, zaraz. Ale czy JA wyraziłem zgodę na to, by ona patrzyła jak ćwiczymy? - zapytał z oburzeniem Smok. - W końcu to ja jestem kapitanem.
- Ty to se możesz być kapitanem drużyny gumochłonów. Będziecie do siebie pasować rozmiarem paszcz - odparował Zabini i od razu zmienił temat. Chyba zrozumiał, że z oglądania treningu nici. - To co? Robimy imprezkę w pokoju wspólnym?
- Może nie dzisiaj Blaise? - poprosiła Hermiona.
- No a kiedy? - żachnął się Malfoy.
- W piątek wieczorem? - zaproponowała.
- Świetny pomysł Granger! - ucieszył się Diabeł.
- Ale w sobotę mamy mecz z Gryfonami... - wyjęczał Draco załamując ręce.
- No i? - zapytał równocześnie Blaise z Herm i odeszli, śmiejąc się z miny Malfoy'a, który stał na środku korytarza, ręce zwisały mu bezradnie po bokach i miał otwarte usta.
Wpatrywał się  jeszcze chwilę wielkimi oczami w odchodzącą dwójkę, po czym wydał z siebie cierpiętniczy jęk i ruszył w przeciwną stronę narzekając, że nikt go nie chce słuchać.

***
- Idziesz na imprezę do Ślizgonów? - Ginny skakała wokół Hermiony.
Brakowało jej tylko merdającego ogona, a byłaby małym, podekscytowanym szczeniaczkiem.
- Raczej tak, ale nie wiem jeszcze do końca. Nie chcę być sama wśród wrogich twarzy.
- Spokojnie. Blaise mnie zaprosił.
- Och! To świetnie! - wykrzyknęła Miona. - A tak w ogóle to jak było na randce?
- No, nawet fajnie! Na początku chciałam trzepnąć go w ryj, jak chciał mnie pocałować, ale potem zmiękłam. Ale zaraz, zaraz... Hej, nie zmieniaj tematu! Chodź! To już dzisiaj wieczorem! Musimy się odpicować! - podniecała się ruda.
- Ginny, nie trzeba! Ubiorę sukienkę, maznę się tuszem do rzęs i gotowe.
- Nie marudź! Musisz lśnić! Może nawet Draco na ciebie spojrzy? - Ginny zaczęła marzyć.
- Przestań! Ten zakichany arystokrata mnie nienawidzi, z resztą ja go również.
- Tynie widzisz jak on na ciebie patrzy? Jego spojrzenie aż pali!
- Nie zauważyłam.
- Chodź, musimy cię wystroić!
- Nieee... - jęknęła Hermiona.

***
- Dziwnie się czuję. - Hermiona i Ginny szły korytarzami do lochów.
Ruda miała na sobie czerwoną sukienkę, która wcześniej dała jej Herm na randkę z Zabinim i mocny makijaż. Miona wolała ubrać się skromniej. Miała na sobie czarne, obcisłe jeansy i granatową, falbaniastą bluzkę z satyny, która sięgała jej powyżej pępka. Ruda wymalowała ją jak jakąś modelkę, karminowa szminka zdobiła jej usta, a na powiekach miała kreski, narysowane kredką do oczu. Wesley'ówna chciała jej jeszcze przyczepić sztuczne rzęsy, ale cudem odwiodła ją od tego zamiaru.
Doszły do drzwi salonu Slytherinu i stanęły czekając, aż ktoś je wpuści. W końcu zamaskowane wejście się otworzyło i stanął w nich roześmiany Blaise.
- Wchodźcie, f-f-fchodźcie - powiedział, chwiejąc się.
- Coś mi się wydaje, że to nie twoja pierwsza kolejka. - Hermiona wskazała na szklankę w dłoni Zabiniego.
- No, Granf-fer... Daj sfokuj! To impfresa!
- Co się dzieje? - zapytał Draco pojawiając się niespodziewanie za Diabłem.
- On chyba za dużo wypił - mruknęła Ginny.
- Normalka. Nic dziwnego. Po każdej imprezie trzeba go wynosić, bo nie jest w stanie utrzymać się na nogach. - Smok wzruszył ramionami. - Chodźcie.
Weszli do zapełnionego po brzegi pokoju. W tle buczała muzyka i wszędzie było pełno tańczących ciał. Blaise od razu pociągnął Ginny na środek parkietu.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytał Draco.
- Nie, na razie nie.
Zapadła niezręczna cisza. Przynajmniej im się tak wydawało, bo wokoło muzyka dudniła non stop.
- Zatańczysz?
Hermiona podniosła lekko drwiący wzrok na Dracona, który przewiercał ją stalowym spojrzeniem. Szybko spuścił wzrok i mruknął:
- Jak nie chcesz to nie musisz...
- Tylko jedno mi obiecaj.
- Co? - zapytał nieufnie.
- Nie obrażaj mnie więcej.
- Ale ty tak słodko się złościsz... - zaczął marudzić Draco.
Hermiona uniosła brew, będąc zdziwiona jego wypowiedzią. Była pewna, że to wszystko przez alkohol.
- No dobra.
Dracon poprowadził Mionę na środek parkietu obok Blaise'a i Ginny, którzy szaleli tam już tak, że inni bali się zbliżać. Ale kiedy właśnie dochodzili na miejsce, muzyka nagle się zmieniła i z głośników popłynęła wolna, spokojna piosenka.
- Ech, no dobra. Ostatecznie to też może być - mruknął Smok i objął Hermionę w talii, a ona zarzuciła mu ręce na szyję.
Oparła głowę o jego klatkę piersiową, a on przyciągnął ją do siebie. "Ale on ładnie pachnie"-pomyślała dziewczyna.-"Nie powinnam się do niego zbliżać".
"Muszę trzymać się od niej z daleka"-myślał Malfoy.-"Chociaż nie wiem czy wytrzymam."
Obracali się powoli w kółko, przyciśnięci do siebie i nawet nie zauważyli, że wszyscy na nich patrzą. Piosenka się skończyła, a oni dopiero po paru minutach odzyskali zmysły.
- Eee... Dzięki...-mruknęła Hermiona.
- Nie no... Nie ma sprawy... Napijesz się czegoś?-zapytał Draco.
- Tak... Chętnie.
Podeszli do barku i Smok nalał Mionie wina do kieliszka.
- Fajna impreza.-odezwała się Gryfonka.
- No, jak zawsze.
- Ej!-Herm pacnęła Malfoy'a w ramię.-Nie wywyższaj się!
- No co? Taka moja natura!
- O matko! Tylko walić głową w ścianę, wiesz?
- Dzięki za komplement.
Hermiona westchnęła z rezygnacją i zwróciła oczy ku sufitowi.
- Nie załamuj się. Ja się tylko z tobą droczę.
- Taa...
- Chodź do Blaise'a. Chyba już się zasapał.
Ruszyli w stronę Ginny i Zabiniego, którzy siedzieli rozwaleni na kanapie, na drugim końcu pomieszczenia. Przepychali się między tańczącymi parami, aż w końcu dotarli do celu, cali poobijani przez łokcie innych.
- Hej, Smoku! Fajnie się tańczyło?-zapytał roześmiany Blaise, do którego kleiła się Ginny.
- Och, zamknij się...-mruknął Draco.
- Trzeba by rozruszać trochę to towarzystwo.-powiedział po kilku minutach Zabini, zacierając ręce.
- Jak ty cos wymyślisz...-jęknął Malfoy.
- Uwaga!!!-wrzasnął Diabeł, a wszyscy umilkli.-Urządzamy konkurs pod tytułem: "Kto więcej wypije"!!!
Rozległy się rozentuzjazmowane okrzyki i klaskanie.
- To akurat mi się podoba!-krzyknął Draco.
Dziesięciu chłopaków i trzy dziewczyny podeszły na środek pokoju. Byli wśród nich Draco, Blaise, Theodor, Crabbe, Goyle, Hermiona, Ginny, Pansy i inni. Każde z nich miało w rękach po dwie butelki alkoholu. Rozległ się krzyk jakiegoś Ślizgona:
- Trzy, dwa, jeden... START!
Wszyscy rzucili się do picia. Po chwili zostali już tylko Hermiona, Blaise, Draco i Pansy. Zaraz potem przegrał Zabini, który i tak już ledwo trzymał się na nogach. A odpadł przez to, że po prostu w pewnej chwili oczy wywróciły mu się na drugą stronę i zemdlał. Pansy, Draco i Hermiona zaciekle walczyli o pierwsze miejsce. Kilka minut później Parkinson też padła i zostali tylko Malfoy i Miona. Herm przyrzekła sobie, że pokona Smoka i miała szczęście, bo Dracon nagle zrobił się zielonkawy na twarzy, pochylił się i widowiskowo zwymiotował na jej buty.
- Fuuuj... Malfoy! To obrzydliwe!-krzyknęła Miona, krzywiąc się.
- Sorry...-wymamrotał targany torsjami.
- O, matko...-jęknęła.
Herm zakręciło się w głowie, straciła równowagę i upadła całym ciężarem na pochylającego się przed nią Dracona. Zemdlała.

***
Ktoś nią potrząsał.
- No obudź się!-usłyszała mocno zirytowany głos.-Chyba muszę jej zrobić usta-usta.
Rozpoznała głos Zabiniego. Z przerażeniem stwierdziła, że to on ma zamiar ją ratować. Otworzyła gwałtownie oczy i krzyknęła:
- Nie! Ja żyję!
Odepchnęła otwartą dłonią zbliżającą się twarz Blaise'a.
- Wiedziałem, że zadziała!-wrzsnął na całe gardło uradowany Diabeł.
Herm usłyszała dochądzący z tyłu pomieszczenia chichot. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła Draco i Ginny, którzy z trudem powstrzymywali się od wybuchnięcia śmiechem.
- Gdzie ja jestem?-zapytała.
- W naszym pięknym dormitorium!-wykrzyknął Malfoy.
Hermiona rozejrzała się wokół i to co zobaczyła przeszło jej najgorsze oczekiwania. Wszędzie walały się książki i zwoje pergaminów, a na samym środku pokoju leżała wielka kupa brudnych ubrań.
- Jak wy możecie tu mieszkać?-
- Nooormalnie...-powiedział Draco, jakby to było czymś oczywistym.
- Ja bym tu nie wytrzymała.
- No pewnie, że nie! Przecież taki kujon jak ty musi mieć wszędzie porządeczek!
- Wcale nie! Ja po prostu nie lubię bałaganu!
- Dobra, przestańcie się drzeć.-mruknął Blaise.
Zapadła cisza. Po kilku minutach przerwała ją Miona.
- Dlaczego? No wiesz... Na moje buty?-zwróciła się do Draco.
- No a gdzie miałem puszczać pawia?
- Na podłogę obok.
- Myślisz, ż miałem czas wybierać?-Zapytał zirytowany Smok.
- Ale to były moje najładniejsze buty. Teraz trzeba je wyrzucić.-jęknęła.
- Och Granger, Granger... A od czego masz różdżkę?
- O, no tak...
- Powalasz inteligencją Potter'a...-westchnął Draco i został spiorunowany wzrokiem.
Znowu nikt się nie odzywał jakiś czas.
- My już pójdziemy.-powiedziała w końcu Ginny i wzięła Hermionę pod ramię.
- No to do zobaczenia na meczu.-powiedział Zabini otwierając drzwi.
- Kibicujcie nam!-krzyknął za nimi Draco.
Dziewczyny poszły, a Diabeł zamknął drzwi.
- Jednak piłeś.-powiedział do Malfoy'a.
- No, nie wytrzymałem. Ale będą jaja na meczu. Snape nie ma przecież w składziku składników na eliksir na kaca.
- O, matko! Nie kupiliśmy własnych zapasów!
- No to w ogóle mamy przechlapane...


***
Rano Hermiona weszła do Wielkiej Sali kołysząc się i trzymając za głowę w której ostro pulsował ból. Spojrzała na stół Slytherinu i zobaczyła jak Draco wydziera się na jakiegoś pierwszoklasistę, który za głośno rozmawiał. Nagle jakiś ciężar rzucił się jej na szyję i prawie się przewróciła.
- Ginny, nie strasz!
- Nasi tez mieli wczoraj imprezę!
- Co?
- Ale to nie najgorsze.
- Co się jeszcze stało?
- Brak eliksiru na kaca!
- No to klapa.
- Ślizgoni na szczęście też nie mają.
Herm odetchnęła z ulgą. "Jednak mamy jakieś szanse."-pomyślała.-"To dlatego Malfoy tak się darł na tego pierwszaka."
- Będzie zabawa na boisku.
- Co prawda to prawda...

9 komentarzy:

  1. Jedyna moja uwaga to taka Że Akcja dzieje się w błyskawicznym tempie nie wiem czy jest to celowe ;) Blaise po prostu uwielbiam albo ta akcja z usta usta po prostu Bezbledna ^^
    Ściskam Avadka ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak... Ja wiem, że nie dam czytelnikowi odpocząć. Teraz to już w ogóle miał sie zacząć galop, ale chyba jeszcze coś dopiszę bo mi zabraknie pomysłów później. A, co tam! Niech se Draco trochę pomyśli! Nie zaszkodzi mu, jak już to pomoże. Chociarz tak między nami to ja nie wiem czy on ma czym myśleć, ale to taki nic nieznaczący szczególik...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym co ma w spodniach to na pewno myśli ^^

      Usuń
    2. Zacznijmy od tego czy on ma cokolwiek w spodniach :-o

      Usuń
  3. Wzbudzilas moją ciekawość ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, będzie się działo! Jak oni wytrzymają wśród krzyków tych, którzy nie mieli imprezy? Chociaż... Może Hermiona znajdzie jakieś cudowne zaklęcie dla Gryfonów... ;)
    A ja nadal nie wiem, dlaczego Draco w poprzednim rozdziale tak nagle zapałał miłością do uczniów Domu Lwa. I będę tego dociekać. ;)
    Czekam oczywiście na kolejną akcję z Severią. :D

    Opisy, opisy i jeszcze raz opisy! Bardzo mi ich tutaj brakuje. Avad ka ma rację, akcja dzieje się w błyskawicznym tempie, ale to też nie pozwala się nudzić. Spróbuj jednak troszkę zwolnić. Błędów niewiele, zwróć uwagę na zapis spacji po obu stronach myślnika. Czasem też gubisz przecinki, ale nie w rażących miejscach.

    Generalnie jest bardzo dobrze, a rozdział jak zwykle wciągający. :)
    Weny życzę!
    ~Markalka

    OdpowiedzUsuń
  5. Wnastępnym rozdziale będzie Quidditchowo i lekkie zaskoczenie!

    OdpowiedzUsuń
  6. A jeśli chodzi o miłość Draco do Gryfonów, to to tak dla jaj. Przecierz on na codzień nie tknąłby Rona lub Harrego nawet dwumetrowym kijem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział :) uśmiałam się, że brzuch mnie boli :) masz niesamowity pomysł na bloga i można tylko pogratulować wyobraźni :)
    Pozdrawiam,
    Rosenatorka

    OdpowiedzUsuń